Wyświetlenie artykułów z etykietą: sztuka

poniedziałek, 03 listopad 2014 00:00

Smak młodzieżowego teatru

Herb Kalisza Pomorskiego, na którym widnieje orzeł polujący na zająca, ma nie tylko niezwykłą historię, ale także ukryte znaczenia. Czy można o nich powiedzieć i wyczerpująco, i ciekawie? Już 11 listopada, w Święto Niepodległości, impresje na temat tego herbu zaprezentuje licealna grupa teatralna „Klepsydra”, występując na scenie Miejsko- Gminnego Ośrodka Kultury w Kaliszu Pomorskim.

Kilkunastu młodych aktorów odegra swoje role w pięciu aktach, które pokażą wieloznaczność oraz ponadczasowość wymowy kaliskiego herbu. Pomoże w tym barwna scenografia oraz porywająca choreografia – wszystko w autorskim opracowaniu reżysera spektaklu Joanny Mączkowskiej, polonistki kaliskiego LO oraz absolwentki reżyserii  krakowskiej PWST (filia we Wrocławiu). Warsztaty prowadzone przez opiekunkę „Klepsydry” dają niemałe efekty. Poza pokonywaniem własnych słabości i radością działań w grupie, uczniowski zespół osiąga także sukcesy w konkursach. Jury na Wojewódzkim Przeglądzie  Amatorskich Zespołów Teatralnych  w Świdwinie doceniło „Klepsydrę”, zaliczając ją do trójki najlepszych w naszym województwie.

Scenariusz spektaklu, nad którym obecnie pracuje grupa,  pełen jest zaskakujących zwrotów oraz odnośników do współczesności. Jak podkreśla urodzony i zakochany w Kaliszu Pomorskim jego autor, Bogumił Kurylczyk, absolwent filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, ten scenariusz napisała sama historia. Wystarczająco niezwykła, by poczuć dumę ze związku z takim miejscem na ziemi, które posiada jedyny w swoim rodzaju herb. Symbol równowagi oraz harmonii rozumu z siłą.

Uczniowie - aktorzy, wcielając się na licznych próbach to w orła, to w zająca, to w siłę, to w rozum, nie tylko odczuwają, ale i zaprezentują widzom smak młodzieżowego teatru. Gdzie bez zbędnych słów, bez dydaktyzmu, dociera do myśli - jak zwiewny, ciepły wiatr - poczucie historycznej prawdy, piękna i dobra.

Spektakl powstał we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy razem” oraz Urzędem Miejskim w Kaliszu Pomorskim. 

 

Dział: Kalisz Pomorski
sobota, 21 czerwiec 2014 00:00

Widowisko Przystań „Happy end”

Na nowo otwartej przystani nad Bobrowem Wielkim, jako pierwsze na pomoście stanowiącym jednocześnie estradę pod gołym niebem, pojawiły się zjawy, paradując przed publicznością w korowodzie barwnego widowiska, opartego na motywach starych, kaliskich legend. Według scenariusza i w reżyserii Joanny Mączkowskiej oraz Bogumiła Kurylczyka wystąpili w poniedziałek, 16. czerwca, licealiści z grupy teatralnej „Klepsydra” i panie z zespołu „Violki”. Najpierw, piękna lecz biedna Liza, zakochana w bogatym kominiarczyku, postanowiła oszukać diabła by zdobyć pieniądze na posag. Czort jednak oszukać się nie dał i tylko dlatego, że Liza chciała go wywieść w pole z miłości, a nie z chytrości – zamiast jej skręcić kark, oszpecił dziewczynę wyrywając z głowy wszystkie włosy. 

Łysa Lisa, po niemiecku Kahl Lise, dała według legendy nazwę średniowiecznemu miastu Kahl-Liese, czyli Kallies, czyli dzisiejszy Kalisz Pomorski. Wywód to mocno naciągany, ale w bajkach wszystko jest możliwe. Dlatego oszpecona i wygnana z miasta łysa Liza zwróciła się o pomoc do jeziornych rusałek.Rusałki, bardzo ponętne i niegłupie, zaprosiły diabłów na dyskotekę stawiając wszakże jeden warunek: kto z zabawy pierwszy czmychnie, ten będzie musiał spełnić życzenie zwycięskiej strony. One, jeśli przegrają, dadzą znaleziony w jeziorze skarb.

- A jakie będzie to wasze życzenie? – zapytał rusałki diabeł zwany Czarnym Jeźdźcem, zanim telefonicznie porozumiał się z piekłem, uzyskując od Lucyfera zgodę na przyjęcie tego zakładu. Rusałki zdradziły, że zażądają przywrócenia włosów łysej Lizie oraz odczarowania jej umiłowanego Kominiarczyka, zaklętego w pień drzewa.

Kiedy rozpoczęły się tańce, obok ponętnych rusałek pojawiły się szpetne wiedźmy. I gdy nagle rozległ się marsz weselny Mendelssohna, wiedźmy zrzuciły czarne okrycia ukazując ślubne suknie i welony. Takiej żony nie życzył sobie żaden diabeł, więc czarcia drużyna czmychnęła w komplecie, przegrywając zakład. Zanim spektakl zakończył się happy endem, czyli  przywróceniem dawnej postaci Lizie i Kominiarczykowi, na przyjeziornej scenie rozegrał się jeszcze jeden diabli dramat. Mianowicie, Czarny Jeździec, zgubił podczas ucieczki ogon. A wiedźmy zgodziły się go oddać pod warunkiem przemienienia ich w dziewice równie piękne jak rusałki. Taka pointa nie mogła się nie podobać publiczności, licznie przybyłej w ciepły, czerwcowy wieczór na nową przystań. Każdy mógł poczuć się odmienionym na lepsze, skoro zło zostało na scenie ukarane, a zwyciężyła miłość, dobro i piękno.

Spektakl zrealizowano dzięki współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” i Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim. A wśród widzów byli m.in. Starosta Drawski - Stanisław Cybula, Burmistrz Kalisza Pomorskiego - Michał Hypki, Przewodnicząca Rady Miejskiej- Renata Effenberg-Nawrot, Dyrektor Kaliskiego Liceum -Joanna Kulesza.  

Organizatorzy dziękują za wypożyczony sprzęt nagłaśniający Miejsko-Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Kaliszu Pomorskim  i Antoniemu Gadzinie.

 

 

Dział: Kalisz Pomorski

Grupa teatralna Wesołe Moliki działająca przy Bibliotece Publicznej w Złocieńcu, zdobyła tytuł laureata Wojewódzkich Prezentacji Amatorskich Zespołów Teatralnych!!! Przegląd odbył się 16 maja w Świdwińskim Ośrodku Kultury, a w rywalizacji wzięło udział aż siedemnaście zespołów.

Wesołe Moliki w składzie: Ola Komorowska, Kornela Duda, Jagoda Springer, Andżelika Zając, Dominika Jaśkiewicz, Kinga Byszewska, Daria Trzciniecka i Marcysia Luc -zaprezentowały miniatury dramatyczne z "Teatrzyku Zielona Gęś" K.I. Gałczyńskiego, w reżyserii Bartosza Kowalczyka. Dziękujemy Bartkowi oraz pani Basi Bielak za prowadzenie zespołu i cierpliwość na próbach :) Dziewczynki gorąco ściskamy i życzymy kolejnych sukcesów!

 

Dział: Złocieniec
niedziela, 11 maj 2014 00:00

Rzeźba - rękodzieło Marty Frankowskiej

Niedziela to doskonały dzień, aby zaprezentować internautom coś innego. Są to rzeźby Marty Frankowskiej, na które natknąłem się w Internecie. Mimo, że dzieł tych nie widziałem na żywo, to ich zdjęcia zrobiły na mnie duże wrażenie. Dziś na DSI prezentuję fragment rękodzieła Marty Frankowskiej - mieszkanki Złocieńca.

Oczywiście przed napisaniem artykułu o zgodę na publikację zdjęć poprosiłem autorkę. Marta Frankowska jest ze Złocieńca. Swoją przygodę rozpoczęła 10 lat temu całkiem przypadkowo podczas kursu batiku. Wtedy pochłonęła ją pochodząca z Indonezji technika malowania płótna farbami i pokrywania go woskiem.

Z czasem jednak zaczęła szukać czegoś innego i wtedy jej uwagę przykuła rzeźba, którą można wykonać z plastycznej masy ekologicznej na bazie wody, tkaniny, papieru ,kamienia a następnie utwardzonej  i pomalowanej.

Artystka jest samoukiem, a swój warsztat doskonali przez nowe inspiracje i wyzwania twórcze. Początkowo były to nieśmiałe figurki. Z czasem kiedy pokazała znajomym swoje prace okazało się że oceniane były bardzo wysoko. To dodało artystce odwagi i swoje dokonania zaprezentowała na Facebooku, gdzie można odnaleźć profil Marty Frankowskiej. Tam również można się z Panią Martą skontaktować. Jej rzeźby mogą stanąć w ogrodzie, domu, biurze czy tarasie. 

Na żywo dzieła można zobaczyć w Lubieszewie w gastronomii „Ryby Lubie”, a już dziś w galerii DSI.

Marta Frankowska

Dział: Złocieniec
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM