Wyświetlenie artykułów z etykietą: Jezioro Drawsko

niedziela, 01 czerwiec 2014 00:00

Ratowali przewróconą łódź na jez. Drawsko

Dziś (1 czerwca) jednostka z OSP Czaplinek została zadysponowana do przewróconej łodzi na jeziorze Drawsko. Po zwodowaniu łodzi i dotarciu na miejsce zdarzenia stwierdzono, że łódź kabinowa znajduje się w pozycji "na grzyba", a żeglarze znajdują się już na brzegu. 

Zadaniem strażaków było obrócenie do góry masztem jachtu oraz odholowanie go wspólnie z ratownikami WOPR do brzegu. W działaniach udział brali: 1 zastęp OSP Czaplinek oraz ratownicy WOPR.

 

Dział: Czaplinek
czwartek, 15 maj 2014 00:00

Zdobyty zamek i opuszczony kościół

Na północ od Piaseczna leży obszar, który kryje wiele zagadek przeszłości. Piesza wyprawa w tym kierunku może przynieść zapalonemu turyście wiele interesujących wrażeń. Wspaniałe łąki wzgórza i majestatyczne Jezioro Drawskie widoczne z każdego wzniesienia. Znajdują się tam trzy obiekty, pochodzące z różnych okresów dziejów tych okolic. Dzielą je setki lat, dlatego nasza wycieczka będzie jednocześnie wyprawą w czwarty wymiar. Wybrałem się w te okolice w czasie jednego z pięknych listopadowych wieczorów w 2011 r. Już na początku mojej wycieczki słońce chyliło się ku zachodowi i z każdą minutą robiło się coraz ciemniej. Było zimno i bezchmurnie, a wspaniała przejrzystość powietrza dodawała uroku całej okolicy. Na zachodzie cały horyzont ozdobiony był gamą różnych odcieni czerwieni przechodzących w fiolet i w końcu w nocny granat. Natomiast całą wschodnią stronę zajmowało widoczne w oddali Jezioro Drawskie, którego brzegi porastał wąski pas drzew. Pogłębiający się półmrok czynił okolicę bardziej tajemniczą, a w pewnej chwili nad jeziorem pojawiła się wielka tarcza księżyca, którego światło odbijało się od spokojnej tafli wody jeziora. Między brzegiem a widoczną w oddali Syrenią Wyspą utworzył się szeroki srebrny szlak. Chyba właśnie w takich chwilach w ludzkiej wyobraźni powstawały legendy o wiedźmach, zaginionych dzwonach i kobietach-rybach. Nie mogłem wybrać lepszej pory dla wyprawy w te okolice.

***

Piaseczno (dawniej Blummenwerder) to osada o bardzo starej metryce, gdyż już w 1361 r. mistrz zakonu joannitów Hermann von Wereberge wydał przywilej, na mocy którego przekazał wieś jako lenno dwóm braciom Ludekinowi i Georgowi z rodu von der Goltzów. Była to pierwsza wzmianka o tej miejscowości, która powstała zapewne w połowie czternastego wieku. 

Szczegółowe dzieje wsi nie są przedmiotem tego artykułu. Dla naszych rozważań istotne jest, że w XVI wieku ludność w posiadłości ziemskiej rodziny von der Goltz, wraz z jej właścicielami przeszła na protestantyzm. Jak grzyby po deszczu powstawały wtedy ewangelickie kościoły. W 1555 roku wzniesiono kościółek w Piasecznie, który został poświęcony przez pastora z Siemczyna Johanna Gruetzmachera. Trudno powiedzieć jak wyglądała ta pierwsza świątynia. Nie była to solidna budowla, gdyż już po pięćdziesięciu latach wniesiono w tym samym miejscu nowy ryglowy kościół. Co ciekawe, osada Piaseczno nie leżała wtedy w miejscu, w którym odnajdziemy ją dzisiaj, czyli nad północnym brzegiem jeziora Piasecznik Wielki, lecz kilkaset metrów dalej na północ. W ciągu wieków Piaseczno odbyło więc swoistą wędrówkę w kierunku jeziora. 

Piaseczno podobnie jak sąsiednie Rzepowo zostało sprzedane przez Goltzów królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi III. Kilka lat później w 1793 r. wieś odkupił ówczesny właściciel Siemczyna tajny radca Henryk August von Arnim. Jednak do bardzo ważnych przemian w tej osadzie doszło w 1812 r., kiedy wieś kupił Johann Gottfried Gruetzmacher [v]. Był to potomek pastora Johanna Gruetzmachera, który w szesnastym wieku poświęcił kościół w Piasecznie. Zanim stał się właścicielem ziemskim w Piasecznie, Gruetzmacher  mieszkał w Świerczynie, gdzie posiadał gospodarstwo i tytuł wolnego sołtysa lennego (Freischulze). Zbudował on majątek ziemski i nową osadę na południe od ówczesnej wsi nad brzegiem jeziora Wielki Piasecznik. Wkrótce stara osada wokół dawnego kościółka zaczęła się wyludniać. Według Fritza Bahra [i] mieszkańcy starego Piaseczna nie osiedlili się w nowej wsi, lecz przenosili się raczej do Rzepowa i Siemczyna. Przy majątku ziemskim powstało więc zupełnie nowe Piaseczno, którego mieszkańcy korzystali jedynie z cmentarzyka położonego na dziedzińcu starego kościółka. Chłopskie chałupy w dawnej wsi rozebrano a obejścia przeznaczono na pola uprawne. Przez długie lata miejscowi rolnicy natrafiali podczas orki na resztki dawnych gospodarstw. W nowym miejscu energiczny Johann Gottfried Gruetzmachaer zbudował szkołę i w 1819 r. kościół (według innych źródeł w 1820 r.). Te poważne inwestycje zrealizował z własnych środków, pomimo kryzysu ekonomicznego, który ogarniał pruskie państwo.

Uzbrojeni w podstawową wiedzę o historii wsi wyruszymy teraz na wyprawę w poszukiwaniu historycznych pamiątek, ale tym razem nie do obecnej wsi, ale do miejsca jej  pierwotnego położenia i dalej nad Drawę, która wpada do Zatoki Rzepowskiej. Po minięciu obecnego kościółka i budynku spichlerza ruszymy drogę polną, która wiedzie z Piaseczna prosto na północ. Po kilkuset metrach po lewej stronie dostrzeżemy zadrzewiony wzgórek. To właśnie tam wznosił się niegdyś stary kościół, a wokół rozmieszczona była stara osada. Do tego miejsca można dojść, idąc miedzami między polami uprawnymi.

Jak już wspomniałem, po likwidacji starej osady w tym miejscu znajdował niewielki cmentarzyk. 80 lat temu odwiedził go i opisał pastor Fritz Bahr, który odnalazł tam wyraźne fundamenty starej świątyni zbudowane z polnych kamieni. Założyciel nowej wsi Johann Gottfried Gruetzmacher zmarł 1825 r. i został pochowany właśnie w tym miejscu. W księdze siemczyńskiej parafi znajdował się pod tą datą następujący zapis:

„Johann Gottfried Gruetzmacher, patron kościoła i właściciel ziemski w Blumenwerder, zmarł 20 maja na gorączkę nerwową w wieku 55 lat. Błodzy są zmarli, którzy umierają w Bogu. Odpoczywają od swej pracy, lecz ich dzieła pozostaną po nich” [ii]. 

Zdjęcie satelitarne (źródło: maps.google.com), na którym dostrzec można obiekty, które odwiedzimy w tej wędrówce. Przerywaną linią zaznaczyłem drogę dojścia do ruin starego kościółka.

W latach trzydziestych XX w. pastor Fritz Bahr odszukał na starym cmentarzu nagrobek Gruetzmachera. Nad mogiłą stał żeliwny krzyż z napisem:

„Johann Gottfried Gruetzmacher, geboren den 10. Juni 1770 gestorben den 20. Mai 1825”  [iii].

Minęło 80 lat, czy dziś możliwe jest odnalezienie śladów starego kościółka? Tak. W zasadzie niewiele się zmieniło. Dziedziniec kościelny otoczony jest dość dobrze zachowanym kamiennym ogrodzeniem. Cały teren cmentarzyka porośnięty jest barwinkiem. Ku mojemu zaskoczeniu odnalazłem też bez trudu kamienne fundamenty dawnego kościółka. Nie ma już niestety żeliwnego krzyża, który pewnie padł ofiarą złomiarzy, lecz widoczne jest jeszcze miejsce pochówku dawnego właściciela Piaseczna.

Kościelne wzgórze. Listopad 2011 r. Fot. J. Leszczełowski

Otoczone barwinkiem resztki nagrobka Johanna Gottfrieda Gruetzmachera. Fot. J. Leszczełowski

W poszukiwaniu kolejnego obiektu powędrujemy teraz nieco dalej na północ, w kierunku krótkiego odcinka Drawy, który łączy Jeziora Drawskie i Rzepowskie. I tym razem cofniemy się w czasie o następne trzysta lat do początków XVI w., kiedy na tym terenie powstawały pierwsze chrześcijańskie osady.

Na mapach z okresu międzywojennego można znaleźć intrygujący obiekt położony dwa kilometry na północ od wsi Piaseczno. Jest to niewielkie wzgórze leżące nad brzegiem Jeziora Drawskiego. Wzgórze otoczone było ze wszystkich stron przez podmokłe tereny, a prowadziła do niego jedynie wąska grobla. Na wspomnianych mapach znajdziemy podpis: ruiny zamku Arendsburg. Okazuje się jednak, że na większości map miejsce to jest wskazywane fałszywie, gdyż, jak stwierdził pastor Fritz Bahr z Siemczyna, dawna twierdza znajdowała się w rzeczywistości kilkaset metrów dalej na północny wschód na wzgórzu leżącym bezpośrednio na południowym brzegu Drawy. Dziewiętnastowieczni mieszkańcy Piaseczna nazywali to miejsce „Arndsburgiem” i potrafili bezbłędnie doprowadzić tam badacza dawnych tajemnic historii.

Okolice wsi Piaseczno. Po lewej: błędne wskazanie miejsca dawnego zamku Arendsburg, po prawej położenie prawidłowe

Dziś nie jest łatwo dostać się do Arendsburga, gdyż otaczają go bagna. Miałem nieco szczęścia, gdyż jesienią 2011 r. długo nie było jakichkolwiek opadów i pomimo zapadającego zmroku odnalazłem dość grząską ścieżkę, która doprowadziła mnie do zamkowego wzgórza. Miejsce to miało niewątpliwe walory obronne, otaczają je bagna, które niegdyś były prawdopodobnie znacznie bardziej niebezpieczne niż dziś, a od północy u stóp wzgórza płynie nieco leniwie Drawa. Żeby odnaleźć ślady dawnego drewniano-ceglanego zameczku trzeba byłoby usunąć wierzchnią warstwę ziemi. Ślady po wykopach archeologicznych, wykonanych na początku XIX wieku, widoczne są jeszcze dziś.

Brak dokumentów, które wprost mówiłyby o wzniesieniu zamku Arendsburg.  Prawdopodobnie powstał w czasach, gdy na tych ziemiach gospodarzyły zakony rycerskie najpierw templariuszy a następnie joannitów. Ci ostatni dysponowali czterema zamkami: Tempelburg w Czaplinku (wzniesiony jeszcze przez templariuszy), Johannisburg w Machlinach, Arendsburg i Drahim. Przetrwał tylko ten ostatni. Werner Lemke  [iv] wyrażał przypuszczenie, że nazwa zamku Arendsburg może oznaczać, iż zbudował go zasadźca Drawska Pomorskiego (1297) - Arndt von der Goltz. Hipotezę tę wzmacnia lektura zapisów wspomnianego już dokumentu z 1361 r. Na jego mocy mistrz zakonu joannitów Herman von Werberge powierzał braciom Ludekinowi i Georgowi von der Goltz wieś Piaseczno. Bardzo istotną wskazówką jest fakt, że obaj bracia byli synami wspomnianego Arndta. Pogłębiona analiza przywileju z 1361 r. pozwala odkryć wzmianki powiązane z zameczkiem Arendsburg. Czytamy tam między innymi, że przekazane zostało „reiciacula” zwane „Die Were”, które położone jest nad rzeką nazywaną Drawe (Drawa) między jeziorami Draviczyk (Drawskie) i Reepou (Rzepowo). Słowo „reiciacula” jest zupełnie niezrozumiałe, ale w dalszej części tekstu mamy podpowiedź. „Reiciacula” nazywane jest „Die Were”, które to słowo wywodzi się niewątpliwie od „die Wehr”, czyli „obrona”. Jeśli dodamy do tego bardzo precyzyjne określenie położenia tego obiektu, uzyskamy przekonanie bliskie pewności, że wzmianka dotyczyła małej twierdzy nad Drawą, czyli Arendsburga.

Walka o zamek według średniowiecznej ryciny (Die Weltchronik)

Niejaki Karol Bauer, dziewiętnastowieczny badacz regionalnych dziejów z Czaplinka, opisał w bardzo wiarygodny sposób wykopaliska, jakie przeprowadzono na wzgórzu zamkowym w 1820 r., i których bezpośrednim świadkiem był znany nam już właściciel majątku w Piasecznie Johannes Gottfried Gruetzmacher. Podczas prac udało się odkryć fundamenty dawnego zameczku, znajdujące się na głębokości około 11 stóp. Twierdza była zbudowana na planie kwadratu o boku 50 stóp. Fundamenty zrobiono z czerwonej cegły, kamieni i gliny. Pokrywała je warstwa popiołu, co świadczyło, że zameczek padł ofiarą pożaru. Wśród popiołów odnaleziono stalową zbroję, w której znajdował się jeszcze szkielet średniowiecznego rycerza. Obok leżały też: para ostróg z zębatymi kółkami, metalowa rękawica i stopiony częściowo hełm. Ponadto wokół walały się liczne groty strzał. Jeden z nich tkwił zresztą bardzo mocno w kręgosłupie szkieletu, co pozwala przypuszczać, że trafienie strzałą było przyczyną śmierci rycerza. Dziewiętnastowieczni badacze przypuszczali, że zamek został zdobyty i zniszczony od strony zachodniej, gdzie rozegrała się prawdopodobnie krwawa walka. Znaleziono tam aż 50 grotów strzał i liczne ludzkie kości w tym czaszkę z dość dobrze zachowanym uzębieniem [vi].

Na temat zniszczenia zamku można snuć różne domysły. Ślady odkryte w 1820 roku wskazują, że ostateczna walka rozegrała się wtedy, gdy wojsko dość powszechnie używało łuków, co świadczyłoby, że starcie musiało mieć miejsce wcześniej niż w XV wieku. W 1378 r. doszło do ataku wojsk księcia pomorskiego Swantibora na posiadłości joannitów. Ofiarą najazdu padły wtedy zameczki w Czaplinku (Tempelburg) i w Machlinach (Johannisburg). Możliwe, że Pomorzanie zaatakowali i zniszczyli również mały Arendsburg. Inna hipoteza opiera się na pewnych niejasnościach związanych z omawianym już dokumentem z 1361 r. Niektóre słowa są tam nieczytelne, więc nie wszystko jest do końca jasne. Fritz Bahr zauważył, że z tych nieco zagmatwanych sformułowań, można odczytać, iż zamek w Arendsburgu był zrujnowany już w 1361 r. i wymagał odbudowy „w dogodniejszym czasie”. Jak było naprawdę? Tego nie dowiemy się chyba już nigdy.      

Miejsce, w którym wznosił się niegdyś zamek Arendsburg. Fot. K. Połeć

Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że wokół tak tajemniczego miejsca krążyły miejscowe legendy. Dość intrygujące zdarzenie miało miejsce w latach trzydziestych XIX w., kiedy wzgórze należało do jednego z miejscowych chłopów:

  • Przeklęty miecz z zamku Arendsburg

Pewien chłop z Piaseczna postanowił wykorzystać teren wzgórza nazywanego „Arndsburg” do uprawy ziemniaków. Zabrał się do orania ziemi, gdy nagle pług uderzył o jakiś metalowy przedmiot. Rolnik wstrzymał woły i sięgnął po zagadkowe znalezisko. Ku swemu zdumieniu wyciągnął z ziemi wspaniały średniowieczny miecz. Nikt dziś nie wie, co się wydarzyło chwilę później. W każdym razie przerażony chłop szybko zakopał miecz z powrotem w ziemi i powrócił do swej chałupy. Nikomu nic nie powiedział o zdarzeniu i nigdy więcej nie próbował uprawiać ziemi na miejscu starego zamku. Dopiero na łożu śmierci opowiedział o przeklętym mieczu swoim dzieciom, ostrzegając je przed zbliżaniem się do starego Arendsburga.

Powyższa historia została przytoczona jako autentyczne wydarzenie w sprawozdaniu Karola Bauera z 1830 r [vii]. Kontynuując podróż w piątym wymiarze, wymiarze ludzkiej wyobraźni posłuchamy innej legendy, zaczerpniętej ze zbiorku Doktora Heinricha Roggego, który opisuje, że wzgórze Arndsburga otoczone było w okresie międzywojennym podmokłymi łąkami. W kierunku wzgórza miał wtedy prowadzić tylko pojedynczy nasyp, na końcu którego leżała kupa kamieni polnych nazywana przez miejscowych chłopów „Więzieniem” [viii] . Inną ciekawą informacją jest fakt, że miejscowi nazywali to wzgórze również Blocksbergiem, co czyniło to miejscem legendarnych zlotów czarownic. Opowiedzmy teraz legendę związaną z tą nazwą:

Wiedźmy lecą na Blocksberg

  • Czarownice z Arndsburga

W Noc Walpurgii (30 kwietnia) nocny wartownik ze wsi Piaseczno dojrzał trzy czarownice, które dosiadając przetaki leciały z Arndsburga/Blocksbergu w kierunku wsi. Wartownik rzucił kijem w kierunku jednej jędzy tak zręcznie, że trafił przetak wywracając go w odwrotna stronę. Przetak nie mógł lecieć w takim stanie i czarownica runęła na ziemię. Nie mogła się poruszyć, gdyż przydusił ją przetak. Dwie jej koleżanki, nie oglądając się za sobą, oddaliły się szybko. Trafiona wiedźma zaczęła prosić strażnika, żeby ją wypuścił, gdyż jak twierdziła, w ciągu godziny musi powrócić do Arndsburga. Wartownik kopnął przetak wywracając go z powrotem w pierwotne położenie, co umożliwiło odlot czarownicy. Wiedźma zawołała wesoło „Hop, hop na Blocksberg!”. Kiedy mężczyzna obejrzał swój but, zobaczył, że jest całkiem rozerwany i nie ma obcasa. Takie to było wiedźmie „podziękowanie”.

To nie wszystkie tajemnice związane z intrygującym obszarem na północ od Piaseczna. Artykuł jest i tak przydługi, więc tym razem nie opowiem o odnajdowanych tu cmentarzyskach, o starożytnym ludzkim siedlisku, które niektórzy badacze uważali za miejsce składania ofiar z ludzi. Opowiem o tym innym razem …

  • i  F. Bahr, Auf dem alten Kirchenhuegel bei Blumenwerder, Unser Pommerland, zeszyt 5, Szczecin, 1932, s. 170-171.
  • ii  Tamże.
  • iii  F. Bahr, Auf dem alten Kirchenhuegel bei Blumenwerder, Unser Pommerland, zeszyt 5, Szczecin, 1932, s. 170-171.
  • iv  W. Lemke, Zur Siedlugsgeschichte des Landes Tempelburg. Unser Pommernland, zeszyt 5. s. 138.
  • v  4. Jahresbericht der Gesellschaft fuer pommersche Geschichte und Alterstumurkunde, 1830, s. 31-33.
  • vi  Tamże. 
  • vii  Tamże.
  • viii  H. Rogge, Der Sagenkranz von Neustettin, Neustettin 1922, s. 114-115
Dział: Odkrywcy
czwartek, 24 kwiecień 2014 00:00

Legendarne wyspy na Jeziorze Drawskim

Teren położony na północ od wsi Piaseczno (dawniej Blummenwerder), znajdujący się między Drawą a jeziorami Drawskim i Rzepowskim jest od dawna jednym z ulubionych celów moich wędrówek w pięciu wymiarach (trzy wymiary geometryczne, czas i wymiar ludzkiej wyobraźni). Ten stosunkowo niewielki obszar roi się od pamiątek historycznych z bardzo oddalonych od siebie czasów. Zapomniane ruiny szesnastowiecznego kościółka, mała średniowieczna twierdza, ślady starożytnych siedlisk, cmentarzysk a według niektórych badaczy nawet miejsce składania ofiar z ludzi. Dziś jednak opowiem o dwóch wyspach znajdujących na Jeziorze Drawskim. 

Ten weekendowy artykuł oprócz informacji historycznych zaoferuje Państwu podróż w piąty wymiar, który jest dla mnie wymiarem ludzkiej wyobraźni. Innymi słowy opowiem kilka dawnych legend związanych z wyspami na Jeziorze Drawskim. Przy czym są to legendy, które opowiadała mieszkająca w okolicach ludność i dlatego, według mnie, należą również do historii naszego regionu. 

Będąc nad brzegiem rozległej zatoki Rzepowskiej Jeziora Drawskiego, warto przyjrzeć się jej bliżej widocznym stąd wyspom i zagłębić się w ich historię. Zatoka Rzepowska ma zupełnie inny kształt niż leżące na południe od niej wąskie i długie zatoki Henrykowska i Rękawicka. Charakterystyczną cechą tej zatoki jest występowanie licznych wysp, które w różnych okresach zamieniały się w półwyspy i odwrotnie. Fakt, że dwukrotnie obniżano poziom lustra wody Jeziora Drawsko oraz częste kaprysy pogody sprawiały, że na mapach z różnych okresów wyspa Dębowy Ostrów (Eichwerder) stawała się na przemian półwyspem lub wyspą. Podobnie działo się ze wysepką Sprockenwerder. Ostatecznie obydwie wyspy stały się bezimiennymi półwyspami. Pozostały jednak cztery wyspy, które mają następujące współczesne nazwy: Zachodnia, Środkowa, Mokra i Bagienna. W naszej opowieści skupimy się na tych dwóch ostatnich.

Rozpoczniemy od opowieści o wyspie Mokrej, która niegdyś nazywana była Syrenim Ostrowem, czyli po niemiecku Jungfernwerder. Słowo „Jungfern” ma w języku niemieckim różne znaczenia. Współcześnie najbardziej popularne tłumaczenie to „dziewica”. Jednak tłumaczenie Wyspa Dziewic lub co gorsza Dziewicza Wyspa byłoby błędne w tym przypadku. Żeby odnaleźć właściwą interpretację tej nazwy, trzeba zagłębić się z bogaty zbiór starych miejscowych legend i odnaleźć zapomnianą legendę o syrenach, które podobno tam widywano. Nieco archaiczne słowa „Jungfern” lub „Wasserjungfern” należy w tym przypadku tłumaczyć właśnie jako „syrena”. Mamy więc Jungfernwerder, czyli Syreni Ostrów. Nie jest to jedyny przypadek powiązania nazwy geograficznej z legendą o syrenach na pojezierzu Drawskim. Na północ od Złocieńca znajduje się np. Jezioro Młode dawniej Jungfernsee, czyli Jezioro Syrenie. O tym jeziorze również opowiadano syrenią legendę, którą pięknie opowiedział w swoim wierszu przedwojenny regionalista Anton Heller.

Wyspa Jungfernwerder została uwidoczniona na mapie Sotzmanna z 1789 roku. Niestety, mapa ta nie jest zbyt dokładna i nie mogę wykluczyć możliwości, że jako Jungfernwerder zilustrowana została nieco większa wyspa o późniejszej nazwie Sprockwerder (dziś półwysep). Pod koniec XVIII wieku używano dość powszechnie nazwy Jungfernwerder, która później musiała jednak popaść w zapomnienie. W latach trzydziestych dwudziestego wieku wyspa Mokra nosiła nazwę Olchowej – Ellerwerder („Eller” to dawna gwarowa nazwa olchy).

Niezależnie od okresu i poziomu lustra Jeziora Drawskiego Syreni Ostrów zawsze był widoczny na wodach zatoki Rzepowskiej. Być może ta stabilność skłoniła ludzi do osiedlenia się na tej wysepce. Stało się to w ramach akcji kolonizacyjnej na Pomorzu zainicjowanej przez Fryderyka Wielkiego. Osuszano bagna i rąbano lasy pojawiały się nowe wsie i osady. W 1742 r. rozpoczęto wyrąb bukowego lasu na wielkiej wyspie Bielawie. Pewnie znajdujący się tam dziś wielki buk-pomnik przyrody pamięta te czasy. Podobne prace ruszyły na Syrenim i Dębim Ostrowie. Potem założono folwarki na Bielawie (Wapienny Ostrów, Kalkwerder) i na Syrenim Ostrowie. Stały się one częścią majątku ziemskiego w Drahimiu. Dębowy Ostrów  pozostał niezamieszkany, ale robotnicy rolni z Syreniego Ostrowa uprawiali tam ziemię. Ten stan rzeczy nie zmienił się w 1779 roku kiedy wyspy zostały opisane przez Ludwika Wilhelma Brueggemanna w jego monumentalnym dziele „Ausführliche Beschreibung des gegenwärtigen Zustandes des Königlich Preussischen Herzogthums Vor- und Hinter-Pommern” („Wyczerpujący opis stanu rzeczy na królewsko-pruskim Pomorzu Przednim i Zachodnim”). W późniejszym okresie folwarki na wyspach zostały wydzierżawione a w końcu sprzedane. W dobie kryzysu pomorskiego rolnictwa niewielki folwark na małej Syreniej Wyspie nie miał szans przetrwania i ludzie opuścili to miejsce. 

Po opowiedzeniu krótkiej historii ludzkiego osadnictwa na Syrenim Ostrowie przejdźmy do legend, którym zawdzięcza on swą nazwę:  

  • Tragiczny połów

W Piasecznie starsi ludzie opowiadali, że nad wielką zatoką Jeziora Drawskiego spotkać można syreny, które wabią swoim cudownym śpiewem naiwnych ludzi i oczarowują ich swą magią. Wiedzeni magiczną siłą ludzie wchodzili wtedy do wody, narażając się na śmierć przez utopienie. Ich dusze pozostawały potem na zawsze w podwodnych syrenich domostwach. Syreny żywić się miały wodą i promieniami słonecznymi. W zatoce w pobliżu wsi Piaseczno znajdowała się wyspa, w pobliżu której widywano nurkujące syreny. Było to przeklęte miejsce. Młodzi rybacy z Drahimia, nie bacząc na ostrzeżenia bardziej doświadczonych kolegów, zarzucali swe sieci w pobliżu tej wyspy. Nie wierzyli, że połowy w takim miejscu przynieść mogą tylko nieszczęście. Pewnego dnia dwóch z nich ciągnąc sieć z rybami poczuli, że jest ona wyjątkowo ciężka. Wkrótce potem z przerażeniem stwierdzili, że w sieci błysnęła postać syreny, która w wielkiej złości rozerwała sieć i z furią uderzyła w drewnianą łódź. Nieszczęśni młodzieńcy runęli do wzburzonej wody. Tylko jeden z nich, który znakomicie pływał, dotarł do brzegu ratując swe życie (i).

Po lewej u góry mapa z okresy międzywojennego, gdzie Syreni Ostrów nosi nazwę Olchowego Ostrowa. Po prawej u góry: mapa z lat pięćdziesiątych XX w. U dołu po lewej: mapa z lat osiemdziesiątych XX w. U dołu po prawej stan obecny według maps.google.com. Polskie nazwy wysp mają ahistoryczny charakter: Zachodnia (dawniej Niebenwerder), Środkowa, Bagienna (dawniej Lindenwerder lub Lindwerder) i Mokra (Ellerwerder lub Jungfernwerder). 

Dodajmy jeszcze, że legendę tę spisał i przekazał autorowi zbioru szczecineckich legend niejaki U. Karbe z Piaseczna. Nazwisko Karbe nosiła rodzina właścicieli majątku ziemskiego w Piasecznie, której członkowie musieli być zafascynowani miejscowym światem legend, gdyż we wspomnianym zbiorku Urlicha Benzla znajdziemy kilkanaście innych legend przekazanych przez dwie osoby o nazwisku Karbe. Nieco mniej efektowną legendę dotyczącą syren z Jeziora Drawskiego znaleźć można w innym zborze legend:

  • Kąpiel w dzień świętego Jana

Według innej legendy znajdującej w zbiorze Prof. Rogge (ii) syrenę można było ujrzeć w południe w dzień świętego Jana. Pewnego dnia chłopi z Piaseczna pracowali w polu nad Jeziorem Drawskim, gdzie doniesiono im ze wsi obiad. Kiedy w spokoju posilali się, ujrzeli, że w jeziorze kąpały się dziewczęta, w pobliżu miejsca gdzie panny z Piaseczna suszyły swoje niebieskie, czerwone i białe suknie na krzewach. Wkrótce nad zatokę przybiegły zaalarmowane panny z Piaseczna, gdyż obawiały się, że to dziewczyny z Czaplinka, przybyły w te okolice, żeby odebrać im ich piękne suknie. Kiedy jednak się pojawiły, kąpiące się dziewczęta zniknęły. Były to niewątpliwie syreny. 

Jak widać nie są to zbyt skomplikowane i efektowne legendy, ale tak bywa z legendami, które opowiadane są przez dawnych mieszkańców okolic. Nie są to utwory artystyczne, lecz nieskomplikowane ludowe przekazy. Moim zdaniem, legendy te mają jednak wyjątkowy urok.

Niebezpieczne spotkanie rybaka z syreną

Opowiemy jeszcze o wyspie o współczesnej nazwie Bagienna. Właściwie już chciałem zakończyć opowieść o zatoce Rzepowskiej, gdy zauważyłem ciekawą wzmiankę w artykule doktora Artura Zechlina „Der Neustettiner Kreis. Historisch-topographisch dargestellt” („Powiat szczecinecki przedstawiony w ujęciu historyczno-topograficznym”) opublikowanym w 1886 r. w czasopiśmie Baltische Studien (iii). Informacja dotyczyła barwnej dziewiętnastowiecznej legendy dotyczącej wyspy Bagienna, którą wtedy nazywano Lindwerder. 

W latach osiemdziesiątych XIX wieku doktor Zechlin płynął łódką z Dębowego Ostrowa do Czaplinka. Przewożący go stary rybak opowiedział mu piękna legendę, której nie znajdziemy w zbiorach Urlicha Benzla, czy też profesora Roggego. W swoim artykule Artur Zechlin wymienia obok wyspy Bielawy (Kalkwerder) dwie mniejsze wyspy Jungfernwerder i Lindwerder. Ta ostatnia nazwa musiała zostać później przekształcona do formy „Lindenwerder”. Nie wiedząc, o pierwotnym brzmieniu, można tłumaczyć to przekształcone miano jako „Ostrów Lipowy”. Jednak pierwotna nazwa miała zupełnie inne nie związane z lipą pochodzenie, gdyż wiązała się ze starą legendy o Lindwurmie, czyli potworze przypominającym nieco smoka, a przez Słowian nazywanym Żmijem. Pierwotną nazwę należałoby przetłumaczyć więc jako Żmijowy Ostrów. Według legendy opowiedzianej przez starego rybaka Lindwurm żył właśnie na tej wyspie.

Kąpiące się syreny i Lindwurm. Ilustracje autorstwa A. Rackhama

  • Żmij i księżniczka

Przed setkami lat na Żmijowym Ostrowie żył straszny i bezlitosny Lindwurm, przed którym drżała cała okolica. Rybacy z trwogą omijali Rzepowską Zatokę w obawie o swe życie. Wieść niosła, że potwór porwał bardzo piękną księżniczkę i więził ją na małej niedostępnej wyspie. Pogłoski o urodzie więzionej panny dotarły do najodleglejszych zakątków kraju i zewsząd ściągali żądni chwały i dzielni rycerze, którzy pragnęli pokonać Lindwurma i uwolnić przepiękną księżniczkę. Niestety potwór okazywał się nadzwyczaj silny i zręczny. Żaden ze szlachetnych przybyszy nie potrafił mu dorównać i ginął w nierównej walce. Coraz więcej kości nieszczęsnych rycerzy wyścielało dno Zatoki Rzepowskiej. Wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei dla uwięzionej dziewczyny, gdy na wyspie pojawił się nowy śmiałek. Nie chwycił on jednak za oręż, jak czynili to jego poprzednicy, lecz zaczął śpiewać, a głos miał piękny. Wyjątkowy głos młodego rycerza wywabił z wielkiej nory Lindwurma. Potwór wsłuchał się w cudowny śpiew i oczarowany wpadł w odrętwienie. Na to właśnie czekał młodzieniec. Chwycił za miecz i z rozmachem ciął potwora przez łeb. Księżniczka była wolna. Jednak ku rozpaczy dzielnego rycerza uwolniona panna nie chciała wyjść za niego, ponieważ wcześniej złożyła ślubowanie, że gdy zostanie uwolniona z rąk potwora poświęci swe życie Bogu. I tak piękna księżniczka została mniszką a zrozpaczony rycerz odjechał w nieznane.

  • I Benzel, Pommersche Maerchen und Sagen, 1980 s.25-26  O. Karbe zasłyszane w Blummenwerder
  • II Rogge, Der Sagenkranz von Neustettin, Neustettin 1922, s. 109
  • III Zechlin Der Neustettiner Kreis. Historisch-topographisch dargestellt, Baltische Studien 1886 r., s. 36 

 

Dział: E-publikacje
wtorek, 17 grudzień 2013 21:07

Jaka cisza na j. Drawsko?

W dniu 11 grudnia b.r. uczestniczyłem w pierwszym posiedzeniu Rady Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Zachodniopomorskiego. Rada została powołana na 5-letnią kadencję uchwałą Zarządu Województwa i stanowi organ opiniodawczo-doradczy w odniesieniu do parków krajobrazowych kierowanych przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Zachodniopomorskiego. W skład Rady wchodzi 18 osób z terenu naszego województwa, reprezentujących: samorządy, nadleśnictwa, służby ochrony przyrody i leśne, urzędy zajmujące się ochroną środowiska, gestorów branży turystycznej i biznes. Są to: Mariusz Adamski, Bogdan Andziak, Ryszard Dobracki, Andrzej Grzana, Janina Jasnowska, Sylwia Jurzyk-Nordlow, Cezary Korkosz, Adam Kośmider, Andrzej Kreft, Sylwester Major, Tomasz Płowens, Arkadiusz Popiół, Andrzej Racinowski, Ewa Stanecka, Jan Maranda, Barbara Wójcik, Marek Woś i Mieczysław Zachaś. Naszą Gminę reprezentuję w Radzie razem z Bogdanem Andziakiem, właścicielem pałacu w Siemczynie.

Zasadniczymi punktami porządku obrad były:

  • wybór przewodniczącego oraz zastępcy przewodniczącego;
  • przyjęcie Regulaminu Rady;
  • przyjęcie projektu Uchwały Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego w  sprawie Drawskiego Parku Krajobrazowego.

Na przewodniczącego Rady zgłoszono dwie kandydatury: Adama Kośmidra i Mieczysława Zachasia. Wybór odbył się w głosowaniu tajnym. Większością głosów zostałem wybrany na przewodniczącego Rady Zespołu Parków Krajobrazowych naszego województwa. Jest to sukces naszej Gminy. Regulamin działania Rady został przyjęty po poprawkach zaproponowanych przez członków Rady.  Uchwałę w sprawie DPK Sejmik musi podjąć, aby możliwe było opracowanie przez dyrektora ZPK – Dorotę Janicką, planu ochrony parku, w którym zawarte będą m.in. zakazy i nakazy związane z funkcjonowaniem parku. Drawski Park Krajobrazowy obejmuje obszar o powierzchni 38360 ha, położony jest w gminach: Barwice (2132 ha), Borne Sulinowo (1506 ha), Połczyn Zdrój (9050 ha), Czaplinek (14584 ha), Ostrowice (5099 ha) i Złocieniec (5986 ha). Otulina parku obejmuje obszar o powierzchni 23560 ha, położona jest w gminach: Barwice (3176 ha), Borne Sulinowo (4921 ha), Połczyn Zdrój (4116 ha), Czaplinek (5207 ha), Ostrowice (3026 ha) i Złocieniec (3111 ha).

W uchwale zawarto cele ochrony Parku dotyczące wartości przyrodniczych, geologicznych, historycznych i kulturowych oraz walorów krajobrazowych. Wprowadzono też trzynaście różnych zakazów, w tym zakaz używania łodzi motorowych i innego sprzętu motorowego na otwartych zbiornikach wodnych, czyli m.in. na j. Drawsko, które w całości leży w granicach Drawskiego Parku Krajobrazowego. W odniesieniu to zakazów wprowadzono szereg odstępstw, umożliwiających racjonalną gospodarkę rolną, leśną i zagospodarowanie przestrzenne. My, jako gmina Czaplinek, szczególnie byliśmy zainteresowani poluzowaniem zakazów dotyczących strefy ciszy. Starania w tej kwestii prowadzone były praktycznie przez całą poprzednią kadencję, oraz przez ostatnie trzy lata. Dzisiaj możemy mówić o połowie sukcesu. W projekcie uchwały znalazły się następujące zapisy: 

  • Artykuł jest zapowiedzią 87 wydania Kuriera Czaplineckiego

„Dla obszaru Jeziora Drawsko i Jeziora Siecino w części wskazanej w załączniku, zakaz nie dotyczy używania:

a/ statków o napędzie mechanicznym używanych wyłącznie do celów sportowych lub rekreacyjnych, emitujących hałas do 55 dB – w okresie od 1 lipca do 31 października w godzinach od 10.00 do 18.00.

b/ statków o napędzie mechanicznym wykonujących regularny przewóz osób według określonego rozkładu, zarejestrowanych w rejestrze o którym mowa w art. 18 ust. 1 ustawy o żegludze śródlądowej, emitujących hałas do 55 dB w okresie od 1 maja do 31 października w godzinach 10.00 do 18.00.

c/ statków do amatorskiego połowu ryb o napędzie spalinowym i elektrycznym o mocy do 5 kW w okresie od 1 maja do 31 października”.

Przekładając te zapisy na bardziej zrozumiały język, oznacza to, że na j. Drawsko:

- w okresie letnim (lipiec – październik) można będzie używać motorówek w celach sportowych i rekreacyjnych bez ograniczeń mocy, powodujących hałas do 55 dB (co przy nowoczesnych silnikach nie powinno stanowić żadnej bariery), ale na ograniczonym i oznaczonym obszarze. Dostępna będzie otwarta przestrzeń jeziora, praktycznie do wyspy Bielawy, za wyjątkiem zatok. Mapę tego akwenu opublikujemy po wejściu uchwały w życie;

- w okresie maj – październik po jeziorze będą mogły kursować stateczki spacerowe (docelowo tramwaje wodne), ale po wyznaczonych trasach, także do zatok;

- wędkarze będą mogli pływać po całym jeziorze, łącznie z zatokami, w ciągu całej doby, w okresie maj – październik, wykorzystując silniki o mocy do 5 kW.

Na mocy poluzowania zakazów, po jeziorze będzie mogła pływać także Straż Miejska. O drugiej połowie sukcesu będziemy mogli powiedzieć wówczas, kiedy proponowany powyżej projekt uchwały zostanie przyjęty przez Sejmik Wojewódzki. Wcześniej projekt uchwały będą opiniować jeszcze m.in. prawnicy wojewódzcy, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Regionalna Rada Ochrony Przyrody.  Mam nadzieję, że zmian w projekcie nie będzie, i w nowym sezonie letnim będziemy mogli zaoferować mieszkańcom i turystom nowe możliwości wykorzystania walorów j. Drawsko dla celów sportowych i rekreacyjnych.

Dział: Czaplinek
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM