Wyświetlenie artykułów z etykietą: ODKRYWCY

czwartek, 19 październik 2017 16:27

„Marsjańska Twarz” nad jeziorem Drawsko

Czym jest tajemnicza struktura znad jeziora Drawsko, w pobliżu Siemczyna (gm. Czaplinek)? Zaskakujące znalezisko dokonane przy pomocy systemu LIDAR.
Niedawno apelowaliśmy do Czytelników o nadsyłanie odkryć możliwych do dokonania przez każdego dzięki technice laserowego skanowania gruntu. O tym, jak to zrobić „zza biurka”, pisaliśmy niedawno w artykule „Zostań odkrywcą z Lidarem”.


Mamy pierwszy efekt: zdjęcie uzyskane z systemu skaningu laserowego LIDAR – znad jeziora Drawsko - do złudzenia przypomina sfotografowaną 25 lipca 1976 roku przez sondę kosmiczną Viking 1 strukturę, którą światowe media nazwały „Marsjańską Twarzą”. Późniejsze zdjęcia wykonane z orbitera MARS Global Surveyor nie były już jednak tak przekonujące… Szczegóły już jutro.

Dział: Odkrywcy
wtorek, 17 październik 2017 18:11

Genius Loci (Duch Miejsca)

Wykorzystajmy bogatą przeszłość naszej ziemi do jej promocji z korzyścią dla wszystkich. Ujawnijmy dla siebie i innych tajemnice skryte w tej niespotykanej gdzie indziej mnogości starożytnych osad, grodów i kurhanów – namawia pasjonat historii z Drawska Pomorskiego Eugeniusz Piecewicz, uczestnik Akcji „Jezioro Tajamnic”.
Tego miejsca na naszej Ziemi Drawskiej, nad którą do współczesnych nam czasów unosi się duch pierwszych założycieli naszej państwowości Polski, Bolesława Chrobrego i Bolesława Krzywoustego.


Duchy zbrojnych mężów, przemierzających naszą ziemię w marszu na Kołobrzeg w ekspansji młodego państwa polskiego na Pomorze. To u nas znajduje się centrum tej ekspansji. Obcują tu z nami również duchy walecznych Wikingów przybyłych zza morza.
Wcześniej (na przełomie ery) gościliśmy u siebie plemiona Gotów, pogromców potęgi Cesarstwa Rzymskiego. Opuszczając naszą ziemię pozostawili tu w licznych kurhanach (nie mających odpowiednika w kraju) swoich bohaterów i wodzów plemiennych. Przemierzyli nasz kraj ukosem, znojnym marszem przez odwieczną puszczę, góry i wody. Osiedlili się na wybrzeżu Morza Czarnego, w „krainie mlekiem i miodem płynącej”. Tu przyjęli na siebie furie uderzenia dzikich hord Hunów zza uralskich stepów. Nie zdzierżyli przewagi. Cofnęli się i oparli o ostrza dzid i mieczy legionów rzymskich. Odwrócili się i w wielkiej bitwie pod Adrianopolem (dzisiejsza Turcja po stronie europejskiej) w 378 roku n.e., pokonali niezwyciężoną dotąd potęgę. W bitwie tej śmierć poniósł cesarz rzymski Walens. Zwali się wówczas Wizygotami. Stało się to początkiem upadku wielkiego Imperium Rzymskiego.
Obcują tu również z nami duchy naszych przodków z ery paleolitu, mezolitu i neolitu. W swoich wędrówkach po ziemi drawskiej często trafiam na ślady ich pobytu u nas, znajdując prymitywne narzędzia krzemienne i kamienne jakimi się posługiwali. Na płaskowyżu otoczonym meandrem rzeki Drawy na wschód od Drawska Pomorskiego trafiłem na niezwykłą mnogość tych artefaktów. Przekazałem je pani archeolog z przyrzeczeniem z jej strony naukowego opracowania na Uniwersytecie Poznańskim. Po kilku miesiącach otrzymałem przeprosiny z powodu ich zaginięcia.

Jeszcze wcześniej (100 tysięcy lat temu) gościliśmy tu swoich dalekich pobratymców – neandertalczyków, zmuszonych do cofnięcia się na południe przed postępującym z północy wielkim władcą z polarnej krainy, który głowę swoją wywyższył ponad obłoki a stopę swą oparł o dno Bałtyku i Morza Północnego. Kilkanaście tysięcy lat temu skończył swoje panowanie, pokrywając naszą ziemię rumowiskiem na wysokości naszej drawskiej wieży kościelnej. Dno jeziora Drawsko w miejscu jego największej głębi może stanowić poziom, po którym ongiś stąpali nasi praprzodkowie. Po jego odwrocie nie wrócili już pierwotni mieszkańcy tej ziemi. Zapewne pobrataliśmy się z nimi o czym zaświadcza kilka procent ich genów, które nosimy w sobie. Pewnie dlatego też współcześnie po zażyciu wyskokowego trunku czasami wydajemy z siebie takie – uhu! uhu!
Eugeniusz Piecewicz
Ps.: Eugeniusz Piecewicz z Drawska Pomorskiego, to społecznik, pasjonat historii, Zasłużony dla Gminy Drawsko Pomorskie. Współpracował m.in. z IPN oraz wieloma archeologami.

Dział: Odkrywcy
piątek, 13 październik 2017 18:09

Klątwa Templariuszy i piątek trzynastego

Dziś kojarzony z pechem piątek trzynastego. Czaplinek to dawny Tempelburg, założony przez zakon Templariuszy. Skąd wzięła się legendarna klątwa tego zakonu i co ma wspólnego z piątkiem trzynastego?
- Papieżu Klemensie!, Rycerzu Wilhelmie!, Królu Filipie! … Zanim rok minie powołuję was przed sąd Boży po sprawiedliwą karę. Przeklęci! Wszyscy przeklęci po trzynaste pokolenie waszego rodu!
Według przekazów, były to ostanie słowa Jakuba de Molay’a, wielkiego mistrza zakonu templariuszy, podczas wykonywania na nim egzekucji – spalenia na stosie na jednej z wysp Sekwany.

Skierował je do trzech osób, które najbardziej przyczyniły sią do likwidacji Zakonu. W miesiąc po egzekucji umiera w Awinionie papież Klemens, wkrótce po nim rycerz Wilhelm de Nogaret – Strażnik Pieczęci, któremu przypisywana jest inspiracja tych wydarzeń. Następnie w listopadzie tego roku odchodzi Filip IV Piękny. Przepowiednia się spełnia.

Klątwa Templariuszy i piątek trzynastego


Jaki był jej początek? Właśnie w tytułowy piątek, trzynastego października 1307 roku, król Francji Filip Piękny przeprowadził zmasowaną akcję aresztowań członków Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona (z łac. Frates Militiae Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique Salomonis). Nazwano ich Templariuszami, od siedziby w pobliżu świątyni, czyli templum.

Klątwa Templariuszy i piątek trzynastego

Monarcha wysunął najcięższe oskarżenia, w tym o herezję, sodomię i bałwochwalstwo. Naprawdę jednak, był u nich ogromnie zadłużony i chciał się pozbyć wierzycieli. Same aresztowania przeprowadzono z zegarmistrzowską precyzją. Do lochów trafili o jednej godzinie wszyscy przebywający na terytorium Francji bracia, wraz z ostatnim Wielkim Mistrzem. Urzędujący w Avinionie, zależny od Filipa Papież Klemens V, w 1312 r. rozwiązał zakon. Znacznej części majątku Templariuszy nigdy jednak nie odnaleziono. W świetle najnowszych badań zarzuty wysunięte przez francuskiego króla i jego ludzi wobec zakonników były mistyfikacją, jednym z pierwszych procesów politycznych na świecie.
To właśnie z tych wydarzeń wzięło się przekonanie o pechowości tej charakterystycznej daty. Piątek 13. może w ciągu jednego roku przypaść co najmniej raz, a maksymalnie trzy.

Klątwa Templariuszy i piątek trzynastego
Dział: Odkrywcy
wtorek, 10 październik 2017 21:04

Szybowce nad Drawskiem – rozwiązanie zagadki

Zagadka rozwiązana. Odnalezione podczas remontu starej kamienicy w Drawsku Pomorskim dokumenty związane z szybownictwem mają związek z pasjonatem tego sportu z pobliskiego Zarańska i latami dwudziestymi XX w. Historię tę poznaliśmy dzięki dociekliwości regionalisty Jarosława Leszczełowskiego.

Jarosław Leszczełowski w książce z 2017 r. „Wśród wzgórz, jezior, lindwurmów i świętych koni”, w rozdziale „Hans Rach - podniebny żeglarz”:
Dawna autostrada miała przecinać szosę prowadzącą do Drawska Pomorskiego, w której pobliżu znajduje się wzniesienie nazywane niegdyś Sarranziger Berg, czyli Zarańska Góra. W połowie lat XX w. nauczycielem we wsi był Hans Rach, który urodził się w miejscowości Psie Głowy w powiecie drawskim. Rach był zafascynowany szybownictwem i swą pasją zaraził wielu swych uczniów. Zbocza Zarańskiej Góry okazały się znakomitym miejscem do uprawiania tego sportu. Nauczyciel skłonił władze powiatowe do zakupu starego wojskowego baraku, który dotąd stał na poligonie wojskowym w pobliżu miasteczka Czarne (Hammerstein). Barak rozebrano i przeniesiono na Zarańską Górę, gdzie miał służyć jako hangar, warsztat oraz miejsce noclegu. Do kosztów tej budowy dorzuciły się nawet władze państwowe, argumentując, że w lotnictwie leży przyszłość Niemiec. Pierwszy szybowiec został podarowany przez Niemiecki Związek Lotniczy (DVB Deutsche Luftfahrt Verband). We wsi zorganizowano uroczystość jego poświęcenia i nadano mu imię niemieckiego asa lotnictwa - barona Manfreda von Richthofena. Według innych relacji pierwszy ćwiczebny szybowiec miał jednak zostać skonstruowany pod kierunkiem Hansa Racha w hangarze na Zarańskiej Górze.
Szybowiec ten miał dość prostą konstrukcję i był wyposażony w drewniany drążek sterowniczy. Pierwszym odważnym pilotem był oczywiście zarański nauczyciel, który odbył kilka udanych lotów. Maszyna miała właściwe kabiny, a ubrany w kask ochronny Hnas Rach przypinał się pasami do jej przedniej części. Start był najbardziej niebezpiecznym momentem. Kilku uczniów przytrzymywało szybowiec, a do jego przedniej części zaczepiano gumową linę. Dwie inne grupy maszerowały przed maszyną, naciągając możliwie mocno dwa końce gumowej liny zaczepionej o przód szybowca. Kiedy na umówiony znak zespół trzymający wypuszczał maszynę, szybowiec wylatywał w górę, jak wystrzelony z procy. Po wielu próbach zorganizowano pokaz lotniczy dla okolicznej ludności, która przybyła tłumnie, gdyż ten rodzaj sportu był jeszcze bardzo mało znany i wzbudzał sensację.


Niestety Hans Rach został wkrótce służbowo przeniesiony do Łeby, co położyło kres zarańskiemu szybownictwu. W Łebie kontynuował jednak swoje zainteresowania i uzyskał zgodę władz państwowych na organizowanie lotów na wydmach (dziś Słowiński Park Narodowy). W uzyskaniu tego pozwolenia pośredniczył właściciel zamku w Złocieńcu – Kurt von Grieheim.
3 marca 1930 r. podczas lotów nad wydmami Zarański nauczyciel zginął tragicznie w wypadku szybowca. Stało się to podczas startu, kiedy gumowa lina nie odczepiła się w porę od startującego samolotu i pociągnęła go w dół. Hans Rach został pochowany na cmentarzu w Złocieńcu, gdyż tam mieszkała jego siostra.”.
Kolejna zagadka historyczna wyjaśniona! Książka „Wśród wzgórz, jezior, lindwurmów i świętych koni” dostępna jest m.in. w informacji turystycznej oraz Ośrodku Kultury w Drawsku Pom., a także w złocienieckiej księgarni.

Dział: Odkrywcy
poniedziałek, 09 październik 2017 16:24

Spotkanie mieszkańców przy czołgach - Czołgi powinny zostać

Mieszkańcy nie chcą aby zlikwidowano dwa czołgi w Drawsku Pomorskim. W minioną sobotę przy pomniku drawskich czołgów odbyło się spotkanie mieszkańców, którzy poprzez spotkanie, przemówienia i wspólne zdjęcie wyrazili swoje zdanie na temat pozostawienia czołgów w Drawsku Pomorskim. Spotkanie zostało zorganizowane przez Stowarzyszenie Przyjaciół Drawska ,,Meander”.

Zastępca burmistrza poinformował o planowanym remoncie

Przed wykonaniem pamiątkowego zdjęcia głos zabrał Zastępca Burmistrza Drawska Pomorskiego Marek Tobiszewski, który poinformował o działaniach gminy w zakresie przebudowy pomnika.


W najbliższych dniach cokół pomnika zostanie przebudowany, wymienione zostaną m.in. płyty na przedniej części pomnika. Obecne piaskowce z napisami zastąpią płyty granitowe.

Twórca pomnika Zygmunt Wujek i Burmistrz Krzysztof Zacharzewski na spotkaniu

Podczas sobotniego spotkania pod pomnikiem obecny był również twórca pomnika Zygmunt Wujek. Z pomocą dla mieszkańców Drawska przyjechał również Burmistrz Złocieńca Krzysztof Zacharzewski wraz z grupą mieszkańców. Burmistrz Zacharzewski przywiózł ze sobą armatę – symbol przyjaźni drawsko złocienieckiej. W takcie spotkania z armaty oddano trzy salwy w ramach obrony drawskich czołgów.
O czołgach w ramach spotkań dworcowych
Również w sobotę o godz. 16:00 w sali widowiskowej przy ul. Piłsudskiego 12 odbyła się debata dotycząca drawskich czołgów. Spotkanie poprowadził Romuald Kurzątkowski. W takcie spotkania Zygmunt Wujek przedstawił historię powstawania drawskiego pomnika. Głos w dyskusji zabrali również zgromadzeni, choć nieliczni mieszkańcy. Za zakończenie spotkania twórca pomnika przedstawił koncepcję jego przebudowy. Według jego pomysłu pomnik powinien zostać przebudowany w następnym roku, kiedy to przypada 100 rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. Koncepcja ta przewiduje ustawienie pomiędzy czołgami obelisku, na którym znajdzie się symbol orła, a tuż za nim maszt na flagę. Również sam cokół pomnika powinien zostać nieznacznie zmodyfikowany.


czwartek, 05 październik 2017 00:57

Szybowce nad Drawskiem

Spory odzew wywołał artykuł pt. „W Drawsku Pomorskim mogło być lotnisko”. Dzięki temu historyczne śledztwo posunęło się od przodu. Są różne tropy.
- Pas startowy był za przejazdem kolejowym za Osiekiem w stronę Wierzchowa po lewej stronie – napisał internauta Jan Janek.
To oczywiście jest do sprawdzenia. Być może pomocnym w ustaleniu dawnego pasa (lub pasów) okaże się system Lidar, o którym już pisaliśmy. Prosimy o nadsyłanie Waszych odkryć w postaci printscreenów (zrzutów z ekranu) – tradycyjną drogą, tzn. za pomocą formularza na stronie internetowej Akcji w dziale „Zgłoś informację”.


Odezwał się także Marek Andrzej Halter z Warszawy, od dawna współpracujący z powiatem drawskim:

POCZTÓWKA Z DRAMBURGA


- W 1959 r. miałem lądować na lotnisku Drawsko - tak przynajmniej to brzmiało w terminologii lotniczej. Gdzie ono dokładnie było zlokalizowane nie pamiętam, ponieważ w rezultacie lądowaliśmy w Świdwinie. Wiem tylko, że w tym okresie była w sztabach każdej jednostki lotniczej mapa 1:250 000 z naniesionymi wszystkimi lotniskami w Polsce. Na pewno w archiwalnej dokumentacji wojsk lotniczych taka mapa jest – pisze Pan Marek. - Jednocześnie w mojej pamięci utkwiło, że cała Polska była pokryta siecią lotnisk w taki sposób, aby można było wylądować awaryjnie na lotnisku zapasowym odległym o 10 - 15 km od swojego. Jest lotnisko odległe o 8 km na południe od Czaplinka, a zatem bardzo prawdopodobne jest, że promieniu 7 -10 km było lotnisko k/Drawska. Należałoby sięgnąć do archiwum w Mirosławcu lub Dowództwa Wojsk Lotniczych. Mówimy o lotnisku poniemieckim, a wszystkie poza kilkoma wyjątkami, były adaptowane dla wojska. Sądząc z układu pół ornych optowałbym za usytuowaniem pasa startowego równolegle do Promenady Piastowskiej lub drogi nr 148. Pamiętać należy, że może wszystko później zostało zaorane, bo mogło być to lotnisko trawiaste, bez pasa betonowego. W owych czasach samoloty mogły „siadać w kartoflach, byleby wzdłuż bruzd" (cyt. z instrukcji).
Najbardziej konkretny ślad nadesłał jednak Marcin Roszak z Zarańska, który m.in. uczestniczył w różnych epizodach Akcji:
- Dokumenty (dotyczące szybowców – dop. Red.) mogą mieć związek z moim ukochanym Zarańskiem i nauczycielem Hansem Rachem, Joachimem Munchenbergiem oraz wzgórzem Bollenberg. W Zarańsku istniał klub szybowcowy. Za dużo by opisywać. Wszystko znajdą Państwo w numerze „Dramburger Kreisblatt" 1/1975r. Artykuł nosi tytuł: „Hans Rach" und Joachim Munchenberg, pioniere der Fligerei im Kreis Dramburg".
Do Pana Marcina wędruje Certyfikat „Jeziora Tajemnic” z podpisem Starosty Stanisława Kuczyńskiego.

Dział: Odkrywcy
piątek, 29 wrzesień 2017 01:54

W Drawsku Pomorskim mogło być lotnisko

Ambasador Akcji „Jezioro Tajemnic” Wiesław Piotrowski podzielił się z nami interesującym znaleziskiem. Może ono wskazywać na istnienie przed 1945 r. lotniska w okolicach Drawska Pomorskiego.
- Podczas remontu budynku na terenie Drawska Pomorskiego z framugi okiennej wypadły papiery- relacjonuje pan Wiesław. – Według mojej oceny jest to książeczka zaświadczająca o przynależności do klubu szybowcowego wraz z odcinkami dowodów wpłaty składek.

W. Piotrowski trzyma odnalezione dokumenty
W. Piotrowski trzyma odnalezione dokumenty

Dokumenty nie są wypełnione i niczego nie możemy powiedzieć o ich dawnym właścicielu. Tym niemniej, są w zadziwiająco dobrym stanie. Znalezisko trafiło do W. Piotrowskiego od osoby która pozostaje anonimowa.
Być może w okolicach Drawska Pomorskiego przed laty rozwijało się lotnictwo? Tylko gdzie znajdował się pas startowy? Tu jak zwykle prosimy o pomoc Czytelników.
Wszelkie informacje prosimy nadsyłać za pomocą formularza: http://jeziorotajemnic.pl/zglos-informacje/

W Drawsku Pomorskim mogło być lotnisko
W Drawsku Pomorskim mogło być lotnisko

Dział: Odkrywcy

Od maja 2017 r. grupa kaliskich licealistów uczestniczy w odkrywaniu tajemnic otaczających postać Alberta Wittchowa, właściciela przedwojennej firmy budowlanej, który pozostawił po sobie wiele gmachów w mieście oraz okazały grobowiec na Starym Cmentarzu.
Ukoronowaniem projektu „Nasza mała Ojczyzna”, realizowanego we współpracy z Urzędem Miejskim w Kaliszu Pomorskim, będzie publiczna prelekcja oraz kolejna publikacja na szkolnym portalu internetowym „my-Kalisz Pomorski – okolice – świat” z cyklu „Nasz przewodnik”. Trwają prace pod kierunkiem Joanny Mączkowskiej nad redakcją zebranych materiałów archiwalnych. Omawiał je na spotkaniu z uczniami tropiciel kaliskich, nieodkrytych tajemnic – Bogumił Kurylczyk. Wyszukał bowiem kolejne, dotąd nieznane dokumenty na temat działalności firmy budowlanej „Wittchow”.

Odkrywanie tajemnic rodziny Wittchow przez uczniów z kaliskiego Liceum


Okazuje się, iż dziadek jej założyciela – Alberta Wittchowa, miał na imię Karl i był tkaczem wyrabiającym sukno jak większość mieszkańców Kalisza Pomorskiego na przełomie XVIII i XIX w. Pierwsza wzmianka o Karlu Wittchowie znajduje się w dokumencie cechu sukienników z 1804 r. , gdy przyjęto go w szeregi mistrzów tego fachu. Natomiast pierwsze zachowane zlecenie, jakie otrzymał imiennie Albert Wittchow po założeniu swojej firmy w 1886 r., dotyczyło naprawy mostu na rzece Korytnicy w miejscowości Stara Korytnica (w lutym 1887 r.).
Albert Wittchow pełnił także wiele funkcji w mieście. Był m. in. komendantem kaliskich strażaków i w specjalnym ogłoszeniu prasowym nakazał swoim podkomendnym stawić się na ćwiczenia o godzinie 5.30 rano, w niedzielę 23 lipca 1905 r. Przez długie lata był także radnym oraz przewodniczącym związku przedsiębiorców budowlanych. Oprócz zapoznania się z tymi faktami, licealiści uczyli się prawidłowej wymowy nazwiska Wittchow. Jak twierdzi znawca i reprezentant przedwojennych mieszkańców Kalisza Pomorskiego – Günter Korn, wypowiada się to nazwisko miękko i brzmi ono „Witsiow”.

Dział: Kalisz Pomorski
czwartek, 21 wrzesień 2017 21:50

O sekretach historii na plebanii

W poniedziałek 18 września 2017 r. organizator Akcji „Jezioro Tajemnic” Starosta Drawski Stanisław Kuczyński spotkał się wraz z ekipą Akcji z nowym Proboszczem Parafii Czaplinek ks. dr Jackiem Brakowskim. Jednym z tematów spotkania była współpraca w zakresie ciekawostek historycznych związanych z terenem Parafii.
Najciekawszym z obiektów jest najstarszy zabytek miasteczka – Kościół św. Trójcy, gdzie wcześniej miał być zamek Templariuszy. Rycerze tego zakonu znaleźli dogodne warunki funkcjonowania nad jeziorem Drawsko, gdzie założyli miasto Tempelburg (Czaplinek od 1945 r.). Wiele wskazuje na to, że wśród nich był ostatni Templariusz. Do sprawy wrócimy.

O sekretach historii na plebanii


W miasteczku są także interesujące miejsca i niezwykłe przedmioty związane z Papieżem Św. Janem Pawłem II. Wśród nich jest dom przy ul. Długiej, w którym Karol Wojtyła zatrzymywał się podczas spływów kajakowych Drawą, narty na których uczył się jeździć (znajdują się w Izbie Muzealnej przy Rynku), czy relikwia.
Kościół pod wezwaniem Św. Trójcy to najstarsza budowla Czaplinka, prawdopodobnie z przełomu XIV i XV wieku. W środku stoi zachwycający unikat – barokowy złocony ołtarz baldachimowy z XVIII wieku. Jest tam też klasycystyczna ambona z pierwszej połowy XIX w. oraz zabytkowe organy. Przy kościele możemy podziwiać drewnianą dzwonnicę kozłową z dzwonem odlanym w 1730 roku. Jest tez akcent związany z Rubensem – kopia jego obrazu.
Kościółek można zwiedzać m.in. umawiając wizytę w Punkcie Informacji Turystycznej znajdującym się na Czaplineckim Rynku, tel. (94) 375 47 90 lub (94) 375-51-77.

O sekretach historii na plebanii
Dział: Odkrywcy

Zapadnięcie się tytułowych pieczar miało być przyczyną zatopienia dwa wieki temu w jeziorze Drawsko koszar wojskowych. Istnienia podwodnych grot nie można wykluczyć. Zagadką pozostaje, skąd o nich może wiedzieć miejscowa ludność. Co wiemy w tej sprawie?
O zwieńczonych sukcesem poszukiwaniach czaplineckiej legendy – placu ćwiczebnego wojska, który osunął się od jeziora dwa wieki temu – już pisaliśmy. Ta legenda okazała się faktem, choć brakuje jednoznacznych dowodów na sposób, w jaki doszło do tych wydarzeń. Najprawdopodobniej nie chodziło o zapadnięcie się kredowej jaskini, lecz o osuwisko grząskiego gruntu, który z jakichś przyczyn spłynął po zboczu na dno jeziora.
Co na to naukowcy?
- Nie natrafiono na dowody, które by potwierdzały informację, jakoby przyczyną osuwiska było zapadnięcie się kredowego podłoża jeziora - napisał doktor nauk o Ziemi Andrzej Osadczuk z Uniwersytetu Szczecińskiego, w artykule „Zobaczyć niewidzialne” („Magazyn Nurkowanie”, 12/2010). – Badania sejsmoakustyczne z wykorzystaniem sub-bottom profilera nie ujawniły jak dotąd istnienia pustych przestrzeni czy też jaskiń pod dnem jeziora, które by można uznać za „podwójne dno”, o którym wciąż krążą opowieści. Nie oznacza to, że nie jest prawdopodobne istnienie takich pustek – zaznacza naukowiec.
I dodaje: Jezioro Drawsko znajduje się w obrębie struktury geologicznej określanej jako Wał Kujawsko – Pomorski, będącej tektonicznym wypiętrzeniem kompleksu skał starszego podłoża. W obrębie tego kompleksu znajdują się utwory wieku kredowego i jurajskiego, które w wyniku przebiegających miliony lat temu deformacji tektonicznych występują na tym obszarze stosunkowo płytko pod powierzchnią ziemi (widać to na rycinie pokazującej przekrój geologiczny). Wśród utworów jury spotyka się skały wapienne, a więc podatne na chemiczną erozję. Konsekwencją takiej erozji są zjawiska krasowe, takie między innymi, jak powstawanie w obrębie skał wapiennych różnej wielkości pustek o charakterze szczelin, kawern i jaskiń. Ponieważ w podłożu osadów czwartorzędowych budujących współczesne dno jeziora Drawsko występują osady wapienne, nie można wykluczyć, że w ich obrębie mogą występować puste przestrzenie, mogące stwarzać wrażenie podwójnego dna. Pytanie: skąd miejscowa ludność mogłaby o tym wszystkim wiedzieć?
Pytanie o źródła tej wiedzy może być najbardziej intrygującym wątkiem tej historii…
Dodajmy, że informacje o pokładach kredy w okolicy nie są wyssane z palca. Na znajdującej się na Drawsku wyspie Bielawie, piątej co do wielkości wyspie śródlądowej w Polsce, eksploatowano kiedyś złoża białej kredy jeziornej. Stąd pochodzi jej nazwa.

Dział: Odkrywcy
wtorek, 12 wrzesień 2017 23:17

Niczym latarnia morska pośród… lasów

To prawdopodobnie najdalszy punkt, z którego widać jezioro Drawsko. Wieża obserwacyjna Nadleśnictwa Połczyn Zdrój na Wolej Górze na terenie Drawskiego Parku Krajobrazowego. Każdy może na nią wejść!
Wieżę wybudowano w latach 2004 – 2005, aby monitorować zagrożenie pożarowe w lasach. Od połowy marca do połowy października można zwiedzić platformę widokową na jej szczycie. Wejście jest bezpłatne. Na dole, przy drzwiach, znajduje się dzwonek. Wystarczy nacisnąć przycisk, by po chwili obserwator (nie spotkamy go, ponieważ przebywa w najwyższej nadbudówce) otworzył drzwi. Po pokonaniu nieco ponad dwustu stopni można cieszyć się widokiem zapierającym dech w piersi.
Wola Góra to wzgórze o wysokości 219,2 m n.p.m.. Jest jednym z najwyższych wzniesień woj. zachodniopomorskiego. Wieża ma wysokość 48,6 m. Balkon widokowy położony jest na wysokości 260 m n.p.m. Nazwę Wola Góra wprowadzono urzędowo w 1950 roku, zastępując poprzednią niemiecką nazwę Bullen-Berg.


Jak tam dojechać? Przy niezwykle malowniczej drodze nr 163 z Czaplinka do Połczyna Zdroju, nazywanej czasem „drogą stu zakrętów”, jest odpowiedni znak informujący o wieży widokowej. Na miejsce można dojechać samochodem, choć w końcowym odcinku droga może wymagać sporych umiejętności od kierowcy. Alternatywna trasa wiedzie od strony Połczyna. Około 6 km od jego centrum znajduje się przystanek autobusowy Gaworkowo. Za przystankiem trzeba skręcić w prawo, w las i po czterech kilometrach spaceru można dotrzeć do celu.
Na terenie przylegającym do wieży znajduje się parking oraz ekspozycja edukacyjna. Kontakt w sprawie zwiedzania: (94) 36 62 230.

Dział: Odkrywcy

To już w tę sobotę. Zwiedzanie Pałacu Siemczyno oraz możliwość obejrzenia podziemnych tuneli, które przez dziesiątki lat były tylko miejscową legendą. Zapraszamy!
Szesnastego września odbędą się XVII Spotkania Kulturalne na terenie Pałacu. Wśród wielu atrakcji również te związane z wątkami Akcji Eksploracyjno – Historycznej „Jezioro Tajemnic.


Pałac Siemczyno jest kreatywnym partnerem Akcji „Jezioro Tajemnic” i jednym ze sponsorów nagrody głównej za „U-boota” z jeziora Drawsko, która wynosi obecnie aż 100 000 zł!

 

Dodatkowe informacje

Dział: Czaplinek

Niemal każdy opis jeziora Drawsko zawiera w sobie wzmiankę o występującym w nim reliktowym krabie. Pochodzić ma z epoki lodowcowej i zamieszkuje największe głębiny jeziora, miejsca gdzie nie dociera światło, a temperatura nie zmienia się od dwunastu tysięcy lat. Podobno widziało go tylko kilka osób. W niektórych opowieściach jego rozmiar przekracza nawet dwa metry. Czy istnieje naprawdę?
Historię o polodowcowym krabie zamieszkującym w jeziorze Drawsko, najgłębszym po Hańczy jeziorze w Polsce, powtarza już kilka pokoleń mieszkańców Czaplinka. Według tej opowieści, stwór miał w nim pozostać, znajdując dogodne warunki do bytowania - pomimo że lodowiec wycofał się daleko na północ. Nic dziwnego, że wieść ta dotarła również do naukowców.


- Na początku bardzo sceptycznie podchodziłem od tych wszystkich informacji, uznając że widocznie tak to już jest, że ludzie potrzebują mitów i legend, które wcale nie muszą być poparte faktami. Jednak z czasem zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest aby tak, że w każdej z legend jest jakiś zalążek prawdy – napisał doktor nauk o Ziemi Andrzej Osadczuk z Uniwersytetu Szczecińskiego, w artykule „Zobaczyć niewidzialne” („Magazyn Nurkowanie”, 12/2010).
Przy okazji prowadzenia innych badań mających na celu badanie dna jeziora i pokrywających go osadów, dr Osadczuk (również biorący udział w Akcji „Jezioro Tajemnic”) zajął się i tą sprawą. Wyjaśnienie ukazało się we wspomnianym artykule:
- Prawda jest następująca. W jeziorze Drawsko żyje pewien gatunek skorupiaka, ale nie jest to wcale krab ani rak, aczkolwiek należy do tej samej gromady skorupiaków co one, czyli pancerzowców. Wyglądem przypomina jednak bardziej małą krewetkę, a jeszcze bardziej popularnego w naszych zbiornikach wodnych kiełża. Jest to niewielkich rozmiarów zwierzątko, które wcale nie aspiruje do tytułu „potwora z jeziora Drawsko”, choćby z tego powodu, że długość jego ciała zwykle nie przekracza 2 centymetrów. W jeziorze Drawsko stwierdzono występowanie dwóch gatunków takich skorupiaków, o łacińskich nazwach: Pallasea quadrispinosa i Mysis relicta. Rzeczywiście są to gatunki reliktowe, tzn. takie, które w przeszłości, a więc np. w okresie plejstoceńskim, były bardziej rozpowszechnione niż obecnie. Między innymi dlatego, że skorupiaki te preferują głębokie i zimne wody. Spotkać je więc można dziś tylko w niektórych głębokich jeziorach. Nie oznacza to jednak, że konkretne osobniki żyją od plejstocenu do dziś, czyli mają 10 – 12 tys. lat.
Relikty, to gatunki będące pozostałością po minionych epokach w dziejach danego akwenu. Dyluwium nazywano kiedyś plejstocen, epokę lodowcową, starszą epokę czwartorzędu, obejmującą okres od ok. 1,8 mln lat do ok. 10 tys. lat temu. Jak się okazuje, opisywane wyżej skorupiaki żyją także w niedalekim, równie potężnym jeziorze Lubie (gm. Złocieniec).
W jeziorach w Polsce spotykane są różne osobliwości. Jedną z nich jest meduza, występująca tylko na Górnym Śląsku, w zbiorniku elektrowni Rybnik oraz w Jeziorze Srebrnym, a także w Lubaniu na Trasie Wygasłych Wulkanów i w zalewie Bagry w Krakowie. Wszystkich obserwacji dokonano w latach dwutysięcznych.
Doktor A. Osadczuk wraz z małżonką Krystyną – również naukowcem – kilak lat temu potwierdzili naukowo wiarygodność legendy o istnieniu w toni jeziora Drawsko anomalii sprzed dwóch wieków, nazywanej „podwodnym poligonem”.

Dodatkowe informacje

  • Film
    Serdecznie polecamy rozmowę z nimi, którą zarejestrowano podczas II konferencji popularnonaukowej w lutym br., podsumowującej rok działania Akcji „Jezioro Tajemnic”:
Dział: Odkrywcy
środa, 06 wrzesień 2017 19:23

Odkrywanie wspólnych korzeni

Grupa niemieckich turystów powiązana rodzinnymi więzami z mieszkańcami Kalisza Pomorskiego sprzed 1945 r., przebywając przez kilka dni w naszym mieście, odwiedziła m.in. Stary Cmentarz, Pałac oraz kaliskie Liceum.
Po Starym Cmentarzu oprowadzał grupę znawca dawnej historii Kalisza Pomorskiego – Günther Korn. A o dziejach Pałacu opowiadał wnuk ostatniej prywatnej właścicielki tych dóbr – Hans Joachim Zühlke. Natomiast wizyta w Czerwonej Szkole rozpoczęła się od zwiedzenia Izby Muzealnej. Przewodnikiem był jej twórca : Maciej Rydzewski- Dyrektor kaliskiego Liceum. W uznaniu za pielęgnowanie polsko-niemieckiej historii naszego miasta i Szkoły otrzymał album zdjęć przedwojennych nauczycieli oraz uczniów, a także obraz przedstawiający nasz Kościół.


Z kolei w pracowni języka polskiego zaprezentowano gościom internetowy portal historyczny (www.liceum.kalisz.pl), który od pięciu lat konsekwentnie tworzą uczniowie kaliskiego Liceum pod kierunkiem Joanny Mączkowskiej oraz Bogumiła Kurylczyka i odkrywają tajemnice naszego miasta. W tym roku we współpracy z Urzędem Miejskim realizowany jest kolejny projekt, zmierzający do przywrócenia pamięci o budowniczych kaliskich gmachów (w tym istniejących do dziś kamienic mieszkalnych): Albercie Wittchowie oraz jego synu Wilhelmie. W tegorocznej V edycji Ogólnopolskiego Konkursu Historyczno-Artystycznego „Pamięć nieustająca” w Warszawie jury doceniło wspomniany portal historyczny i przyznało kaliskim licealistom wyróżnienie w kategorii: Prace multimedialne „za uczestnictwo w prowadzeniu strony internetowej poświęconej małej Ojczyźnie – Kalisz Pomorski”.
Günther Korn nie szczędził ciepłych słów, a pozostali członkowie grupy oklasków pod adresem dyrekcji kaliskiego Liceum oraz autorów portalu poświęconego polsko-niemieckim korzeniom Kalisza Pomorskiego. Jako osoba często odwiedzająca nasze miasto Günther Korn opowiedział swoim rodakom o spektaklach wyreżyserowanych przez Joannę Mączkowską (opiekunkę grupy teatralnej „Klepsydra”), nawiązujących do starych legend oraz zapomnianych faktów. Podziękował też za wyszukiwanie dokumentów ukazujących dokonania dawnych mieszkańców. Właśnie tego dotyczyła przedstawiona gościom przez Bogumiła Kurylczyka prezentacja najnowszych archiwalnych odkryć na temat działalności firmy „Wittchow”.

Dział: Kalisz Pomorski
środa, 30 sierpień 2017 13:27

Video: zobacz wraki z Zatoki Przemytników

Zatoka Rzepowska, ochrzczona przez niektórych „Zatoką Przemytników”. To miejsce, w którym rzeka Drawa graniczy z jeziorem Drawsko. Na dnie jest sporo wraków. Kilka udało się sfilmować.
Istnieje przypuszczenie, że kilkaset lat temu wiódł tamtędy szlak przemytniczy, stąd spore oczekiwanie na kolejne znaleziska. Miał się zaczynać prawdopodobnie u szczytu Zatoki Kluczewskiej i omijając zamek graniczny znajdujący się w obecnym Starym Drawsku (dziś będący również w Akcji), prowadzić dalej do Drawy. W tym miejscu przebiegał bowiem szlak solny, który wiódł od południowych państw Europy, na północ. Przez wiele lat w tej okolicy przebiegały granice państw.


Oprócz wykrycia wielu ogromnych podwodnych głazów, w zatoce Rzepowskiej odnaleziono wraki łodzi. Z zebranych danych wynika, że na dnie spoczywa m.in. tzw. „Dezeta”. Ma około ośmiu metrów długości, dwa szerokości i jest zachowana w bardzo dobrym stanie.
Jednak najbardziej intrygującym obiektem jest nieokreślonego pochodzenia płaszczyzna, rodzaj symetrycznej konstrukcji, którą wychwycił sonar Akademii Morskiej. Trudno wyjaśnić, czym jest i w jaki sposób i ten obiekt się znalazł pod wodą. Obok wyspy Mokrej znajduje się też wrak o długości 5 m, wystający około metra nad dno, prawdopodobnie wyścielone mułem.

Dodatkowe informacje

  • Film
Dział: Odkrywcy
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM