Wyświetlenie artykułów z etykietą: Joana Mączkowska

czwartek, 13 listopad 2014 00:00

Sześć aktów patriotycznego pojednania

Po każdym z pięciu aktów sztuki, wystawionej w Święto Niepodległości na scenie Miejsko- Gminnego Ośrodka Kultury w Kaliszu Pomorskim – były wielkie brawaa  widzowie, którzy zapełnili całą salę, włączali się w odgrywane sceny. Akt szósty, muzyczny i ostatni, zakończył się wspólnym odśpiewaniem „Roty” i „Hymnu” oraz owacjami. A przede wszystkim głębokim, jednoczącym aktorów i publiczność poczuciem patriotycznego pojednania. Dumy z Ojczyzny dużej i małej. Bo temat przewodni spektaklu, zaprezentowanego przez młodzież z  grupy teatralnej „Klepsydra”, działającej przy kaliskim Liceum, stanowił niezwykły herb Kalisza Pomorskiego. Niezwykły, bo choć liczący siedem stuleci, wyrażający zawsze aktualne przesłanie o walce rozumu z siłą, i sile mądrości, jaką daje ich zjednoczenie. Reżyserem spektaklu jak i koordynatorem całej uroczystości była Joanna Mączkowska - polonistka w kaliskim LO, absolwentka reżyserii krakowskiej PWST (filia we Wrocławiu).

Na początku orzeł i zając, zwierzęta widniejące w herbie Kalisza Pomorskiego, przybrały na scenie ludzkie postaci. Oto Józef Orzeł zaatakował pod miejscowym Ratuszem, na ul. Wolności, swojego sąsiada Stanisława Zająca. Jak stwierdził, w celach wyższych, gdyż chciał odegrać uliczne performance nawiązujące do miejskiej symboliki. Ale jego artystyczne działania opacznie uznano za bijatykę, i zakończono sporządzeniem sadowego wniosku o napaść.

Drugi akt sztuki rozegrał się w szkolnej klasie. Tam dzieci pokłóconych sąsiadów: Julia Zając i Romek Orzeł nie kryli, że mają się ku sobie. A na dodatek Julia przedstawiła na lekcji historii taką interpretację symboliki kaliskiego herbu, że koledzy aż zatańczyli z krzesłami. Jak powiedziała, tylko pozornie na tym herbie orzeł złapał zająca. Złapał go bowiem na niby, gdyż zając chciał dać się schwytać, co widać po jego rozanielonej minie. Podobnie jak kobieta, która pozwala mężczyźnie niby zwyciężać, a w rzeczywistości zrealizować jej plan, gdyż chciała dać mu się złapać, czyli go zdobyć.

Innego zdania byli występujący w akcie trzecim – czterej brandenburscy margrabiowie, którzy jesienią roku 1303 nadali Kaliszowi Pomorskiemu prawa miejskie. Ale i ci butni początkowo zdobywcy, którzy po zabójstwie polskiego króla Przemysła II zagarnęli Pomorze, zostali ujarzmieni na scenie przez nadobne Słowianki. Dalej spektakl, za sprawą choreografii, stał się jeszcze bardziej symboliczny, wyczarowując ruchami aktorów odwieczną walkę dobra ze złem, prawdy i kłamstwa, siły i rozumu. Na końcu bohaterowie z aktu pierwszego podają sobie ręce w geście pojednania, a ich dzieci splatają się w uścisku. I zapraszają widzów na koncert patriotycznych pieśni, czyli akt szósty.

Rozpoczęły go panie z zespołu „Violki”, przypominając legionowe marsze. Następnie soliści z „Klepsydry” wyśpiewali niezapomniane, patriotyczne szlagiery. Po licealistach wystąpiła gimnazjalistka przygotowana przez Alberta Moroza. A po niej chórzyści z kaliskiej Szkoły Podstawowej, których przygotowała,  i również zaśpiewała, Stanisława Górnik. Jej oraz najmłodszym akompaniował Antoni Gadzina. W ten sposób pieśni połączyły wszystkie kaliskie szkoły, uczniów, ich rodziców, nauczycieli i mieszkańców. 

Reżyser, scenograf i choreograf tego widowiska – Joanna Mączkowska, odebrała wiele gratulacji i słów uznania. – Jestem dumna z naszych uczniów, którzy potrafią tyle energii i serca poświęcić sztuce. Sztuce dającej widzom tak wiele wzruszeń, refleksji oraz historycznej wiedzy. Ale to zasługa ich nauczycielki, prowadzącej grupę teatralną „Klepsydra” – stwierdziła na scenie Joanna Kulesza, dyrektor  kaliskiego LO. I rozdała wszystkim występującym słodycze. 

- Cieszę się, że praca uczniów z „Klepsydry” jest doceniana i przez publiczność oraz dyrekcję naszej Szkoły tutaj, i szerzej, bo na Wojewódzkim Przeglądzie Amatorskich Zespołów Teatralnych w Świdwinie zaliczono nas do trójki najlepszych w województwie zachodniopomorskim - spuentowała wysiłek i trud młodzieży Joanna Mączkowska.

Gratulacji nie zabrakło również dla autora scenariusza, urodzonego w Kaliszu Pomorskim dziennikarza z zawodu, a filozofa z wykształcenia, Bogumiła Kurylczyka. Nie mogąc być obecnym na spektaklu, streścił go trzema, odczytanymi przez opiekunkę „Klepsydry”, zdaniami: „Herb Kalisza Pomorskiego jest jednym z najcenniejszych skarbów naszego miasta. Jego przesłanie, że w życiu liczy się harmonia rozumu i siły, czyli siła mądrości - przyświeca każdemu, kto tu się urodził lub tu mieszka. I obojętnie jakie przeszkody postawi przed nim życie - zawsze zwycięży, mając kaliski herb na swojej tarczy”. 

Widowisko powstało we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” oraz Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim. Organizatorzy dziękują Miejsko- Gminnemu Ośrodkowi Kultury za życzliwość i pomoc w jego realizacji.

 

 

 

 

Dział: Kalisz Pomorski
poniedziałek, 03 listopad 2014 00:00

Smak młodzieżowego teatru

Herb Kalisza Pomorskiego, na którym widnieje orzeł polujący na zająca, ma nie tylko niezwykłą historię, ale także ukryte znaczenia. Czy można o nich powiedzieć i wyczerpująco, i ciekawie? Już 11 listopada, w Święto Niepodległości, impresje na temat tego herbu zaprezentuje licealna grupa teatralna „Klepsydra”, występując na scenie Miejsko- Gminnego Ośrodka Kultury w Kaliszu Pomorskim.

Kilkunastu młodych aktorów odegra swoje role w pięciu aktach, które pokażą wieloznaczność oraz ponadczasowość wymowy kaliskiego herbu. Pomoże w tym barwna scenografia oraz porywająca choreografia – wszystko w autorskim opracowaniu reżysera spektaklu Joanny Mączkowskiej, polonistki kaliskiego LO oraz absolwentki reżyserii  krakowskiej PWST (filia we Wrocławiu). Warsztaty prowadzone przez opiekunkę „Klepsydry” dają niemałe efekty. Poza pokonywaniem własnych słabości i radością działań w grupie, uczniowski zespół osiąga także sukcesy w konkursach. Jury na Wojewódzkim Przeglądzie  Amatorskich Zespołów Teatralnych  w Świdwinie doceniło „Klepsydrę”, zaliczając ją do trójki najlepszych w naszym województwie.

Scenariusz spektaklu, nad którym obecnie pracuje grupa,  pełen jest zaskakujących zwrotów oraz odnośników do współczesności. Jak podkreśla urodzony i zakochany w Kaliszu Pomorskim jego autor, Bogumił Kurylczyk, absolwent filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, ten scenariusz napisała sama historia. Wystarczająco niezwykła, by poczuć dumę ze związku z takim miejscem na ziemi, które posiada jedyny w swoim rodzaju herb. Symbol równowagi oraz harmonii rozumu z siłą.

Uczniowie - aktorzy, wcielając się na licznych próbach to w orła, to w zająca, to w siłę, to w rozum, nie tylko odczuwają, ale i zaprezentują widzom smak młodzieżowego teatru. Gdzie bez zbędnych słów, bez dydaktyzmu, dociera do myśli - jak zwiewny, ciepły wiatr - poczucie historycznej prawdy, piękna i dobra.

Spektakl powstał we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy razem” oraz Urzędem Miejskim w Kaliszu Pomorskim. 

 

Dział: Kalisz Pomorski

Najpierw była długa praca. Wyszukiwanie w archiwach, zaglądanie do przeróżnych zakamarków w dwóch dominujących w Kaliszu Pomorskim gmachach: Kościele oraz Czerwonej Szkole. Potem pisanie ich zapomnianej historii, a na końcu prezentacja rezultatów. Tak doszło do spotkania w auli Liceum, we wtorek, 7 października, gdzie odsłonięte zostały tajemnice tych zabytkowych budowli.

Uczniowie z grupy teatralnej „Klepsydra” przeczytali teksty, ilustrowane na ekranie kopiami starych dokumentów, planami, rysunkami oraz pocztówkami. Były też zdjęcia kadry pedagogicznej sprzed lat stu, projekty niezrealizowanego przed wojną, czterokondygnacyjnego łącznika między szkołą a salą gimnastyczną oraz schematy techniczne nadmuchu ciepłego powietrza, jakim niegdyś ogrzewano kaliski kościół. 

Te unikalne dokumenty zgromadzono i opracowano pod kierunkiem Bogumiła Kurylczyka i Joanny Mączkowskiej. Pozwoliły one pokazać nieznane epizody z dziejów Czerwonej Szkoły, a zwłaszcza poznać kto, kiedy i za jakie pieniądze ją wybudował. Podobnie z kaliskim kościołem, gdzie odnaleziono nie tylko korespondencję związaną z jego ufundowaniem przez Fryderyka II, ale i przedwojenne plany samej świątyni oraz nieistniejących dziś budynków parafialnych.

Po zakończeniu obu prezentacji, dyrektor Joanna Kulesza podziękowała publiczności, uczniom zaangażowanym w projekt oraz jego autorom. Przypomnijmy, iż projekt został zrealizowany we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” oraz Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim. Oba teksty: „Tajemnice kaliskiej Czerwonej Szkoły” i „Tajemnice kaliskiego Kościoła”, wraz z ilustracjami, udostępniono na portalu wielopokoleniowym Liceum: liceum.kalisz.pl, w zakładce „Nasz przewodnik”.

 

Dział: Kalisz Pomorski
sobota, 21 czerwiec 2014 00:00

Widowisko Przystań „Happy end”

Na nowo otwartej przystani nad Bobrowem Wielkim, jako pierwsze na pomoście stanowiącym jednocześnie estradę pod gołym niebem, pojawiły się zjawy, paradując przed publicznością w korowodzie barwnego widowiska, opartego na motywach starych, kaliskich legend. Według scenariusza i w reżyserii Joanny Mączkowskiej oraz Bogumiła Kurylczyka wystąpili w poniedziałek, 16. czerwca, licealiści z grupy teatralnej „Klepsydra” i panie z zespołu „Violki”. Najpierw, piękna lecz biedna Liza, zakochana w bogatym kominiarczyku, postanowiła oszukać diabła by zdobyć pieniądze na posag. Czort jednak oszukać się nie dał i tylko dlatego, że Liza chciała go wywieść w pole z miłości, a nie z chytrości – zamiast jej skręcić kark, oszpecił dziewczynę wyrywając z głowy wszystkie włosy. 

Łysa Lisa, po niemiecku Kahl Lise, dała według legendy nazwę średniowiecznemu miastu Kahl-Liese, czyli Kallies, czyli dzisiejszy Kalisz Pomorski. Wywód to mocno naciągany, ale w bajkach wszystko jest możliwe. Dlatego oszpecona i wygnana z miasta łysa Liza zwróciła się o pomoc do jeziornych rusałek.Rusałki, bardzo ponętne i niegłupie, zaprosiły diabłów na dyskotekę stawiając wszakże jeden warunek: kto z zabawy pierwszy czmychnie, ten będzie musiał spełnić życzenie zwycięskiej strony. One, jeśli przegrają, dadzą znaleziony w jeziorze skarb.

- A jakie będzie to wasze życzenie? – zapytał rusałki diabeł zwany Czarnym Jeźdźcem, zanim telefonicznie porozumiał się z piekłem, uzyskując od Lucyfera zgodę na przyjęcie tego zakładu. Rusałki zdradziły, że zażądają przywrócenia włosów łysej Lizie oraz odczarowania jej umiłowanego Kominiarczyka, zaklętego w pień drzewa.

Kiedy rozpoczęły się tańce, obok ponętnych rusałek pojawiły się szpetne wiedźmy. I gdy nagle rozległ się marsz weselny Mendelssohna, wiedźmy zrzuciły czarne okrycia ukazując ślubne suknie i welony. Takiej żony nie życzył sobie żaden diabeł, więc czarcia drużyna czmychnęła w komplecie, przegrywając zakład. Zanim spektakl zakończył się happy endem, czyli  przywróceniem dawnej postaci Lizie i Kominiarczykowi, na przyjeziornej scenie rozegrał się jeszcze jeden diabli dramat. Mianowicie, Czarny Jeździec, zgubił podczas ucieczki ogon. A wiedźmy zgodziły się go oddać pod warunkiem przemienienia ich w dziewice równie piękne jak rusałki. Taka pointa nie mogła się nie podobać publiczności, licznie przybyłej w ciepły, czerwcowy wieczór na nową przystań. Każdy mógł poczuć się odmienionym na lepsze, skoro zło zostało na scenie ukarane, a zwyciężyła miłość, dobro i piękno.

Spektakl zrealizowano dzięki współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” i Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim. A wśród widzów byli m.in. Starosta Drawski - Stanisław Cybula, Burmistrz Kalisza Pomorskiego - Michał Hypki, Przewodnicząca Rady Miejskiej- Renata Effenberg-Nawrot, Dyrektor Kaliskiego Liceum -Joanna Kulesza.  

Organizatorzy dziękują za wypożyczony sprzęt nagłaśniający Miejsko-Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Kaliszu Pomorskim  i Antoniemu Gadzinie.

 

 

Dział: Kalisz Pomorski
wtorek, 19 listopad 2013 20:48

Spektakl "Za kurtyną czasu"

Spektakl „Za kurtyną czasu”, zaprezentowany na scenie Miejsko- Gminnego Ośrodka Kultury w Kaliszu Pomorskim, 11 listopada -  zjednoczył widzów i aktorów, młodych i starszych, tych z miasta i gości z jego okolic. Tak, jak przystało na Święto Niepodległości, w którym serca Polaków biją dla Ojczyzny. Także tej na Pomorzu; o jakże trudnej historii nadawania polskości ziemiom, które wprawdzie były kiedyś nasze, ale siedem wieków temu.

- Z Wileńszczyzny przejechaliśmy do Kalisza Pomorskiego daleką, kilkutygodniową drogę w wagonach towarowych. Miasto po wojnie było zrujnowane. Nienaruszone domy stały tylko na jego obrzeżach. Po skończeniu szkoły pracowałam w prezydium. Z czterema pierwszymi burmistrzami – wspominała na scenie Elżbieta Januszko. Przed nią, z ekranu opowiadała o pierwszych dniach w mieście Walentyna Rulewicz. A na koniec wystąpiła i także zaśpiewała Bolesława Płachta, która z rodziną przybyła do Sienicy już w 1945 roku.

Rodziny z centralnej Polski przyjeżdżały furmankami. Rodziny zza Buga pociągami. I właśnie od przyjazdu parowozu ciągnącego wagony z osadnikami rozpoczął się spektakl w wykonaniu działającej przy kaliskim Liceum, Grupy Teatralnej „Klepsydra”. Aktor - pierwszy burmistrz, zachęcał na scenie przybyszów do zasiedlenia miejscowości. Ci zamieszkali w domach niemieckich rzemieślników i przejęli ich warsztaty. Ale nowy fryzjer nie miał pojęcia o strzyżeniu, a nowy krawiec o szyciu ubrań. Najlepiej wychodziło im rozbieranie budynków na cegłę, których wokół nie brakowało. Budulec ładowano na wagony i wysyłano do Warszawy, w myśl obowiązującego wówczas hasła: „Cały naród buduje swoją stolicę”.

Tu zaczął się spektaklu akt drugi, gdy z kaliskiej cegły Warszawę budowano. Mokotów, Muranów. Siekierki. Blok przy bloku. Wyżej, wyżej. Więcej, więcej. Upychanie, upychanie. Dużo nas! Ale ludziom wrzuconym w te blokowisko doskwierała anonimowość i samotność. Szczęście już wtedy omijało „mrówkowce”, tak jak je omija do dziś.

W akcie trzecim kaliscy „rozbieracze murów” właśnie skończyli układanie na wagonach cegieł z obróconego w niwecz kaliskiego dworca na Dużej Stacji. I razem z burmistrzem oczekiwali na przyjazd pociągu z Warszawy. Stołeczna delegacja miała im podziękować za ofiarne ładowanie budulca. Ale nie przyjechała. Zamiast niej na stację dotarł kolejny pociąg towarowy z wagonami do załadowania… Bo, jak powiedział burmistrz: - Kużden obywatel powinien dać Warszawie nie tylko serce ale i kolejne dziesięć cegieł!

Tę smutną pointę rozweselił występ robotnic, jakie w ramach próby przed oczekiwanym przybyciem kolejnej delegacji z Warszawy, zaśpiewały porywające entuzjazmem pieśni. Było w nich o „kaliskich marzeniach”, pannach, trudzie, rolnikach oraz budowaniu, budowaniu, budowaniu. Natomiast o rozbieraniu ani słowa. Niektóre zwrotki śpiewali z artystkami widzowie. W rolę robotnic wcieliły się Panie z zespołu „VIOLKI-KIBOLKI”.

Potem przemówili ze sceny pierwsi osadnicy, o czym już wspomnieliśmy. Kiedy zabłysły na sali światła, nie żałowano oklasków. Bo też ten spektakl pokazał, jak kochamy naszą małą ojczyznę, dla której pierwsi mieszkańcy z musu albo z wyboru pozostawili swoje domy wiele kilometrów stąd. Niepowtarzalną atmosferę tego przedstawienia oraz próby przed spektaklem znakomicie ilustrują dołączone fotografie.

Spektakl, wyreżyserowany przez Joannę Mączkowską, według scenariusza Bogumiła Kurylczyka i Joanny Mączkowskiej, dofinansowano ze środków NCK i zrealizowano w ramach „Programu Dom Kultury + Inicjatywy lokalne 2013” i współpracy z Miejsko- Gminnym Ośrodkiem Kultury w Kaliszu Pomorskim.

Dział: Kalisz Pomorski
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM