Wyświetlenie artykułów z etykietą: Drahim

Utworzenie starostwa drahimskiego zmieniło zdecydowanie na korzyść Polski sytuację polityczną na pograniczu wielkopolsko-pomorskiego. Starostwo to wraz z posiadłościami Goltzów oraz Mannteuflów (Popielewskich) oraz z sąsiednią ziemią szczecinecką wbijało się klinem między opanowaną przez Krzyżaków w 1402 roku Nową Marchię a pozostałe posiadłości krzyżackie – pisze regionalista z Czaplinka Zbigniew Januszaniec, w trzeciej części artykułu.

Z tego powodu pierwszy okres istnienia starostwa drahimskiego stał pod znakiem stałego zagrożenia ze strony Krzyżaków. Zakon Krzyżacki nie ukrywał swych dążeń do zagarnięcia  Drahimia i Czaplinka. O znaczeniu zamku drahimskiego wznoszącego się nad przesmykiem między jeziorami Drawsko i Żerdno wspomniałem już wcześniej. Nie bez znaczenia było z pewnością również strategiczne położenie jedynego miasta na terenie starostwa – Czaplinka. Miasto przecinał stary szlak handlowy łączący Wielkopolskę z Kołobrzegiem. Kontrolę nad tym szlakiem zapewniały wynikające z ukształtowania terenu naturalne warunki obronne Czaplinka a zwłaszcza usytuowanie miasta w wąskim przesmyku między jeziorami Drawsko i Czaplino. W czasie wojen polsko-krzyżackich posiadanie tych ziem miało dla Polski olbrzymie znaczenie. Badacze podają na przykład, że strzeżone przez polskie oddziały ziemie starostwa były trudne do sforsowania dla wojsk zaciężnych  zdążających z zachodu na pomoc Zakonowi przed bitwą pod Grunwaldem.

Historyczny kalejdoskop znad brzegów jeziora Drawsko (cz.3)

Do niezwykłego wydarzenia doszło w 1422 roku. Zamek drahimski został opanowany przez mieszczan z Drawska Pomorskiego należącego wówczas do Krzyżaków. Okoliczności tego wydarzenia były niecodzienne. Trójkę drawskich mieszczan podczas odbywania przez nich podróży napadli ludzie z Drahimia. Drawscy mieszczanie wzburzeni tym, że Zakon Krzyżacki nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa na drogach postanowili we własnym zakresie pomścić poszkodowanych. Zorganizowali wyprawę na Drahim zaskakując załogę i zmuszając ją do kapitulacji. Następnie zaproponowali wydanie zdobytego zamku Krzyżakom za pieniądze. Wielki mistrz krzyżacki nie ugiął się jednak przed żądaniami drawskich mieszczan, zwłaszcza że zajęcie Drahimia przez mieszczan z Drawska stało się jednym z powodów wypowiedzenia przez Jagiełłę nowej wojny Krzyżakom. Organizatorzy najazdu na Drahim zostali przez wielkiego mistrza srogo ukarani, a zamek drahimski w 1424 roku zwrócono stronie polskiej.

Historyczny kalejdoskop znad brzegów jeziora Drawsko (cz.3)

Powyższy opis – oparty na badaniach przeprowadzonych przez prof. Edwarda Rymara -  stoi w całkowitej sprzeczności z popularną wersją mówiącą, że opanowany przez drawskich mieszczan zamek odzyskano w krótkim czasie dzięki pomocy Pawła Wasznika, który przy użyciu sieci powciągał do zamku wielu Polaków. Wersja ta – jak twierdzi prof. Rymar –  wynika, co prawda z kroniki Jana Długosza, lecz jest ona efektem nieścisłości, które wkradły się do tekstu tego wybitnego kronikarza. Prof. Rymar przekonuje, że epizod z Pawłem Wasznikiem w rzeczywistości nie dotyczy warowni drahimskiej, lecz zamku w Kowalewie koło Brodnicy. Co ciekawe – rozpowszechnił się mit mówiący, że drewniana rzeźba rybaka zdobiąca czaplinecki rynek od 1986 roku, przedstawia Pawła Wasznika. Jest to nieprawda. W rzeczywistości rzeźba rybaka symbolizuje tradycyjne zajęcie miejscowej ludności od początków osadnictwa na Ziemi Czaplineckiej i podkreśla związek miasta z otaczającymi go jeziorami, zwłaszcza z jeziorem Drawsko, w kierunku którego zwrócona jest sylwetka drewnianego rybaka. (cdn.)

 

Dział: Odkrywcy

Na wiosnę 2017 roku zaplanowano uroczyste wodowanie statku „Róża Wiatrów” na jeziorze Drawsko. Będzie to największa jednostka na tym akwenie. Ma być połączeniem wycieczkowca z restauracją. Polecamy!

- Gorąco zapraszam na rejsy statkiem. Na pokładzie będzie luksusowy taras widokowy i restauracja, w której będzie można zamówić potrawy regionalne i specjały z jeziora Drawsko – mówi Zbigniew Mikiciuk, przedstawiciel Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach oraz położonego nad jeziorem „Zamku Drahim”. 

Przypomnijmy, że „Róża Wiatrów” ma niesłychaną wręcz historię. Była to pływająca salonka Hermana Goeringa. Na dziobie była jego prywatna kajuta, zaś tylna część przeznaczona była dla gości, gdzie odbywały się przyjęcia i uczty myśliwskie. Pod koniec wojny statek został zatopiony, a wkrótce po niej wydobyty i ponownie eksploatowany przez Polskę. Portem macierzystym „Róży Wiatrów” będzie Czaplinek. 

– Z nieukrywaną zazdrością spoglądałem na Szczecinek, który na swoim jeziorze miał dwa pasażerskie statki – mówi Z. Mikiciuk. – Jezioro Drawsko od dawna prosiło się o wzbogacenie swojej oferty. Akcja „Jezioro Tajemnic” zmobilizowała mnie do zajęcia się tym tematem. Z racji mojego zawodu marzyłem, by znaleźć taką jednostkę, która miałaby przepiękną historię czyli tzw. duszę. W gazecie wyborczej natrafiłem na interesujący artykuł o statku widmo, z tajemniczą przedwojenną historią. Pragnąłem zrobić wszystko, by właśnie ten statek był ozdobą Jeziora Drawsko.

Ze względu na duże zainteresowanie biur turystycznych, armator już przyjmuje rezerwacje na  rejsy turystyczne, wycieczki zorganizowane i indywidualne po Jeziorze Drawskim. Na trasie jednostki znaleźć się mają Czaplinek, Stare Drawsko, Wyspa Bielawa, Wyspa Kormoranów i Siemczyno. Planowane są rejsy edukacyjne szlakiem Grodzisk średniowiecznych nad Jeziorem Drawskim, jak również komercyjne i imprezy okolicznościowe. Możliwe są również inne opcje, po wcześniejszym uzgodnieniu.

Bilety można zakupić za pośrednictwem strony internetowej: muzeum-motoryzacji.com.pl oraz drahim.pl , czy zarezerwować mailowo: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. , Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub osobiście, bądź telefonicznie w Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach, na Zamku Drahim w Starym Drawsku. Bilety dostępne będą również na samej jednostce. Dodatkowe informacje można uzyskać pod numerem telefonu 504-150-817. 

Statek pływał będzie w miesiącach od maja do września. Rejs kosztować będzie: bilet ulgowy 10zł, bilet grupowy 10 zł oraz bilet normalny 15zł.

„Zamek Drahim” w Starym Drawsku jest jednym ze sponsorów nagrody za wydobycie z jeziora Drawsko i przekazanie w uzgodniony sposób Starostwu Powiatowemu w Drawsku Pomorskim wraku historycznej łodzi podwodnej z okresu II Wojny Światowej lub wcześniejszego.

Dział: Czaplinek
niedziela, 26 luty 2017 22:04

Trop w sprawie wielkich łodzi

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że po jeziorze Drawsko przed 1945 roku pływały aż trzy duże statki, które mogły zabierać na pokład kilkadziesiąt osób. Mamy kolejny ślad w tej sprawie. Pochodzi z 1927 roku.

  • Z różnych publikacji wiemy, że przed wojną pływały po jeziorze Drawsko dwie wycieczkowe łodzie motorowe: „Moewe” (czyli „Mewa”) oraz „Reiher (czyli „Czapla”) – snuje opowieść Zbigniew Januszaniec, miłośnik historii z Czaplinka. s-  W książce Lothara Raatza „Tempelburg. Die Geschichte einer pommerschen Kleinstadt” z 1983 r. na str. 72 znajdujemy informację, z której wynika, że przedwojenny właściciel „Moewe” – Gustav Zemke – posiadał także wycieczkową łódź motorową o nazwie „Nixe” (czyli: „Nimfa Wodna”). 

Jak ta łódź wyglądała? Czy była większa od tych łodzi motorowych, których wizerunki znamy z pocztówek? Jakie były losy tajemniczej „Nimfy Wodnej”? - takie pytania stawialiśmy w trakcie dotychczasowych poszukiwań w ramach Akcji „Jezioro Tajemnic". 

  • Udało mi się natrafić na wiarygodną informację o łodzi motorowej „Nixe" – kontynuuje Pan Zbigniew. - Otrzymałem od wielkiego miłośnika dziejów Czaplinka - Pana Władysława Piotrowicza – kopię informatora turystycznego z 1927 roku, w całości poświęconego Czaplinkowi. Na str. 20 informatora znajduje się ciekawe ogłoszenie reklamujące przejażdżki łodzią „Nixe". Załączam reprodukcję strony 20 z tym ogłoszeniem. A oto swobodne tłumaczenie treści interesującego nas ogłoszenia:  
Trop w sprawie wielkich łodzi

„Łódź motorowa »Nixe« mogąca pomieścić 25 osób, wraz z łodzią doczepianą na 40 osób do dyspozycji na przejażdżki na zamówienie w każdej chwili. Regularne niedzielne kursy do Starego Drawska. Zapisy u G. Zemke, ul. Długa lub E. Blauelt, dworzec kolejowy, tel. Nr 96 ".

Już wiemy, ile osób mogła pomieścić łódź „Nixe". Najbardziej zaskakuje informacja o „łodzi doczepianej".

Trop w sprawie wielkich łodzi

To nie koniec historii wielkich łodzi motorowych na jeziorze Drawsko. Już w tym sezonie ku uciesze turystów na akwenie zagości bardzo duża jednostka pływająca „Róża Wiatrów”. Wkrótce podamy więcej szczegółów. Statek obecnie jest remontowany, jednak już teraz można dokonać rezerwacji. Kontakt w tej sprawie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. .

Trop w sprawie wielkich łodzi

Na zdj. widać wspomniane ogłoszenie oraz dwie przedwojenne pocztówki z wizerunkami wycieczkowych łodzi motorowych pływających po jeziorze Drawsko: pocztówka z łodzią „Moewe” (źródło: „Czaplinek na starej fotografii”, red. Zb. Januszaniec i M. Sadowska, wyd. UMiG Czaplinek) oraz pocztówka z łodzią „Reiher” (źródło: Wł. Piotrowicz, „Czaplinek – dawniej Tempelburg na pocztówkach”, Słupsk 2010). Na kolejnym zdjęci widać Różę Wiatrów, która jest obecnie remontowana przed Zamkiem Stary Drahim i już w tym sezonie wypłynie na jezioro Drawsko.

Dział: Odkrywcy
poniedziałek, 22 grudzień 2014 00:00

Miód Drahimski w wielkim teście o żywności.

Jedno z pytań podczas programu w TVP „Wielki test o żywności. Polska smakuje” dotyczące miodu drahimskiego. Oczywiście odpowiedzieli źle. Kto zna dobrą odpowiedź ?

Wielki test o żywności. Polska smakuje to widowisko utrzymane w świątecznym klimacie. Zaproszeni do studia goście rozwiązują test wiedzy o polskich produktach, potrawach i zmianach, które nieustannie zachodzą na polskiej wsi. Na pytania odpowiadają w duetach. Widzowie mogą rozwiązywać test on-line i na smartfonach. W programie wystąpią też kucharze, którzy przygotują potrawy wigilijne z wykorzystaniem polskich produktów regionalnych.

  • Czas trwania: 100 minut
  • Gatunek: Quiz
  • Produkcja: Polska

 

Dział: Migawka
czwartek, 15 maj 2014 00:00

Zdobyty zamek i opuszczony kościół

Na północ od Piaseczna leży obszar, który kryje wiele zagadek przeszłości. Piesza wyprawa w tym kierunku może przynieść zapalonemu turyście wiele interesujących wrażeń. Wspaniałe łąki wzgórza i majestatyczne Jezioro Drawskie widoczne z każdego wzniesienia. Znajdują się tam trzy obiekty, pochodzące z różnych okresów dziejów tych okolic. Dzielą je setki lat, dlatego nasza wycieczka będzie jednocześnie wyprawą w czwarty wymiar. Wybrałem się w te okolice w czasie jednego z pięknych listopadowych wieczorów w 2011 r. Już na początku mojej wycieczki słońce chyliło się ku zachodowi i z każdą minutą robiło się coraz ciemniej. Było zimno i bezchmurnie, a wspaniała przejrzystość powietrza dodawała uroku całej okolicy. Na zachodzie cały horyzont ozdobiony był gamą różnych odcieni czerwieni przechodzących w fiolet i w końcu w nocny granat. Natomiast całą wschodnią stronę zajmowało widoczne w oddali Jezioro Drawskie, którego brzegi porastał wąski pas drzew. Pogłębiający się półmrok czynił okolicę bardziej tajemniczą, a w pewnej chwili nad jeziorem pojawiła się wielka tarcza księżyca, którego światło odbijało się od spokojnej tafli wody jeziora. Między brzegiem a widoczną w oddali Syrenią Wyspą utworzył się szeroki srebrny szlak. Chyba właśnie w takich chwilach w ludzkiej wyobraźni powstawały legendy o wiedźmach, zaginionych dzwonach i kobietach-rybach. Nie mogłem wybrać lepszej pory dla wyprawy w te okolice.

***

Piaseczno (dawniej Blummenwerder) to osada o bardzo starej metryce, gdyż już w 1361 r. mistrz zakonu joannitów Hermann von Wereberge wydał przywilej, na mocy którego przekazał wieś jako lenno dwóm braciom Ludekinowi i Georgowi z rodu von der Goltzów. Była to pierwsza wzmianka o tej miejscowości, która powstała zapewne w połowie czternastego wieku. 

Szczegółowe dzieje wsi nie są przedmiotem tego artykułu. Dla naszych rozważań istotne jest, że w XVI wieku ludność w posiadłości ziemskiej rodziny von der Goltz, wraz z jej właścicielami przeszła na protestantyzm. Jak grzyby po deszczu powstawały wtedy ewangelickie kościoły. W 1555 roku wzniesiono kościółek w Piasecznie, który został poświęcony przez pastora z Siemczyna Johanna Gruetzmachera. Trudno powiedzieć jak wyglądała ta pierwsza świątynia. Nie była to solidna budowla, gdyż już po pięćdziesięciu latach wniesiono w tym samym miejscu nowy ryglowy kościół. Co ciekawe, osada Piaseczno nie leżała wtedy w miejscu, w którym odnajdziemy ją dzisiaj, czyli nad północnym brzegiem jeziora Piasecznik Wielki, lecz kilkaset metrów dalej na północ. W ciągu wieków Piaseczno odbyło więc swoistą wędrówkę w kierunku jeziora. 

Piaseczno podobnie jak sąsiednie Rzepowo zostało sprzedane przez Goltzów królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi III. Kilka lat później w 1793 r. wieś odkupił ówczesny właściciel Siemczyna tajny radca Henryk August von Arnim. Jednak do bardzo ważnych przemian w tej osadzie doszło w 1812 r., kiedy wieś kupił Johann Gottfried Gruetzmacher [v]. Był to potomek pastora Johanna Gruetzmachera, który w szesnastym wieku poświęcił kościół w Piasecznie. Zanim stał się właścicielem ziemskim w Piasecznie, Gruetzmacher  mieszkał w Świerczynie, gdzie posiadał gospodarstwo i tytuł wolnego sołtysa lennego (Freischulze). Zbudował on majątek ziemski i nową osadę na południe od ówczesnej wsi nad brzegiem jeziora Wielki Piasecznik. Wkrótce stara osada wokół dawnego kościółka zaczęła się wyludniać. Według Fritza Bahra [i] mieszkańcy starego Piaseczna nie osiedlili się w nowej wsi, lecz przenosili się raczej do Rzepowa i Siemczyna. Przy majątku ziemskim powstało więc zupełnie nowe Piaseczno, którego mieszkańcy korzystali jedynie z cmentarzyka położonego na dziedzińcu starego kościółka. Chłopskie chałupy w dawnej wsi rozebrano a obejścia przeznaczono na pola uprawne. Przez długie lata miejscowi rolnicy natrafiali podczas orki na resztki dawnych gospodarstw. W nowym miejscu energiczny Johann Gottfried Gruetzmachaer zbudował szkołę i w 1819 r. kościół (według innych źródeł w 1820 r.). Te poważne inwestycje zrealizował z własnych środków, pomimo kryzysu ekonomicznego, który ogarniał pruskie państwo.

Uzbrojeni w podstawową wiedzę o historii wsi wyruszymy teraz na wyprawę w poszukiwaniu historycznych pamiątek, ale tym razem nie do obecnej wsi, ale do miejsca jej  pierwotnego położenia i dalej nad Drawę, która wpada do Zatoki Rzepowskiej. Po minięciu obecnego kościółka i budynku spichlerza ruszymy drogę polną, która wiedzie z Piaseczna prosto na północ. Po kilkuset metrach po lewej stronie dostrzeżemy zadrzewiony wzgórek. To właśnie tam wznosił się niegdyś stary kościół, a wokół rozmieszczona była stara osada. Do tego miejsca można dojść, idąc miedzami między polami uprawnymi.

Jak już wspomniałem, po likwidacji starej osady w tym miejscu znajdował niewielki cmentarzyk. 80 lat temu odwiedził go i opisał pastor Fritz Bahr, który odnalazł tam wyraźne fundamenty starej świątyni zbudowane z polnych kamieni. Założyciel nowej wsi Johann Gottfried Gruetzmacher zmarł 1825 r. i został pochowany właśnie w tym miejscu. W księdze siemczyńskiej parafi znajdował się pod tą datą następujący zapis:

„Johann Gottfried Gruetzmacher, patron kościoła i właściciel ziemski w Blumenwerder, zmarł 20 maja na gorączkę nerwową w wieku 55 lat. Błodzy są zmarli, którzy umierają w Bogu. Odpoczywają od swej pracy, lecz ich dzieła pozostaną po nich” [ii]. 

Zdjęcie satelitarne (źródło: maps.google.com), na którym dostrzec można obiekty, które odwiedzimy w tej wędrówce. Przerywaną linią zaznaczyłem drogę dojścia do ruin starego kościółka.

W latach trzydziestych XX w. pastor Fritz Bahr odszukał na starym cmentarzu nagrobek Gruetzmachera. Nad mogiłą stał żeliwny krzyż z napisem:

„Johann Gottfried Gruetzmacher, geboren den 10. Juni 1770 gestorben den 20. Mai 1825”  [iii].

Minęło 80 lat, czy dziś możliwe jest odnalezienie śladów starego kościółka? Tak. W zasadzie niewiele się zmieniło. Dziedziniec kościelny otoczony jest dość dobrze zachowanym kamiennym ogrodzeniem. Cały teren cmentarzyka porośnięty jest barwinkiem. Ku mojemu zaskoczeniu odnalazłem też bez trudu kamienne fundamenty dawnego kościółka. Nie ma już niestety żeliwnego krzyża, który pewnie padł ofiarą złomiarzy, lecz widoczne jest jeszcze miejsce pochówku dawnego właściciela Piaseczna.

Kościelne wzgórze. Listopad 2011 r. Fot. J. Leszczełowski

Otoczone barwinkiem resztki nagrobka Johanna Gottfrieda Gruetzmachera. Fot. J. Leszczełowski

W poszukiwaniu kolejnego obiektu powędrujemy teraz nieco dalej na północ, w kierunku krótkiego odcinka Drawy, który łączy Jeziora Drawskie i Rzepowskie. I tym razem cofniemy się w czasie o następne trzysta lat do początków XVI w., kiedy na tym terenie powstawały pierwsze chrześcijańskie osady.

Na mapach z okresu międzywojennego można znaleźć intrygujący obiekt położony dwa kilometry na północ od wsi Piaseczno. Jest to niewielkie wzgórze leżące nad brzegiem Jeziora Drawskiego. Wzgórze otoczone było ze wszystkich stron przez podmokłe tereny, a prowadziła do niego jedynie wąska grobla. Na wspomnianych mapach znajdziemy podpis: ruiny zamku Arendsburg. Okazuje się jednak, że na większości map miejsce to jest wskazywane fałszywie, gdyż, jak stwierdził pastor Fritz Bahr z Siemczyna, dawna twierdza znajdowała się w rzeczywistości kilkaset metrów dalej na północny wschód na wzgórzu leżącym bezpośrednio na południowym brzegu Drawy. Dziewiętnastowieczni mieszkańcy Piaseczna nazywali to miejsce „Arndsburgiem” i potrafili bezbłędnie doprowadzić tam badacza dawnych tajemnic historii.

Okolice wsi Piaseczno. Po lewej: błędne wskazanie miejsca dawnego zamku Arendsburg, po prawej położenie prawidłowe

Dziś nie jest łatwo dostać się do Arendsburga, gdyż otaczają go bagna. Miałem nieco szczęścia, gdyż jesienią 2011 r. długo nie było jakichkolwiek opadów i pomimo zapadającego zmroku odnalazłem dość grząską ścieżkę, która doprowadziła mnie do zamkowego wzgórza. Miejsce to miało niewątpliwe walory obronne, otaczają je bagna, które niegdyś były prawdopodobnie znacznie bardziej niebezpieczne niż dziś, a od północy u stóp wzgórza płynie nieco leniwie Drawa. Żeby odnaleźć ślady dawnego drewniano-ceglanego zameczku trzeba byłoby usunąć wierzchnią warstwę ziemi. Ślady po wykopach archeologicznych, wykonanych na początku XIX wieku, widoczne są jeszcze dziś.

Brak dokumentów, które wprost mówiłyby o wzniesieniu zamku Arendsburg.  Prawdopodobnie powstał w czasach, gdy na tych ziemiach gospodarzyły zakony rycerskie najpierw templariuszy a następnie joannitów. Ci ostatni dysponowali czterema zamkami: Tempelburg w Czaplinku (wzniesiony jeszcze przez templariuszy), Johannisburg w Machlinach, Arendsburg i Drahim. Przetrwał tylko ten ostatni. Werner Lemke  [iv] wyrażał przypuszczenie, że nazwa zamku Arendsburg może oznaczać, iż zbudował go zasadźca Drawska Pomorskiego (1297) - Arndt von der Goltz. Hipotezę tę wzmacnia lektura zapisów wspomnianego już dokumentu z 1361 r. Na jego mocy mistrz zakonu joannitów Herman von Werberge powierzał braciom Ludekinowi i Georgowi von der Goltz wieś Piaseczno. Bardzo istotną wskazówką jest fakt, że obaj bracia byli synami wspomnianego Arndta. Pogłębiona analiza przywileju z 1361 r. pozwala odkryć wzmianki powiązane z zameczkiem Arendsburg. Czytamy tam między innymi, że przekazane zostało „reiciacula” zwane „Die Were”, które położone jest nad rzeką nazywaną Drawe (Drawa) między jeziorami Draviczyk (Drawskie) i Reepou (Rzepowo). Słowo „reiciacula” jest zupełnie niezrozumiałe, ale w dalszej części tekstu mamy podpowiedź. „Reiciacula” nazywane jest „Die Were”, które to słowo wywodzi się niewątpliwie od „die Wehr”, czyli „obrona”. Jeśli dodamy do tego bardzo precyzyjne określenie położenia tego obiektu, uzyskamy przekonanie bliskie pewności, że wzmianka dotyczyła małej twierdzy nad Drawą, czyli Arendsburga.

Walka o zamek według średniowiecznej ryciny (Die Weltchronik)

Niejaki Karol Bauer, dziewiętnastowieczny badacz regionalnych dziejów z Czaplinka, opisał w bardzo wiarygodny sposób wykopaliska, jakie przeprowadzono na wzgórzu zamkowym w 1820 r., i których bezpośrednim świadkiem był znany nam już właściciel majątku w Piasecznie Johannes Gottfried Gruetzmacher. Podczas prac udało się odkryć fundamenty dawnego zameczku, znajdujące się na głębokości około 11 stóp. Twierdza była zbudowana na planie kwadratu o boku 50 stóp. Fundamenty zrobiono z czerwonej cegły, kamieni i gliny. Pokrywała je warstwa popiołu, co świadczyło, że zameczek padł ofiarą pożaru. Wśród popiołów odnaleziono stalową zbroję, w której znajdował się jeszcze szkielet średniowiecznego rycerza. Obok leżały też: para ostróg z zębatymi kółkami, metalowa rękawica i stopiony częściowo hełm. Ponadto wokół walały się liczne groty strzał. Jeden z nich tkwił zresztą bardzo mocno w kręgosłupie szkieletu, co pozwala przypuszczać, że trafienie strzałą było przyczyną śmierci rycerza. Dziewiętnastowieczni badacze przypuszczali, że zamek został zdobyty i zniszczony od strony zachodniej, gdzie rozegrała się prawdopodobnie krwawa walka. Znaleziono tam aż 50 grotów strzał i liczne ludzkie kości w tym czaszkę z dość dobrze zachowanym uzębieniem [vi].

Na temat zniszczenia zamku można snuć różne domysły. Ślady odkryte w 1820 roku wskazują, że ostateczna walka rozegrała się wtedy, gdy wojsko dość powszechnie używało łuków, co świadczyłoby, że starcie musiało mieć miejsce wcześniej niż w XV wieku. W 1378 r. doszło do ataku wojsk księcia pomorskiego Swantibora na posiadłości joannitów. Ofiarą najazdu padły wtedy zameczki w Czaplinku (Tempelburg) i w Machlinach (Johannisburg). Możliwe, że Pomorzanie zaatakowali i zniszczyli również mały Arendsburg. Inna hipoteza opiera się na pewnych niejasnościach związanych z omawianym już dokumentem z 1361 r. Niektóre słowa są tam nieczytelne, więc nie wszystko jest do końca jasne. Fritz Bahr zauważył, że z tych nieco zagmatwanych sformułowań, można odczytać, iż zamek w Arendsburgu był zrujnowany już w 1361 r. i wymagał odbudowy „w dogodniejszym czasie”. Jak było naprawdę? Tego nie dowiemy się chyba już nigdy.      

Miejsce, w którym wznosił się niegdyś zamek Arendsburg. Fot. K. Połeć

Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że wokół tak tajemniczego miejsca krążyły miejscowe legendy. Dość intrygujące zdarzenie miało miejsce w latach trzydziestych XIX w., kiedy wzgórze należało do jednego z miejscowych chłopów:

  • Przeklęty miecz z zamku Arendsburg

Pewien chłop z Piaseczna postanowił wykorzystać teren wzgórza nazywanego „Arndsburg” do uprawy ziemniaków. Zabrał się do orania ziemi, gdy nagle pług uderzył o jakiś metalowy przedmiot. Rolnik wstrzymał woły i sięgnął po zagadkowe znalezisko. Ku swemu zdumieniu wyciągnął z ziemi wspaniały średniowieczny miecz. Nikt dziś nie wie, co się wydarzyło chwilę później. W każdym razie przerażony chłop szybko zakopał miecz z powrotem w ziemi i powrócił do swej chałupy. Nikomu nic nie powiedział o zdarzeniu i nigdy więcej nie próbował uprawiać ziemi na miejscu starego zamku. Dopiero na łożu śmierci opowiedział o przeklętym mieczu swoim dzieciom, ostrzegając je przed zbliżaniem się do starego Arendsburga.

Powyższa historia została przytoczona jako autentyczne wydarzenie w sprawozdaniu Karola Bauera z 1830 r [vii]. Kontynuując podróż w piątym wymiarze, wymiarze ludzkiej wyobraźni posłuchamy innej legendy, zaczerpniętej ze zbiorku Doktora Heinricha Roggego, który opisuje, że wzgórze Arndsburga otoczone było w okresie międzywojennym podmokłymi łąkami. W kierunku wzgórza miał wtedy prowadzić tylko pojedynczy nasyp, na końcu którego leżała kupa kamieni polnych nazywana przez miejscowych chłopów „Więzieniem” [viii] . Inną ciekawą informacją jest fakt, że miejscowi nazywali to wzgórze również Blocksbergiem, co czyniło to miejscem legendarnych zlotów czarownic. Opowiedzmy teraz legendę związaną z tą nazwą:

Wiedźmy lecą na Blocksberg

  • Czarownice z Arndsburga

W Noc Walpurgii (30 kwietnia) nocny wartownik ze wsi Piaseczno dojrzał trzy czarownice, które dosiadając przetaki leciały z Arndsburga/Blocksbergu w kierunku wsi. Wartownik rzucił kijem w kierunku jednej jędzy tak zręcznie, że trafił przetak wywracając go w odwrotna stronę. Przetak nie mógł lecieć w takim stanie i czarownica runęła na ziemię. Nie mogła się poruszyć, gdyż przydusił ją przetak. Dwie jej koleżanki, nie oglądając się za sobą, oddaliły się szybko. Trafiona wiedźma zaczęła prosić strażnika, żeby ją wypuścił, gdyż jak twierdziła, w ciągu godziny musi powrócić do Arndsburga. Wartownik kopnął przetak wywracając go z powrotem w pierwotne położenie, co umożliwiło odlot czarownicy. Wiedźma zawołała wesoło „Hop, hop na Blocksberg!”. Kiedy mężczyzna obejrzał swój but, zobaczył, że jest całkiem rozerwany i nie ma obcasa. Takie to było wiedźmie „podziękowanie”.

To nie wszystkie tajemnice związane z intrygującym obszarem na północ od Piaseczna. Artykuł jest i tak przydługi, więc tym razem nie opowiem o odnajdowanych tu cmentarzyskach, o starożytnym ludzkim siedlisku, które niektórzy badacze uważali za miejsce składania ofiar z ludzi. Opowiem o tym innym razem …

  • i  F. Bahr, Auf dem alten Kirchenhuegel bei Blumenwerder, Unser Pommerland, zeszyt 5, Szczecin, 1932, s. 170-171.
  • ii  Tamże.
  • iii  F. Bahr, Auf dem alten Kirchenhuegel bei Blumenwerder, Unser Pommerland, zeszyt 5, Szczecin, 1932, s. 170-171.
  • iv  W. Lemke, Zur Siedlugsgeschichte des Landes Tempelburg. Unser Pommernland, zeszyt 5. s. 138.
  • v  4. Jahresbericht der Gesellschaft fuer pommersche Geschichte und Alterstumurkunde, 1830, s. 31-33.
  • vi  Tamże. 
  • vii  Tamże.
  • viii  H. Rogge, Der Sagenkranz von Neustettin, Neustettin 1922, s. 114-115
Dział: Odkrywcy
czwartek, 24 kwiecień 2014 00:00

Legendarne wyspy na Jeziorze Drawskim

Teren położony na północ od wsi Piaseczno (dawniej Blummenwerder), znajdujący się między Drawą a jeziorami Drawskim i Rzepowskim jest od dawna jednym z ulubionych celów moich wędrówek w pięciu wymiarach (trzy wymiary geometryczne, czas i wymiar ludzkiej wyobraźni). Ten stosunkowo niewielki obszar roi się od pamiątek historycznych z bardzo oddalonych od siebie czasów. Zapomniane ruiny szesnastowiecznego kościółka, mała średniowieczna twierdza, ślady starożytnych siedlisk, cmentarzysk a według niektórych badaczy nawet miejsce składania ofiar z ludzi. Dziś jednak opowiem o dwóch wyspach znajdujących na Jeziorze Drawskim. 

Ten weekendowy artykuł oprócz informacji historycznych zaoferuje Państwu podróż w piąty wymiar, który jest dla mnie wymiarem ludzkiej wyobraźni. Innymi słowy opowiem kilka dawnych legend związanych z wyspami na Jeziorze Drawskim. Przy czym są to legendy, które opowiadała mieszkająca w okolicach ludność i dlatego, według mnie, należą również do historii naszego regionu. 

Będąc nad brzegiem rozległej zatoki Rzepowskiej Jeziora Drawskiego, warto przyjrzeć się jej bliżej widocznym stąd wyspom i zagłębić się w ich historię. Zatoka Rzepowska ma zupełnie inny kształt niż leżące na południe od niej wąskie i długie zatoki Henrykowska i Rękawicka. Charakterystyczną cechą tej zatoki jest występowanie licznych wysp, które w różnych okresach zamieniały się w półwyspy i odwrotnie. Fakt, że dwukrotnie obniżano poziom lustra wody Jeziora Drawsko oraz częste kaprysy pogody sprawiały, że na mapach z różnych okresów wyspa Dębowy Ostrów (Eichwerder) stawała się na przemian półwyspem lub wyspą. Podobnie działo się ze wysepką Sprockenwerder. Ostatecznie obydwie wyspy stały się bezimiennymi półwyspami. Pozostały jednak cztery wyspy, które mają następujące współczesne nazwy: Zachodnia, Środkowa, Mokra i Bagienna. W naszej opowieści skupimy się na tych dwóch ostatnich.

Rozpoczniemy od opowieści o wyspie Mokrej, która niegdyś nazywana była Syrenim Ostrowem, czyli po niemiecku Jungfernwerder. Słowo „Jungfern” ma w języku niemieckim różne znaczenia. Współcześnie najbardziej popularne tłumaczenie to „dziewica”. Jednak tłumaczenie Wyspa Dziewic lub co gorsza Dziewicza Wyspa byłoby błędne w tym przypadku. Żeby odnaleźć właściwą interpretację tej nazwy, trzeba zagłębić się z bogaty zbiór starych miejscowych legend i odnaleźć zapomnianą legendę o syrenach, które podobno tam widywano. Nieco archaiczne słowa „Jungfern” lub „Wasserjungfern” należy w tym przypadku tłumaczyć właśnie jako „syrena”. Mamy więc Jungfernwerder, czyli Syreni Ostrów. Nie jest to jedyny przypadek powiązania nazwy geograficznej z legendą o syrenach na pojezierzu Drawskim. Na północ od Złocieńca znajduje się np. Jezioro Młode dawniej Jungfernsee, czyli Jezioro Syrenie. O tym jeziorze również opowiadano syrenią legendę, którą pięknie opowiedział w swoim wierszu przedwojenny regionalista Anton Heller.

Wyspa Jungfernwerder została uwidoczniona na mapie Sotzmanna z 1789 roku. Niestety, mapa ta nie jest zbyt dokładna i nie mogę wykluczyć możliwości, że jako Jungfernwerder zilustrowana została nieco większa wyspa o późniejszej nazwie Sprockwerder (dziś półwysep). Pod koniec XVIII wieku używano dość powszechnie nazwy Jungfernwerder, która później musiała jednak popaść w zapomnienie. W latach trzydziestych dwudziestego wieku wyspa Mokra nosiła nazwę Olchowej – Ellerwerder („Eller” to dawna gwarowa nazwa olchy).

Niezależnie od okresu i poziomu lustra Jeziora Drawskiego Syreni Ostrów zawsze był widoczny na wodach zatoki Rzepowskiej. Być może ta stabilność skłoniła ludzi do osiedlenia się na tej wysepce. Stało się to w ramach akcji kolonizacyjnej na Pomorzu zainicjowanej przez Fryderyka Wielkiego. Osuszano bagna i rąbano lasy pojawiały się nowe wsie i osady. W 1742 r. rozpoczęto wyrąb bukowego lasu na wielkiej wyspie Bielawie. Pewnie znajdujący się tam dziś wielki buk-pomnik przyrody pamięta te czasy. Podobne prace ruszyły na Syrenim i Dębim Ostrowie. Potem założono folwarki na Bielawie (Wapienny Ostrów, Kalkwerder) i na Syrenim Ostrowie. Stały się one częścią majątku ziemskiego w Drahimiu. Dębowy Ostrów  pozostał niezamieszkany, ale robotnicy rolni z Syreniego Ostrowa uprawiali tam ziemię. Ten stan rzeczy nie zmienił się w 1779 roku kiedy wyspy zostały opisane przez Ludwika Wilhelma Brueggemanna w jego monumentalnym dziele „Ausführliche Beschreibung des gegenwärtigen Zustandes des Königlich Preussischen Herzogthums Vor- und Hinter-Pommern” („Wyczerpujący opis stanu rzeczy na królewsko-pruskim Pomorzu Przednim i Zachodnim”). W późniejszym okresie folwarki na wyspach zostały wydzierżawione a w końcu sprzedane. W dobie kryzysu pomorskiego rolnictwa niewielki folwark na małej Syreniej Wyspie nie miał szans przetrwania i ludzie opuścili to miejsce. 

Po opowiedzeniu krótkiej historii ludzkiego osadnictwa na Syrenim Ostrowie przejdźmy do legend, którym zawdzięcza on swą nazwę:  

  • Tragiczny połów

W Piasecznie starsi ludzie opowiadali, że nad wielką zatoką Jeziora Drawskiego spotkać można syreny, które wabią swoim cudownym śpiewem naiwnych ludzi i oczarowują ich swą magią. Wiedzeni magiczną siłą ludzie wchodzili wtedy do wody, narażając się na śmierć przez utopienie. Ich dusze pozostawały potem na zawsze w podwodnych syrenich domostwach. Syreny żywić się miały wodą i promieniami słonecznymi. W zatoce w pobliżu wsi Piaseczno znajdowała się wyspa, w pobliżu której widywano nurkujące syreny. Było to przeklęte miejsce. Młodzi rybacy z Drahimia, nie bacząc na ostrzeżenia bardziej doświadczonych kolegów, zarzucali swe sieci w pobliżu tej wyspy. Nie wierzyli, że połowy w takim miejscu przynieść mogą tylko nieszczęście. Pewnego dnia dwóch z nich ciągnąc sieć z rybami poczuli, że jest ona wyjątkowo ciężka. Wkrótce potem z przerażeniem stwierdzili, że w sieci błysnęła postać syreny, która w wielkiej złości rozerwała sieć i z furią uderzyła w drewnianą łódź. Nieszczęśni młodzieńcy runęli do wzburzonej wody. Tylko jeden z nich, który znakomicie pływał, dotarł do brzegu ratując swe życie (i).

Po lewej u góry mapa z okresy międzywojennego, gdzie Syreni Ostrów nosi nazwę Olchowego Ostrowa. Po prawej u góry: mapa z lat pięćdziesiątych XX w. U dołu po lewej: mapa z lat osiemdziesiątych XX w. U dołu po prawej stan obecny według maps.google.com. Polskie nazwy wysp mają ahistoryczny charakter: Zachodnia (dawniej Niebenwerder), Środkowa, Bagienna (dawniej Lindenwerder lub Lindwerder) i Mokra (Ellerwerder lub Jungfernwerder). 

Dodajmy jeszcze, że legendę tę spisał i przekazał autorowi zbioru szczecineckich legend niejaki U. Karbe z Piaseczna. Nazwisko Karbe nosiła rodzina właścicieli majątku ziemskiego w Piasecznie, której członkowie musieli być zafascynowani miejscowym światem legend, gdyż we wspomnianym zbiorku Urlicha Benzla znajdziemy kilkanaście innych legend przekazanych przez dwie osoby o nazwisku Karbe. Nieco mniej efektowną legendę dotyczącą syren z Jeziora Drawskiego znaleźć można w innym zborze legend:

  • Kąpiel w dzień świętego Jana

Według innej legendy znajdującej w zbiorze Prof. Rogge (ii) syrenę można było ujrzeć w południe w dzień świętego Jana. Pewnego dnia chłopi z Piaseczna pracowali w polu nad Jeziorem Drawskim, gdzie doniesiono im ze wsi obiad. Kiedy w spokoju posilali się, ujrzeli, że w jeziorze kąpały się dziewczęta, w pobliżu miejsca gdzie panny z Piaseczna suszyły swoje niebieskie, czerwone i białe suknie na krzewach. Wkrótce nad zatokę przybiegły zaalarmowane panny z Piaseczna, gdyż obawiały się, że to dziewczyny z Czaplinka, przybyły w te okolice, żeby odebrać im ich piękne suknie. Kiedy jednak się pojawiły, kąpiące się dziewczęta zniknęły. Były to niewątpliwie syreny. 

Jak widać nie są to zbyt skomplikowane i efektowne legendy, ale tak bywa z legendami, które opowiadane są przez dawnych mieszkańców okolic. Nie są to utwory artystyczne, lecz nieskomplikowane ludowe przekazy. Moim zdaniem, legendy te mają jednak wyjątkowy urok.

Niebezpieczne spotkanie rybaka z syreną

Opowiemy jeszcze o wyspie o współczesnej nazwie Bagienna. Właściwie już chciałem zakończyć opowieść o zatoce Rzepowskiej, gdy zauważyłem ciekawą wzmiankę w artykule doktora Artura Zechlina „Der Neustettiner Kreis. Historisch-topographisch dargestellt” („Powiat szczecinecki przedstawiony w ujęciu historyczno-topograficznym”) opublikowanym w 1886 r. w czasopiśmie Baltische Studien (iii). Informacja dotyczyła barwnej dziewiętnastowiecznej legendy dotyczącej wyspy Bagienna, którą wtedy nazywano Lindwerder. 

W latach osiemdziesiątych XIX wieku doktor Zechlin płynął łódką z Dębowego Ostrowa do Czaplinka. Przewożący go stary rybak opowiedział mu piękna legendę, której nie znajdziemy w zbiorach Urlicha Benzla, czy też profesora Roggego. W swoim artykule Artur Zechlin wymienia obok wyspy Bielawy (Kalkwerder) dwie mniejsze wyspy Jungfernwerder i Lindwerder. Ta ostatnia nazwa musiała zostać później przekształcona do formy „Lindenwerder”. Nie wiedząc, o pierwotnym brzmieniu, można tłumaczyć to przekształcone miano jako „Ostrów Lipowy”. Jednak pierwotna nazwa miała zupełnie inne nie związane z lipą pochodzenie, gdyż wiązała się ze starą legendy o Lindwurmie, czyli potworze przypominającym nieco smoka, a przez Słowian nazywanym Żmijem. Pierwotną nazwę należałoby przetłumaczyć więc jako Żmijowy Ostrów. Według legendy opowiedzianej przez starego rybaka Lindwurm żył właśnie na tej wyspie.

Kąpiące się syreny i Lindwurm. Ilustracje autorstwa A. Rackhama

  • Żmij i księżniczka

Przed setkami lat na Żmijowym Ostrowie żył straszny i bezlitosny Lindwurm, przed którym drżała cała okolica. Rybacy z trwogą omijali Rzepowską Zatokę w obawie o swe życie. Wieść niosła, że potwór porwał bardzo piękną księżniczkę i więził ją na małej niedostępnej wyspie. Pogłoski o urodzie więzionej panny dotarły do najodleglejszych zakątków kraju i zewsząd ściągali żądni chwały i dzielni rycerze, którzy pragnęli pokonać Lindwurma i uwolnić przepiękną księżniczkę. Niestety potwór okazywał się nadzwyczaj silny i zręczny. Żaden ze szlachetnych przybyszy nie potrafił mu dorównać i ginął w nierównej walce. Coraz więcej kości nieszczęsnych rycerzy wyścielało dno Zatoki Rzepowskiej. Wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei dla uwięzionej dziewczyny, gdy na wyspie pojawił się nowy śmiałek. Nie chwycił on jednak za oręż, jak czynili to jego poprzednicy, lecz zaczął śpiewać, a głos miał piękny. Wyjątkowy głos młodego rycerza wywabił z wielkiej nory Lindwurma. Potwór wsłuchał się w cudowny śpiew i oczarowany wpadł w odrętwienie. Na to właśnie czekał młodzieniec. Chwycił za miecz i z rozmachem ciął potwora przez łeb. Księżniczka była wolna. Jednak ku rozpaczy dzielnego rycerza uwolniona panna nie chciała wyjść za niego, ponieważ wcześniej złożyła ślubowanie, że gdy zostanie uwolniona z rąk potwora poświęci swe życie Bogu. I tak piękna księżniczka została mniszką a zrozpaczony rycerz odjechał w nieznane.

  • I Benzel, Pommersche Maerchen und Sagen, 1980 s.25-26  O. Karbe zasłyszane w Blummenwerder
  • II Rogge, Der Sagenkranz von Neustettin, Neustettin 1922, s. 109
  • III Zechlin Der Neustettiner Kreis. Historisch-topographisch dargestellt, Baltische Studien 1886 r., s. 36 

 

Dział: E-publikacje
sobota, 27 lipiec 2013 10:25

Drahim - Kronika zamku

Drahim - Kronika zamku

Marek Fijałkowski

Pięknie wydana książka autorstwa Marka Fijałkowskiego, przedstawiająca burzliwe dzieje staropolskiej twierdzy granicznej Drahim koło Czaplinka. Walorem ksiązki, obok rzetelnego opisu dziejów zamku i najblizszej okolicy, są liczne kolorowe ilustracje. Format A4, papier kredowy, 119 stron. 

Autor: Marek Fijałkowski

Wydawnictwo: Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach

ISBN: 

Liczba stron: 

Wydana: 

Wydanie: 

Gatunek: historia

Dział: E-publikacje
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM