Wyświetlenie artykułów z etykietą: ODKRYWCY

W sobotę 14 grudnia odbyło się przedświąteczne spotkanie kolegium redakcyjnego Zeszytów Siemczyńsko-Henrykowskich. Dodatkową okazję ku temu stanowiło wydrukowanie tomu III oraz tomu nadzwyczajnego periodyku. Zebrani dokonali oceny dotychczasowych dokonań oraz omówili zamierzenia na rok następny.

Niewiele czasu minęło od 9 września 2012 r. kiedy to w Siemczynie, w trakcie konferencji naukowo-dydaktycznej „W trosce o nasze dzieci” (odbywała się ona w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa), uroczystym aktem powołano do życia ten periodyk, a już mamy jego 4 tomy o łącznej objętości 644 strony. To sukces, ale jeszcze większym jest pozyskanie przez redakcję zespołu znamienitych naukowców i publicystów, którzy nieodpłatnie publikują swe prace w Zeszytach. Także kolegium redakcyjne, rozrosło się i dzisiaj składa się z następujących osób: redaktor naczelny – Bogdan Andziak; zastępcy redaktora naczelnego: Marian P. Romaniuk, Wiesław Krzywicki; sekretarz redakcji – Robert A. Dyduła; członkowie redakcji: Magdalena Bekier, Maryla Witek, Zdzisław Andziak, Zbigniew Januszaniec, Jarosław Leszczełowski, Zbigniew Mieczkowski, Jerzy Jan Nałęcz, Kamil Połeć i Waldemar Witek. Zeszyty ukazują się dzięki zaangażowaniu i wsparciu finansowemu Henrykowskiego Stowarzyszenia w Siemczynie z jego prezesem Zdzisławem Andziakiem oraz sponsorom: Konsorcjum Andziak sp.j. i Pałac Siemczyno - Adam Andziak. Wysoki poziom edytorski zapewnia natomiast szczecinecka drukarnia „Tempoprint” (tu także drukuje się „Kurier Czaplinecki”). Wszystkim im, jako twórcom niemałego sukcesu wydawniczego należą się słowa uznania i podziękowania oraz życzenia dalszej wytrwałości i pomyślności.

Ostatnio wydany III tom Zeszytów opatrzony jest słowem wstępnym Bogdana Zdrojewskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego co jest świadectwem wysokiej rangi periodyku. Tom ten zawiera wiele interesujących artykułów dotyczących historii i dziedzictwa kulturowego naszej małej ojczyzny oraz relacje z ważnych siemczyńskich wydarzeń jak: Europejskie Słoneczne Dni, Henrykowskie Dni w Siemczynie, Europejskie Dni Dziedzictwa, czy też 40-lecie parafii Matki Boskiej Różańcowej. 

Tom nadzwyczajny, którego autorem jest nasz znamienity lokalny historyk Jarosław Leszczełowski p.t. „Henrykowscy Golczowie” jest, jak to określił autor: „…opowieść o dawnych dziejach rodziny Golczów, Siemczyna i jego okolic oraz fascynującej historii granicznego skrawka wielokulturowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów.” Przedmowę do tej opowieści dał znamienity polski historyk prof. dr hab. Marian Marek Drozdowski, a kończy ją słowami: „Jako historyk biografista z zadowoleniem zalecam Szanownym Czytelnikom lekturę interesującej pracy Pana Jarosława Leszczołowskiego „Henrykowscy Golczowie”. Służyć ona będzie znacznemu rozszerzeniu wiedzy o naszych dziejach ojczystych na pograniczu polsko-niemieckim.” Periodyk dostarczany jest do kilkudziesięciu placówek naukowych i bibliotecznych w kraju, a osoby zainteresowane mogą go otrzymać w recepcji przypałacowego hotelu. 

Zeszyty Siemczyńsko-Henrykowskie chronią przed zapomnieniem nasze lokalne dziedzictwo kulturalne i historyczne, inspirują do eksplorowania dziejów naszej małej ojczyzny oraz stanowią cenne źródło wiedzy o jej dziejach. W imieniu redakcji zachęcam do interesującej lektury zeszytów oraz do publikowania w nich własnego dorobku, przemyśleń i opinii.

Dodatkowe informacje

Dział: Czaplinek
niedziela, 05 styczeń 2014 19:41

Rozwiązanie zagadki z 12 grudnia

Jak się okazało zagadka nr 3 Jarosława Leszczełowskiego, którą opublikowaliśmy 12 grudnia nie była najłatwiejsza.  Nie wszystkie podane w ankiecie odpowiedzi były prawidłowe.

Na obrazku nr 1 jeden zaprezentowana był Złocieniec, na drugim Stawno, trzecim, Drawsko Pomorskie. Kolejne zdjęcie to Lubieszewo jako ostanie prezentowało się Linowno.

Poprawnie odpowiedziały następujące osoby:

  • Dawid Hałuszczyk
  • Daniel Puchalski
  • Tomasz Kraszewski
  • Roman Skwirowski
  • Zbigniew Januszaniec
  • Krzysztof Tutur
  • Joanna Białach-Krella
  • Zbigniew Dykier

Wymienieni zwycięzcy otrzymają nagrodę, którą jest publikacja autorstwa Jarosława Leszczełowskiego „Między Drawskiem a Złocieńcem czyli wędrówki w pięciu wymiarach”

 

niedziela, 29 wrzesień 2013 20:00

Jankowo odkryte na nowo

„Historia i przyroda w przestrzeni Jankowa” pod takim tytułem miała dziś miejsce kolejna inicjatywa mająca na celu przypomnienie postaci wielkiego architekta XX wieku, zaczynającego swoją karierę w naszych okolicach - Waltera Gropiusa oraz poznania historii miejscowości i otaczającej jej przyrody. Po raz pierwszy od kilku lat było możliwe zwiedzenie od wewnątrz zabytkowego spichlerza, który jest jedynym obiektem z dawnego założenia folwarcznego, który przetrwał do dnia dzisiejszego w stanie niezmienionym. Przywitał on dzieci i młodzież ze Szkoły Podstawowej i Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Drawsku Pomorskim, członków drawskiego oddziału PTTK, Stowarzyszenia „Meander” oraz mieszkańców Drawska i okolic,  a także gości z odleglejszych regionów kraju i Europy. 

Spotkanie rozpoczęły dwie prezentacje dotyczące historii Jankowa oraz działalności Waltera Gropiusa. Zostały one przygotowane przez Romualda Kurzątkowskiego oraz Tomasza Chorobę. Przed prezentacjami, w przerwach oraz bezpośrednio po niej, możliwe było obejrzenie eksponatów związanych z historią Jankowa zgromadzonych przez Wiesława Piotrowskiego. Po prezentacjach i krótkiej przerwie uczestnicy udali się na pieszą wędrówkę przyrodniczo-krajoznawczą po miejscowości oraz dawnym parku dworskim. Przewodnikami byli: w części historycznej – Romuald Kurzątkowski, w części przyrodniczej: Dariusz Rygusiński – pracownik Nadleśnictwa Drawsko, które jest właścicielem i zarządcą parku. Ponad trzy kilometry trasy pieszej dostarczyły każdemu wrażeń estetycznych, poszerzyły znajomość przyrody i historii, a krótkie pauzy pozwalały rozkoszować się ciszą i skłaniały do przemyśleń dotyczących natury i ciągłości dziejów. Możliwe było zobaczenie najstarsze, malownicze buki, dęby i sosny, polany obsadzone krzewami oraz kępami pomnikowych dziś modrzewi, daglezji, jodeł i świerków. Uczestnikom towarzyszył także często szum wody płynącej w strumieniach mających swoje źródło w naturalnych źródliskach znajdujących się tuż za spichlerzem. Pod koniec spaceru uczestnicy przystanęli na chwilę przy starym poniemieckim cmentarzu, na którym odrestaurowano ostatnio dwa krzyże pochodzące z końca XIX wieku. 

Na zakończenie spotkania, wszyscy uśmiechnięci, zasiedli do wspólnego biesiadowania przy ognisku i dzielili się wrażeniami ze wspólnie spędzonych chwil. Nawiązano wiele kontaktów, nowych przyjaźni i wyrażono chęć częstszych kontaktów. 

Wspaniałą atmosferę stworzyli wszyscy uczestnicy spotkania. Dziękujemy im za tak liczne przybycie. W dalszej kolejności chcielibyśmy wyrazić swą wdzięczność gminie Drawsko Pomorskie za udostępnienie spichlerza oraz Nadleśnictwu Drawsko Pomorskie za pomoc w realizacji inicjatywy oraz wszystkim osobom, które pomagały i wpierały dzisiejsze przygotowania. Nie byłoby tej imprezy, gdyby nie pasja Romualda Kurzątkowskiego, od lat zaangażowanego w działania na rzecz jankowskiego spichlerza. To Romuald był inicjatorem całego przedsięwzięcia, za co, Romku, serdecznie dziękujemy!

Dział: Odkrywcy
poniedziałek, 19 marzec 2012 22:39

Właściciel Gawrońca i skandal dyplomatyczny

Na kolejną wyprawę w przeszłość udamy się do wsi Gawroniec i tam w pobliżu oryginalnej okrągłej budowli miejscowego kościółka cofniemy się w czasie aż XVIII stulecia, kiedy zamek Falkenburg (dziś Złocieniec) i wielka złocieniecka posiadłość ziemska zostały odziedziczone przez gawroniecką linię rodu von Borcke.  Pierwszym właścicielem tego miasta (Złocieniec był wówczas miastem prywatnym), który pochodził z Gawrońca, był Georg Matthias von Borcke, kanclerz Nowej Marchii. Dlaczego Borkowie z Gawrońca objęli złocieniecką posiadłość? Powód jest prozaiczny: linia ich złocienieckich krewniaków wygasła.

Wejście do krypty w gawronieckim kościele
Wejście do krypty w gawronieckim kościele

Okrągła budowla świątyni w Gawrońcu kryje w sobie kilka ciekawych pamiątek historycznych, my jednak skupimy się dziś na jej podziemnej części. Budynek kościoła wzniesiono na początku XIX wieku, ale znajdująca się pod ołtarzem stara krypta z pewnością była elementem wcześniejszej siedemnastowiecznej budowli. W zasadzie, żeby zerknąć do wnętrza krypty wystarczy zaopatrzyć się w latarkę i zajrzeć do niewielkiego okienka piwnicznego znajdującego się w zachodniej części budowli. Można też wsunąć obiektyw aparatu i próbować pstryknąć zdjęcie. Krypta ze względu na duży stopień jej dewastacji nie jest dostępna dla turystów. Wejście do niej jest dobrze ukryte przed intruzami i bardzo trudno je odnaleźć bez pomocy osób wtajemniczonych.

Zwiedzenie starego grobowca jest zawsze fascynującym przeżyciem dla badacza historii, a takich miejsc jest na Pojezierzu Drawskim stosunkowo niewiele. Kiedy znalazłem się w czeluściach gawronieckiej krypty pierwszym elementem, który rzucił mi się w oczy była bardzo dobrze zachowana i pięknie zdobiona trumna Georga Matthiasa von Borcke, wewnątrz której znajdują się zabalsamowane w sposób naturalny zwłoki tego dawnego właściciela Gawrońca i Złocieńca.

Niestety inne osoby pochowane w gawronieckiej krypcie nie miały tyle szczęścia, gdyż ich trumny zostały zniszczone, a ludzkie szczątki walają się na podłodze. Trzeba bardzo uważać, żeby nie nadepnąć na szczątki dawnych członków rodziny von Borcke, co zresztą nie do końca mi się udało. Prawdopodobnie do krypty dostali się przed kilkudziesięciu laty „poszukiwacze skarbów”, chociaż właściwiej jest nazwać ich złodziejami i wandalami. Dziś nie sposób powiedzieć, kto poza Georgiem Mathiasem został tam pochowany. Możemy się jedynie domyślać, że była to małżonka Georga Mathiasa, Elisabeth Maria von Blankenburg. Rozbitych trumien jest jednak więcej, więc być może spoczywają tam inni kuzyni Georga Mathiasa. Być może pochowano tutaj również późniejszych właścicieli wsi.

W 1976 r. kryptę odwiedziła grupa osób z Akademickiego Klubu Tyrystycznego „Kroki” ze Szczecina. W tym czasie wszystkie trumny były jeszcze całe i nakryte wiekami. Kiedy sześć lat później w 1982 r. kryptę odwiedzał Janusz A. Rekowski Schw. robiła ona wrażenie kilkakrotnie splądrowanej. Pan Janusz wykonał wtedy spektakularne zdjęcie naturalnie zmumifikowanych zwłok Georga Mathiasa von Borcke, które pozwolił mi publikować w celach niekomercyjnych, co niniejszym czynię.

Zdjęcie zwłok Georga Mathiasa von Borcke wykonane 8 sierpnia 1982 r. przez J. A. Rekowskiego Schw.
Zdjęcie zwłok Georga Mathiasa von Borcke wykonane 8 sierpnia 1982 r. przez J. A. Rekowskiego Schw.
 
Grobowiec w podziemiach gawronieckiego kościółka z trumną Georga Matthiasa von Borcke (stan obecny). Po lewej stronie zniszczone trumny innych osób pochowanych w tej krypcie. Fot. J. Leszczełowski
 
Grobowiec w podziemiach gawronieckiego kościółka z trumną Georga Matthiasa von Borcke (stan obecny). Po lewej stronie zniszczone trumny innych osób pochowanych w tej krypcie. Fot. J. Leszczełowski

Znakomitym źródłem informacji okazała się tablica nagrobna z dość dobrze zachowanym napisem, którego większą część udało mi się odczytać:

Dobroduszny i dobrze urodzony pan Georg Matthias Borcke tajny radca przy jego królewskim majestacie Prus, kanclerz nowomarchijskiego rządu. Dziedziczny właściciel Falkenburga i Gersdorfu (Gawrońca), urodzony 11 stycznia 1671 r., 5 grudnia 1701 r. ożeniony ze szlachetnie urodzoną panną Elisabeth Marią von Blankenburg z domu Friedland w Wielkopolsce zmarł … 14 Juli 1740 …

Georg Matthias odziedziczył Złocieniec po śmierci swojego brata Filipa, dlatego pewnie za swoją prawdziwą siedzibę uważał Gawroniec i tam właśnie w rodzinnym grobowcu kazał się pochować.

Piękna tablica nagrobna Georga Matthiasa von Borcke |0|Piękna tablica nagrobna Georga Matthiasa von Borcke
Piękna tablica nagrobna Georga Matthiasa von Borcke 
 
 

Inaczej było z urodzonym w Gawrońcu synem Georga Mathiasa - Casparem Wilhelmem von Borcke, który został pochowany w 1748 r. w rodzinnym grobowcu na złocienieckim cmentarzu. Grobowiec ten znajduje się w pobliżu obecnego polskiego cmentarza i jego podziemna część zachowała się, jednak została zasypana ziemią. Tymczasem pochowany tam Caspar Wilhelm był chyba najwybitniejszym członkiem rodu von Borcke.

Po lewej stronie zniszczone trumny innych osób pochowanych w tej krypcie. Fot. J. Leszczełowski
 
Zachowane fragmenty grobowca rodziny von Borcke na złocienieckim cmentarzu

Caspar Wilhelm von Borcke urodził się 30 sierpnia 1704 r. w Gawrońcu lub w Złocieńcu (według autobiografii Caspar miał urodzić się właśnie w Złocieńcu) jako najstarszy syn Georga Mathiasa von Borcke i Elisabeth Marii von Borcke z domu von Blankenburg. Zdobył bardzo staranne wykształcenie. Do szesnastego roku życia uczył się w Złocieńcu pod kierunkiem prywatnych nauczycieli, potem ukończył gimnazjum Gdańsku. Studiował na uniwersytetach Królewcu i Halle.

Od 1730 Caspar Wilhelm służył jako dyplomata króla Prus Fryderyka Wilhelma I na dworach w Kopenhadze i Brunszwiku. Jego kariera dyplomaty i zaufanego radcy królewskiego rozwijała się znakomicie i wkrótce mianowany został wysłannikiem królestwa Prus na dwór w Londynie, gdzie przytrafiła mu się dość przykra afera.

Otóż pasją króla Fryderyka Wilhelma były udoskonalanie i rozbudowa pruskiej armii, choć wcale nie był wielkim wojownikiem. Dzięki temu doczekał się nawet przydomka „Der Soldatenkönig“ („Król żołnierzy“). Oczkiem w głowie Fryderyka Wilhelma był jego gwardyjski 6 Regiment Królewski, do którego rekrutowano żołnierzy o wzroście przekraczającym 6 stóp, czyli 188 cm. Z tego też powodu tę jednostkę nazywano potocznie „Lange Kerls”, czyli „Długie Chłopy”. W Polsce przyjęła się inna nazwa: „Pułk Olbrzymów”.  W ówczesnych czasach wcale nie było łatwo znaleźć tak wysokich mężczyzn, dlatego zadowalano się niekiedy grenadierami o niższym wzroście. Tymczasem król pruski w tajemnicy organizował rekrutację wysokich mężczyzn niemal w całej Europie. Zadanie tajnego naboru w Anglii otrzymał również Caspar Wilhelm von Borcke. Trzeba dodać, że prawo angielskie zabraniało rekrutacji do obcych wojsk poddanych króla brytyjskiego. Obiektem zainteresowania wysłannika króla pruskiego stał się wkrótce mieszkający w Irlandii James Kirkland, który był prawdziwym olbrzymem, gdyż mierzył podobno 217 cm. Von Borcke i król Pruski wymieniali entuzjastyczne listy wychwalając irlandzkiego kandydata na grenadiera, przy czym w korespondencji stosowali rodzaj szyfru, nazywając Kirklanda „Irlandzkim koniem“, co miało przekonać ewentualnych czytelników listu, że chodziło jedynie o zakup ogiera. Niestety, na nic się to zdało i starania von Borckego wyszły na jaw. Oburzony rząd brytyjski wymusił natychmiastowe odwołanie Caspara Wilhelma. Pruski wysłannik nie mógł uczestniczyć nawet w pożegnalnej audiencji, co było wyraźnym znakiem niechęci i utraty zaufania.

Po lewej: pruski grenadier z tzw.
Po lewej: pruski grenadier z tzw. Pułku Olbrzymów. Po prawej: Caspar Wilhelm von Borcke
Artykuł Pierwsza wzmianka o wsi Chlebowo-Klebow
Pruscy grenadierzy w natarciu. Obraz K. Röchlinga

Fryderyk Wilhelm docenił jednak poświęcenie swojego dyplomaty i w dowodzie wielkiego zaufania skierował go jako „upełnomocnionego ministra” na dwór cesarski w Wiedniu. Po powrocie do Berlina w 1740 r. von Borcke został mianowany przez nowego króla Fryderyka II Wielkiego „rzeczywistym i tajnym państwowym ministrem wojny i gabinetu do spraw zagranicznych”. W 1745 r. poślubił Sophie Charlotte von Kikoll, a już dwa lata później 8 marca 1747 r. zmarł nagle na wskutek zakażenia w obrębie miednicy. Pochowany został w rodzinnym grobowcu w Złocieńcu. 

Pamiętać należy, że Caspar Wilhelm był nie tylko dyplomatą, lecz również uzdolnionym literatem, tłumaczem i naukowcem, ale to już opowieść zasługująca na odrębny artykuł.

 

Dział: Odkrywcy
czwartek, 15 marzec 2012 10:02

Pierwsza wzmianka o wsi Chlebowo/Klebow

Wieś Chlebowo leży w pobliżu wschodniego brzegu jeziora Siecino, z dala od miejskiego zgiełku i ważniejszych szlaków komunikacyjnych. Opowieść o dziejach tej miejscowości i kilku intrygujących pamiątkach historycznych zajęłaby dość dużo miejsca, dlatego w tym artykule skupię się na opisie pewnego burzliwego epizodu, dzięki któremu osada Klebow wyłoniła się po raz pierwszy z dziejowych mroków. Wydarzenie, o którym opowiem, związane było z wojną trzynastoletnią i w większym lub mniejszym stopniu dotyczyło czterech piętnastowiecznych państw: Królestwa Polskiego, Księstwa Słupskiego, Marchii Brandenburskiej i Państwa Zakonu Krzyżackiego. Z kilku publikacji o Ziemi Drawskiej możemy dowiedzieć się, że wieś Chlebowo została pierwszy raz wspomniana w dokumentach źródłowych w 1467 r., gdyż miała być wtedy zajęta przez nieopłacony oddział najemnych żołnierzy pod dowództwem niejakiego kapitana Schranka von Nossungk. Żołnierze ci brali wcześniej udział w wojnie trzynastoletniej, walcząc po polskiej stronie i mieli nie otrzymać należnego im żołdu od króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka (i).

Nie będę ukrywał, że dość sceptycznie podchodziłem do tej wzmianki, gdyż autor popularnej monografii powiatu drawskiego (Rudolf Ruprecht) nie wskazał źródeł pochodzenia tej informacji. Poszedłem jednak tym intrygującym tropem i już po kilku godzinach doszedłem do przekonania, że wzmianka jest jednak wiarygodna i dotyczy najbardziej interesującego zdarzenia w całej historii Chlebowa. Zacząłem od poszukiwania informacji dotyczących osoby Schranka von Nossungk. Ponieważ nie jestem specjalistą od wojny trzynastoletniej, najpierw zapuściłem sieci w Internecie. Od kilku lat trwa intensywny proces cyfryzacji starych, ciekawych publikacji i materiałów źródłowych, który realizowany jest na kilku polskich uczelniach. W rozrastających się bibliotekach cyfrowych znajdują materiały, których w ostatnich latach bezskutecznie poszukiwałem, a na wyprawę do którejś z klasycznych wielkich bibliotek pomorskich często brakowało mi czasu. Tak więc za pośrednictwem ogólnoświatowej sieci komputerowej odszukałem nazwisko rotmistrza Schranka w elektronicznej wersji „Księgi żołdu związku pruskiego z okresu wojny trzynastoletniej” (ii) , która została wydana i opracowana przez polskiego historyka A. Czacharowskiego w 1969 r. W księdze tej zapisano: Noch 120 gulden haben wir beczalt Lorencz Schranke von Herrn Ulrich Czirwonka (Jeszcze 120 guldenów zapłaciliśmy Lorenzowi Schranke przez Urlicha Czirwonkę). Jest to informacja o wypłacie należnego żołdu Lorenzowi Schranke za pośrednictwem Ulricha Czirwonki. Ten ostatni to Czech Oldrzych Czerwonka, dowódca krzyżackiej załogi Malborka, który przeszedł na polską stronę, oddając potężne zamczysko Polakom. Później dostał za te zasługi trzy starostwa. Wspomniana księga żołdu potwierdza, że Oldrzych otrzymał pieniądze od rady miejskiej Torunia na żołd dla podległych mu rot pieszych. Jednym z jego żołnierzy był ów Lorenz Schranke lub Wawrzyniec Schrank z Notczyngen, odnotowany w Chlebowie przez Brandenburczyków jako Schrank von Nossungk. Był on jednym z wybitnych dowódców rot pieszych polskich wojsk zaciężnych. Jego nazwisko pojawia się w wielu źródłach aż do 1488 r., później pewnie umarł. Wsławił się dzielnym wojowaniem pod Brodnicą. W 1457 r. słychać było o nim w Oliwie, gdzie wraz z Gotardem z Radlina i sześciuset żołnierzami przygotował do obrony polskie opactwo, otaczając je szańcami i rowami. W 1465 r. Schrank miał mniej szczęścia, gdyż dostał się do niewoli krzyżackiej pod Starogardem, z której został uwolniony po polskim zwycięstwie i zdobyciu Chojnic w 1466 r. Jeszcze tego samego roku, kiedy prawdopodobnie Wawrzyniec Schrank dowodził polską załogą zdobytych wcześniej Chojnic, zdarzył się interesujący nas incydent. Kazimierz Jagiellończyk rzeczywiście spóźniał się z żołdem, więc Schrank postanowił wyprawić się na ziemie Księstwa Słupskiego, żeby zdobyć trochę łupów i zaopatrzenia dla swego licznego oddziału. Napisał o tym Jan Długosz:

„W tym samym czasie najemni żołnierze, tak króla, jak i mistrza, żeby nie wydało się, że działają dla wypłaty żołdu, cierpiący z powodu próżnowania, zebrawszy razem orszak złożony z dwu tysięcy pod wodzą Jana Schranka, wbrew rozkazowi króla i mistrza przechodząc do ziemi słupskiej, która była w rękach księcia słupskiego, zajmują gród Pełcznicę (Połczyn – przypis JL) i spędzają tam cały okres zimy, nie zwracając uwagi na rozkazy króla, który dwukrotnie […] kazał im stąd odejść. Wówczas też został zagarnięty pozostający pod zarządem Jana Marcinkowskiego Kaszubę zamek królewski Drahim przez jednego ze słupczan, do którego należała Pełcznica. Dlatego uzgodniono, że Polak ustąpi z Pełcznicy, a Sas z Drahimia. W ten sposób przywrócono pokój między Schrankiem a księciem słupskim, który osobiście otoczył czterema tysiącami Schranka i jego ludzi w Pełcznicy” (iii) .

Czego dowiadujemy się z tekstu Długosza? Nieopłacone wojsko pod dowództwem Schranka zdobywa Połczyn leżący w granicach Księstwa Słupskiego i należący między innymi do rodziny von Manteuffel. Ci ostatni tracą swój Połczyn przepędzeni przez najemników, ale zdobywają Drahim, gdzie rządził starosta Jan von Wedel nazwany przez Długosza Janem Marcinkowskim Kaszubą. Żołnierze Schranka pozostają w Połczynie aż do wiosny 1467 r. Wtedy to właśnie jakichś ich oddział zajął Chlebowo, dzięki czemu pierwszy raz wymieniono tę miejscowość. Pamiętać należy, że Chlebowo należało do sąsiedniej Marchii Brandenburskiej a nie do Księstwa Słupskiego, ale to było Schrankowi i jego żołnierzom obojętne. W ten sposób zadarł już z kolejnym władcą. Polskiego króla nie słuchał, napadł na ziemię księcia pomorskiego, a łupił wioski margrabiego brandenburskiego. Nic dziwnego, że wkrótce wpadł w tarapaty i został oblężony w Połczynie. Jakoś jednak udało mu się wyjść z tych kłopotów cało, a łaski króla polskiego odzyskał pewnie dlatego, że przyczynił się do odzyskania zajętego przez pomorzan Drahimia

si żołnierze zaciężni z okresu wojny trzynastoletniej
 
Piesi żołnierze zaciężni z okresu wojny trzynastoletniej
 

Ciekawym szczegółem podanym przez Jana Długosza jest fakt, ze Schrank zebrał swój oddział z najemników, którzy walczyli po obu stronach polsko-krzyżackiego konfliktu. Innymi słowy Chlebowo  zostało zajęte przez oddział polsko-krzyżackich zaciężnych żołnierzy. W tym czasie łączył ich wspólny interes. Skończyła się wojna i władcy zaczęli się spóźniać z wypłatą żołdu. Trzeba było więc szukać środków do życia, a może nawet nowych „pracodawców”.
Długosz nie wspominał jednak nic o złupionym Chlebowie, powstaje więc pytanie, skąd pochodzi ta informacja? Źródło wskazał Paul von Niessen w monografii Drawska Pomorskiego napisanej w 1897 r. (iv)  Otóż na postępowanie polskich żołnierzy zaciężnych poskarżył się 11 stycznia 1467 roku rezydujący w Drawsku urzędnik brandenburski Mikołaj Barwegh i to właśnie on jako pierwszy umieścił w dokumencie pisanym informację o wsi Klebow.


Paul von Niessen przedstawił wydarzenia w Połczynie w nieco innym świetle. Otóż po zawarciu pokoju toruńskiego najemnicy Schranka szukali nowego zatrudnienia i dlatego właśnie udali się na pogranicze pomorsko-brandenburskie. Rozgrywał się tam dość ostry konflikt między margrabią Fryderykiem II a księciem pomorskim Erykiem II. Według Paula von Niessena po zajęciu Połczyna przez Schranka doszło do negocjacji z Fryderykiem II, który chciał wziąć ten liczny i zaprawiony w bojach oddział na swój żołd. Zawarto nawet stosowny układ, ale kiedy margrabia Fryderyk stanął z oddziałem wojska w Choszcznie, najemnicy Schranka złamali zawarty układ i nie dołączyli do wojsk brandenburskich. Tymczasem książe Eryk II zdobywając Drahim postawił oddział Schranka w trudnej sytuacji, odcinając mu drogę odwrotu w kierunku Polski. Pewnie dlatego żołnierze zdecydowali się na marsz w kierunku południowym i rozłożyli się na leżach we wschodniej części powiatu drawskiego, czyli na ziemi brandenburskiej. Wtedy właśnie zajęli Chlebowo i Gawroniec, pustosząc te miejscowości. Mikołaj Barwegh próbował skłonić żołnierzy Schranka, żeby ci zaopatrywali się w chleb i piwo w Drawsku, płacąc za tę żywność, zamiast łupić biednych ludzi.  
Warto wspomnieć o dodatkowym szczególe dotyczący opisywanego zdarzenia, który opisany został się w książce o historii Połczyna autorstwa Ryszarda Maske (v) . Ten znawca historii Połczyna Zdroju twierdzi mianowicie, że Drahim został opanowany przez Petera von Glasenapp. Ta informacja nie jest sprzeczna z opisem Długosza, gdyż Połczyn należał wówczas również do rodu von Glasenapp, nie tylko do Manteuflów.

si żołnierze zaciężni z okresu wojny trzynastoletniej
 
Polscy żołnierze zaciężni według J. Matejki.

Na zakończenie dodajmy, że powyższy barwny epizod nie jest związany tylko z historią Chlebowa, lecz co najmniej w równym stopniu dotyczy dziejów Gawrońca, Połczyna Zdroju, Starego Drawska i Drawska Pomorskiego.

i. Ruprecht, Der Landkreis Dramburg. Chronik fuer Heimatfreunde, 1976 r., s. 175
ii. Czacharowski, Księga żołdu związku pruskiego z okresu wojny trzynastoletniej 1454-1466, 1969r. s. 101
iii. Dlugosz Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiegos...wydanie z 2006 r. s. 181
iv. Niessen, Geschichte der Stadt Dramburg, 1897 r., s. 100-101
v. Maske, Gesichte der Stadt Bad Polzin in Pommern, 1937 r. s. 41-42

 

Dział: Odkrywcy
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM