Wyświetlenie artykułów z etykietą: ODKRYWCY

Wędrująca wieś, stary grobowiec i legendy znad jeziora Drawsko. Przedstawiamy pierwszą część tekstu autorstwa Jarosława Leszczełowskiego. 

Na północ od Piaseczna leży obszar, który kryje wiele zagadek przeszłości. Piesza wyprawa w tym kierunku może przynieść zapalonemu turyście wiele interesujących wrażeń. Wspaniałe łąki wzgórza i majestatyczne Jezioro Drawsko widoczne z każdego wzniesienia. Znajdują się tam trzy obiekty, pochodzące z różnych okresów dziejów tych okolic. Dzielą je setki lat, dlatego nasza wycieczka będzie jednocześnie wyprawą w czwarty wymiar. Wybrałem się w te okolice w czasie jednego z pięknych listopadowych wieczorów w 2011 r. Już na początku mojej wycieczki słońce chyliło się ku zachodowi i z każdą minutą robiło się coraz ciemniej. Było zimno i bezchmurnie, a wspaniała przejrzystość powietrza dodawała uroku całej okolicy. Na zachodzie cały horyzont ozdobiony był gamą różnych odcieni czerwieni przechodzących w fiolet i w końcu w nocny granat. Natomiast całą wschodnią stronę zajmowało widoczne w oddali Jezioro Drawsko, którego brzegi porastał wąski pas drzew. Pogłębiający się półmrok czynił okolicę bardziej tajemniczą, a w pewnej chwili nad jeziorem pojawiła się wielka tarcza księżyca, którego światło odbijało się od spokojnej tafli wody jeziora. Między brzegiem a widoczną w oddali Syrenią Wyspą utworzył się szeroki srebrny szlak. Chyba właśnie w takich chwilach w ludzkiej wyobraźni powstawały legendy o wiedźmach, zaginionych dzwonach i kobietach-rybach. Nie mogłem wybrać lepszej pory dla wyprawy w te okolice.

***

Piaseczno (dawniej Blummenwerder) to osada o bardzo starej metryce, gdyż już w 1361 r. mistrz zakonu joannitów Hermann von Wereberge wydał przywilej, na mocy którego przekazał wieś jako lenno dwóm braciom Ludekinowi i Georgowi z rodu von der Goltzów. Była to pierwsza wzmianka o tej miejscowości, która powstała zapewne w połowie czternastego wieku.

Szczegółowe dzieje wsi nie są przedmiotem tego artykułu. Dla naszych rozważań istotne jest, że w XVI wieku ludność w posiadłości ziemskiej rodziny von der Goltz, wraz z jej właścicielami przeszła na protestantyzm. Jak grzyby po deszczu powstawały wtedy ewangelickie kościoły. W 1555 roku wzniesiono kościółek w Piasecznie, który został poświęcony przez pastora z Siemczyna Johanna Gruetzmachera. Trudno powiedzieć jak wyglądała ta pierwsza świątynia. Nie była to solidna budowla, gdyż już po pięćdziesięciu latach wniesiono w tym samym miejscu nowy ryglowy kościół. Co ciekawe, osada Piaseczno nie leżała wtedy w miejscu, w którym odnajdziemy ją dzisiaj, czyli nad północnym brzegiem jeziora Piasecznik Wielki, lecz kilkaset metrów dalej na północ. W ciągu wieków Piaseczno odbyło więc swoistą wędrówkę w kierunku jeziora.

Piaseczno podobnie jak sąsiednie Rzepowo zostało sprzedane przez Goltzów królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi III. Kilka lat później w 1793 r. wieś odkupił ówczesny właściciel Siemczyna tajny radca Henryk August von Arnim. Jednak do bardzo ważnych przemian w tej osadzie doszło w 1812 r., kiedy wieś kupił Johann Gottfried Gruetzmacher [V]. Był to potomek pastora Johanna Gruetzmachera, który w szesnastym wieku poświęcił kościół w Piasecznie. Zanim stał się właścicielem ziemskim w Piasecznie, Gruetzmacher  mieszkał w Świerczynie, gdzie posiadał gospodarstwo i tytuł wolnego sołtysa lennego (Freischulze). Zbudował on majątek ziemski i nową osadę na południe od ówczesnej wsi nad brzegiem jeziora Wielki Piasecznik. Wkrótce stara osada wokół dawnego kościółka zaczęła się wyludniać. Według Fritza Bahra [I] mieszkańcy starego Piaseczna nie osiedlili się w nowej wsi, lecz przenosili się raczej do Rzepowa i Siemczyna. Przy majątku ziemskim powstało więc zupełnie nowe Piaseczno, którego mieszkańcy korzystali jedynie z cmentarzyka położonego na dziedzińcu starego kościółka. Chłopskie chałupy w dawnej wsi rozebrano a obejścia przeznaczono na pola uprawne. Przez długie lata miejscowi rolnicy natrafiali podczas orki na resztki dawnych gospodarstw. W nowym miejscu energiczny Johann Gottfried Gruetzmachaer zbudował szkołę i w 1819 r. kościół (według innych źródeł w 1820 r.). Te poważne inwestycje zrealizował z własnych środków, pomimo kryzysu ekonomicznego, który ogarniał pruskie państwo.

Uzbrojeni w podstawową wiedzę o historii wsi wyruszymy teraz na wyprawę w poszukiwaniu historycznych pamiątek, ale tym razem nie do obecnej wsi, ale do miejsca jej  pierwotnego położenia i dalej nad Drawę, która wpada do Zatoki Rzepowskiej. Po minięciu obecnego kościółka i budynku spichlerza ruszymy drogę polną, która wiedzie z Piaseczna prosto na północ. Po kilkuset metrach po lewej stronie dostrzeżemy zadrzewiony wzgórek. To właśnie tam wznosił się niegdyś stary kościół, a wokół rozmieszczona była stara osada. Do tego miejsca można dojść, idąc miedzami między polami uprawnymi.

Jak już wspomniałem, po likwidacji starej osady w tym miejscu znajdował niewielki cmentarzyk. 80 lat temu odwiedził go i opisał pastor Fritz Bahr, który odnalazł tam wyraźne fundamenty starej świątyni zbudowane z polnych kamieni. Założyciel nowej wsi Johann Gottfried Gruetzmacher zmarł 1825 r. i został pochowany właśnie w tym miejscu. W księdze siemczyńskiej parafii znajdował się pod tą datą następujący zapis: „Johann Gottfried Gruetzmacher, patron kościoła i właściciel ziemski w Blumenwerder, zmarł 20 maja na gorączkę nerwową w wieku 55 lat. Błodzy są zmarli, którzy umierają w Bogu. Odpoczywają od swej pracy, lecz ich dzieła pozostaną po nich” [II].

Zdobyty zamek i opuszczony kościół (cz. 1)

Zdjęcie satelitarne (źródło: maps.google.com), na którym dostrzec można obiekty, które odwiedzimy w tej wędrówce. Przerywaną linią zaznaczyłem drogę dojścia do ruin starego kościółka.

W latach trzydziestych XX w. pastor Fritz Bahr odszukał na starym cmentarzu nagrobek Gruetzmachera. Nad mogiłą stał żeliwny krzyż z napisem:

„Johann Gottfried Gruetzmacher, geboren den 10. Juni 1770 gestorben den 20. Mai 1825” III].

Minęło 80 lat, czy dziś możliwe jest odnalezienie śladów starego kościółka? Tak. W zasadzie niewiele się zmieniło. Dziedziniec kościelny otoczony jest dość dobrze zachowanym kamiennym ogrodzeniem. Cały teren cmentarzyka porośnięty jest barwinkiem. Ku mojemu zaskoczeniu odnalazłem też bez trudu kamienne fundamenty dawnego kościółka. Nie ma już niestety żeliwnego krzyża, który pewnie padł ofiarą złomiarzy, lecz widoczne jest jeszcze miejsce pochówku dawnego właściciela Piaseczna.

Zdobyty zamek i opuszczony kościół (cz. 1)

Kościelne wzgórze. Listopad 2011 r. Fot. J. Leszczełowski

Zdobyty zamek i opuszczony kościół (cz. 1)

Otoczone barwinkiem resztki nagrobka Johanna Gottfrieda Gruetzmachera. Fot. J. Leszczełowski

C.D.N.

Dział: Odkrywcy

Okazuje się, że nie trzeba daleko szukać, by znaleźć historyczne skarby dotyczące naszego regionu.

Mapy o rodowodzie sięgającym półtora wieku znalazły się w piwnicach Starostwa Powiatowego w Drawsku Pomorskim. Pod budynkiem Wydziału Geodezji, Kartografii i Katastru znajdują się obszerne archiwa. To tam spoczywają bardzo stare, ręcznie rysowane i opatrzone kaligraficznym pismem mapy. Od razu widać, że ich sporządzenie wymagało niezwykle wprawnej ręki oraz drobiazgowych pomiarów w terenie.

Mapy sprzed 150 lat odkryte w drawskim starostwie
Na zdj.: Starosta Drawski Stanisław Kuczyński oraz Geodeta Tomasz Lezler przeglądają stare mapy znad jeziora Drawsko (okolice Piaseczna).

Z opowieści geodetów wynika, że wiele z tego rodzaju map zostało po prostu zniszczonych w latach siedemdziesiątych XX w. Te które przetrwały, są nawet z 1862 roku. Ich podziałka to 1:1500.

Co ciekawe, dokumenty są w bardzo dobrym stanie, a niektóre z nich miały być używane w pracach geodezyjnych jeszcze długie lata po wojnie…

Dział: Odkrywcy
poniedziałek, 14 maj 2018 10:07

Koniec legendy? To nie Wasznik

Charakterystyczna drewniana rzeźba rybaka zdobiąca czaplinecki rynek – wbrew wieloletniej legendzie - nie przedstawia Pawła Wasznika.

- W 1985 i w 1986 roku brałem udział w pracach Obywatelskiego Komitetu Obchodów 700-lecia Czaplinka jako prezes Czaplineckiego Towarzystwa Kultury „Drawianie" i w związku z tym uczestniczyłem w obradach, podczas których zapadła decyzja o postawieniu na rynku rzeźby rybaka. Jako uczestnik i świadek tych obrad z całą odpowiedzialnością oświadczam, że zamiarem organizatorów obchodów było postawienie na rynku rzeźby rybaka, a nie Pawła Wasznika. Z Wasznikiem rzeźbę rybaka zaczęto kojarzyć później. Powstał mit, który trudny jest do sprostowania – opisuje sprawę Zbigniew Januszaniec, regionalista z Czaplinka.

W rzeczywistości rzeźba rybaka miała symbolizować odwieczne tradycyjne zajęcie miejscowej ludności oraz trwały związek miasta z okolicznymi jeziorami. Wykonał ją czaplinecki rzeźbiarz Edward Szatkowski, również autor nowej rzeźby wodnika umiejscowionej nad jeziorem Drawsko.

Koniec legendy? To nie Wasznik

- To był wyłączny cel postawienia rzeźby – dodaje Pan Zbigniew. - Rzeźba ma charakter symboliczny i nie upamiętnia żadnej konkretnej postaci historycznej. To jest pewne na 100%. Dowodem może być m.in. notatka pt. „Wiadomości jubileuszowe" na str. 7 jednodniówki „Głos Czaplinka" wydanej w 1986 roku z okazji 700-lecia, gdzie jest mowa o „rzeźbie rybaka" a nie o rzeźbie „Pawła Wasznika".

Tymczasem najbardziej rozpowszechnione objaśnienie znaczenia rzeźby mówi o tym, że przedstawia ona Wasznika. W roku 1422 mieszczanie z Drawska Pomorskiego leżącego wówczas na terenie opanowanym przez Krzyżaków zorganizowali wyprawę na polski Drahim, zaskakując załogę zamku i zmuszając ją do kapitulacji. Według legendy, Polakom udało się szybko odzyskać utraconą warownię dzięki pomocy Pawła Wasznika.

Źródłem tej legendy  jest nikt inny, jak sam Jan Długosz. Podał on bowiem w swej kronice, że w niewiele dni po utracie Drahimia Paweł Wasznik, Niemiec, który w krańcu zamkowym miał komnatę sypialną, powciągawszy do zamku sieciami łowieckimi wielu rycerzy polskich, opanował załogę i zamek królowi odzyskał, za co był przez króla nagrodzony dochodami z żup wielickich. Tymczasem historycy udowadniają, że epizod z Wasznikiem w rzeczywistości nie dotyczył  zamku w Drahimiu, lecz w Kowalewie koło Brodnicy.

Koniec legendy? To nie Wasznik

- Jeżeli chodzi o nieścisłość, która wkradła się do kroniki Długosza, to zauważyło ją - z tego co wiem - co najmniej 3 naukowców (2 polskich i 1 niemiecki). Podany w kronice Długosza epizod z Wasznikiem nie może dotyczyć Drahimia, gdyż przeczą takiej wersji zachowane różne oryginalne dokumenty źródłowe, które zostały przebadane przez historyków. Niestety, błędny pogląd o Waszniku jako o bohaterze z Drahimia jest tak mocno zakorzeniony, że trudno będzie go sprostować. Zresztą niektórzy twierdzą, że taki mit o Waszniku można wykorzystać do promocji miasta. Ja jestem zdecydowanym zwolennikiem dążenia do prawdy i wykorzystuję każdą możliwą okazję, by zwalczać tego rodzaju mity, gdyż mit opierający się na błędnym poglądzie zawsze jest nieprawdą – podsumowuje Z. Januszaniec.

Dział: Czaplinek

10 maja w ramach akcji „Maj z biblioteką” Biblioteka Publiczna w Złocieńcu zorganizowała dla wychowanków internatu Zespołu Placówek Edukacyjno-Terapeutycznych wyprawę szlakiem Questu Antek.
Do zabawy przyłączyły się Promyczki, a przewodnikiem była Pani Ela Frankowska – współautorka gry.
Celem questu (ang. poszukiwanie, dążenie) jest znalezienie skarbu. Kluczem do niego są ciekawostki i zagadki. Odkrywając imiona i nazwiska ludzi, nazwy ptaków, drzew odszukamy w tekście ukryte litery, które poprowadzą nas do skarbu.

Questowa przygoda rozpoczyna się na rynku. Tutaj rośnie dąb przez mieszkańców nazwany Antkiem. Wędrując zgodnie ze wskazówkami poznajemy ciekawe miejsca, elementy architektury, ciekawostki przyrodnicze i historyczne. Serdecznie dziękujemy Pani Eli Frankowskiej za poprowadzenie nas ścieżkami Questu, pracownikom Referatu Promocji w Złocieńcu za przekazanie upominków oraz wszystkim uczestnikom za wspaniałą wyprawę. – opowiada Grażyna Król z biblioteki.

Dział: Złocieniec
środa, 09 maj 2018 01:40

Drawski zamek odnaleziony

Zaginiona przez lata rzeźba z Drawska Pomorskiego - odnaleziona. Pytania pozostały.

Nikt już nie pamięta, skąd wzięła się w Drawsku Pomorskim charakterystyczna rzeźba. Wielu dziś nie wie, że w ogóle istniała. Wykonany najprawdopodobniej z piaskowca zameczek stał w okolicy dzisiejszego Urzędu Skarbowego, gdzie pojawił się prawdopodobnie w końcu lat pięćdziesiątych lub na początku sześćdziesiątych. W latach 80-tych przeniesiono go w pobliże biblioteki miejskiej. Później zniknął na parę ładnych dekad.

Po dłuższych zabiegach zamek się odnalazł. Jest obecnie w rękach Wiesława Piotrowskiego, regionalisty i Ambasadora „Jeziora Tajemnic”. Aktualnie rzeźba poddawana jest konserwacji z zamiarem ponownego wyeksponowania.

Pan Wiesław chciałby odtworzyć historię tego ciekawego obiektu:

Drawski zamek odnaleziony

– Tak naprawdę to nie wiadomo nawet, kto był twórcą rzeźby. Do czego nawiązywał? Może do jakiegoś obiektu, który istniał w regionie? Tego nie wie nikt – podkreśla W. Piotrowski.

A może jednak czegoś dowiemy się od Czytelników? Prosimy o wszelkie sygnały w tej sprawie.

Dział: Odkrywcy
środa, 09 maj 2018 01:26

Tajemnice kaliskich linii kolejowych

Już od kilku ostatnich lat, także w tym roku, kaliscy licealiści odkrywają kolejną lokalną tajemnicę. Tym razem jest to historia zbudowanych oraz niezrealizowanych planów linii kolejowych przebiegających przez Kalisz Pomorski.

Wszyscy wiemy, że miasto leży na skrzyżowaniu dwóch szlaków kolejowych: czynnego ze Stargardu do Piły i nieczynnego z Choszczna do Złocieńca. Natomiast mało kto wie, że zaplanowano także budowę torów łączących najpierw Kalisz Pomorski z Drawskiem Pomorskim, później z Świdwinem, a następnie bezpośrednio  z Krzyżem. Tak by się stało, gdyby nie I wojna światowa, która pokrzyżowała te plany i ślad po trzecim szlaku kolejowym pozostał jedynie w dokumentach.

Tajemnice kaliskich linii kolejowych

Licealiści pod kierunkiem Joanny Mączkowskiej, a z Bogumiłem Kurylczykiem w charakterze przewodnika,  oglądali zabudowania techniczne Dużej Stacji, gdzie usytuowano dawny dworzec główny. Przy nim wybudowano zachowaną do dzisiaj parowozownię oraz mieszczącą się obok obrotnicę lokomotyw, która została niestety zdemontowana. Urządzenie to było niezbędne nie tylko przy wjeździe do parowozowni. Kiedy w 1888 r. otwarto pierwszy odcinek torowiska z Piły przez Wałcz do Kalisza Pomorskiego, do czasu ukończenia drugiego odcinka do Stargardu, tor miał ślepe zakończenie, więc lokomotywy należało obrócić, żeby mogły  przodem jechać w kierunku Wałcza.

Po kolejnych wyprawach badawczych oraz poszukiwaniach archiwalnych uczniowie publicznie zaprezentują wyniki swoich „kolejowych” ustaleń już po wakacjach. Projekt ten jest realizowany we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” i Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim.

Tajemnice kaliskich linii kolejowych
Dział: Kalisz Pomorski
niedziela, 29 kwiecień 2018 06:21

Anomalia Drawy

Przepływająca m.in. przez jeziora Drawsko i Lubie rzeka Drawa posiada zaskakującą właściwość: płynie w odwrotnym kierunku niż inne - z północy na południe.

Drawa bierze swój początek w okolicy Połczyna Zdroju i uchodzi do Noteci. Ta jest położona dużo dalej na południe. Łączna długośc rzeki to aż 186 km.

Jak płyną rzeki? To oczywiście ma związek z różnicami w ukształtowaniu terenu. Woda płynie w dół. Prawie wszystkie wody z terenu Polski spływają do Morza Bałtyckiego, choć istnieją niewielkie obszary w Sudetach i Karpatach, z których rzeki spływają do Morza Północnego (rzeką Łabą) i Morza Czarnego (Dunajem i Dniestrem).

Anomalia Drawy

Rzeki płyną od swych źródeł do ujścia, czyli do większego zbiornika wodnego, do którego wlewają niesioną przez setki kilometrów wodę. Naturalny spadek terenu wymusza kierunek płynięcia rzeki.

Anomalia Drawy

Drawa dzięki temu, że posiada spory spadek oraz przepływ, uznawana jest miejscami za rzekę górską i momentami bywa bardzo trudną przeprawą. Warto też wspomnieć, że na rzece znajduje się Szlak kajakowy im. Ks. Kard. Karola Wojtyły, który kilkakrotnie uczestniczył w spływach Drawą.

Anomalia Drawy
Dział: Odkrywcy
wtorek, 17 kwiecień 2018 22:41

Opowieści z zapomnianej krypty

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami projekt Jezioro Tajemnic przesłał relacje z działań Stowarzyszenia Tempelburg. W tle U-boot, zagadkowa krypta i podziemne fortyfikacje.

- Całą ekipę połączyła Akcja Eksploracyjno-Historyczna „Jezioro Tajemnic” i nadal nas motywuje aby odkrywać tajemnice Ziemi Drawskiej- relacjonuje Dariusz de Lorm. - W sobotę 7. kwietnia 2018 roku spotkaliśmy się, aby uzupełnić niezbędne dokumenty na poszukiwanie u-boot'a w jeziorze Drawsko. Są one niezbędne, a nadal nie wiemy, czym jest walcowaty obiekt spoczywający na głębokości 76 metrów. Oczywiście, gdy już się spotkaliśmy, podjęliśmy decyzję o wyruszeniu w teren.

Celem wyprawy było rozpoznanie informacji Jerzego Kuca (który jest też członkiem Stowarzyszenia SHK „Tempelburg”) o kurhanie, na który natknął się podczas spaceru po lesie. Ku zaskoczeniu eksploratarów, kurhan okazał się najprawdopodobniej grodziskiem, w dodatku nie wpisanym do rejestru. O odkryciu poinformowany został profesor Wojciech Chudziak z Instytutu Archeologii UMK w Toruniu, archeolog z ogromnym doświadczeniem w badaniach nad wczesnym średniowieczem Pojezierza Drawskiego. Być może w najbliższe wakacje pan profesor dokona lustracji terenu.

Sobotnie popołudnie również było owocne w ciekawe miejsca. Jeden z nowych członków Stowarzyszenia zainteresował tempelburczyków wsią Miłkowo, gdzie pokazał dwie krypty. Na jednej z nich widnieje data - 1871. Grobowce są zaniedbane, a okolica zarośnięta krzewami. Być może był w tym miejscu cmentarz, ale teren jest tak zanieczyszczony, że nie było widać, czy znajdowały się tam jakieś inne mogiły.

- Jako Stowarzyszenie i Ekipa Jeziora Tajemnic podjęliśmy decyzję, aby owe miejsce uporządkować i przywrócić im dawny wygląd. W końcu jest to miejsce pochówku i należy się spoczywającym tu ludziom szacunek – tłumaczu de Lorm. - Owe miejsce może być też ciekawym punktem na mapie turystycznej. Krypty znajdują się około 10 km od Czaplinka. Zwiedziliśmy też okoliczny zrujnowany pałac, położony około jednego kilometra od grobowców. Pałac należał niegdyś najprawdopodobniej do rodziny pochowanej w kryptach. Musimy ustalić do kogo dziś należy ziemia, na której znajduje się ta mała nekropolia. Pałac, jak opowiadają miejscowi, kupiła prywatna osoba i nic z nim nie robi. Obiekt powoli niszczeje i zaczyna się walić. O terminie akcji porządkowej poinformujemy po ustaleniu i załatwieniu wszystkich niezbędnych formalności.     

Sobota była pełna emocji i historii. Prócz grodziska w lesie, dworku oraz nekropoli we wsi Milkowo, explorersi zwiedzili też niezwykłe fortyfikacje Wału Pomorskiego - Grupę Warowną „Góra Śmiadowska”.

W sobotę o godz. 18:00 odbyło się walne zgromadzenie SHK „Tempelburg", na którym przyjęto do grupy pięć nowych osób.

W tej wyprawie Tempelburga uczestniczyli: Jacek Nowakowski, Szymon Nowakowski, Leszek Krywiak, Sławomir Kolasiński, Ola de Lorm, Darek de Lorm, Monika Kapczuk, Mariusz Kapczuk, Andrzej Kurpiel-Towarnicki, Paweł Nowakowski, Dorota Zwolańska, Alina Cywka, Artur Cywka, Izabela Marchewka, Piotr Janicki, Honorata Matuszewska, Marek Tomaszewski, Jerzy Kuc, Wiesław Piotrowski, Marcin Roszak, nowi członkowie - Grzegorz Olechowicz, Zbigniew Jędrzejewski, Robert Bieńko,  Zbigniew Sapikowski, Małgorzata Krywiak oraz mieszkańcy wsi Miłkowo.

Dział: Odkrywcy

Utworzenie starostwa drahimskiego zmieniło zdecydowanie na korzyść Polski sytuację polityczną na pograniczu wielkopolsko-pomorskiego. Starostwo to wraz z posiadłościami Goltzów oraz Mannteuflów (Popielewskich) oraz z sąsiednią ziemią szczecinecką wbijało się klinem między opanowaną przez Krzyżaków w 1402 roku Nową Marchię a pozostałe posiadłości krzyżackie – pisze regionalista z Czaplinka Zbigniew Januszaniec, w trzeciej części artykułu.

Z tego powodu pierwszy okres istnienia starostwa drahimskiego stał pod znakiem stałego zagrożenia ze strony Krzyżaków. Zakon Krzyżacki nie ukrywał swych dążeń do zagarnięcia  Drahimia i Czaplinka. O znaczeniu zamku drahimskiego wznoszącego się nad przesmykiem między jeziorami Drawsko i Żerdno wspomniałem już wcześniej. Nie bez znaczenia było z pewnością również strategiczne położenie jedynego miasta na terenie starostwa – Czaplinka. Miasto przecinał stary szlak handlowy łączący Wielkopolskę z Kołobrzegiem. Kontrolę nad tym szlakiem zapewniały wynikające z ukształtowania terenu naturalne warunki obronne Czaplinka a zwłaszcza usytuowanie miasta w wąskim przesmyku między jeziorami Drawsko i Czaplino. W czasie wojen polsko-krzyżackich posiadanie tych ziem miało dla Polski olbrzymie znaczenie. Badacze podają na przykład, że strzeżone przez polskie oddziały ziemie starostwa były trudne do sforsowania dla wojsk zaciężnych  zdążających z zachodu na pomoc Zakonowi przed bitwą pod Grunwaldem.

Historyczny kalejdoskop znad brzegów jeziora Drawsko (cz.3)

Do niezwykłego wydarzenia doszło w 1422 roku. Zamek drahimski został opanowany przez mieszczan z Drawska Pomorskiego należącego wówczas do Krzyżaków. Okoliczności tego wydarzenia były niecodzienne. Trójkę drawskich mieszczan podczas odbywania przez nich podróży napadli ludzie z Drahimia. Drawscy mieszczanie wzburzeni tym, że Zakon Krzyżacki nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa na drogach postanowili we własnym zakresie pomścić poszkodowanych. Zorganizowali wyprawę na Drahim zaskakując załogę i zmuszając ją do kapitulacji. Następnie zaproponowali wydanie zdobytego zamku Krzyżakom za pieniądze. Wielki mistrz krzyżacki nie ugiął się jednak przed żądaniami drawskich mieszczan, zwłaszcza że zajęcie Drahimia przez mieszczan z Drawska stało się jednym z powodów wypowiedzenia przez Jagiełłę nowej wojny Krzyżakom. Organizatorzy najazdu na Drahim zostali przez wielkiego mistrza srogo ukarani, a zamek drahimski w 1424 roku zwrócono stronie polskiej.

Historyczny kalejdoskop znad brzegów jeziora Drawsko (cz.3)

Powyższy opis – oparty na badaniach przeprowadzonych przez prof. Edwarda Rymara -  stoi w całkowitej sprzeczności z popularną wersją mówiącą, że opanowany przez drawskich mieszczan zamek odzyskano w krótkim czasie dzięki pomocy Pawła Wasznika, który przy użyciu sieci powciągał do zamku wielu Polaków. Wersja ta – jak twierdzi prof. Rymar –  wynika, co prawda z kroniki Jana Długosza, lecz jest ona efektem nieścisłości, które wkradły się do tekstu tego wybitnego kronikarza. Prof. Rymar przekonuje, że epizod z Pawłem Wasznikiem w rzeczywistości nie dotyczy warowni drahimskiej, lecz zamku w Kowalewie koło Brodnicy. Co ciekawe – rozpowszechnił się mit mówiący, że drewniana rzeźba rybaka zdobiąca czaplinecki rynek od 1986 roku, przedstawia Pawła Wasznika. Jest to nieprawda. W rzeczywistości rzeźba rybaka symbolizuje tradycyjne zajęcie miejscowej ludności od początków osadnictwa na Ziemi Czaplineckiej i podkreśla związek miasta z otaczającymi go jeziorami, zwłaszcza z jeziorem Drawsko, w kierunku którego zwrócona jest sylwetka drewnianego rybaka. (cdn.)

 

Dział: Odkrywcy
czwartek, 05 kwiecień 2018 15:54

Kalisz Pomorski prezentuje historię rodziny Wittchow

W Internecie można obejrzeć film przybliżający historię rodziny Wittchow – budowniczych Kalisza Pomorskiego. Opowiada o niej Ingeborg Wittchow, córka Wilhelma i wnuczka Alberta Wittchow, którego okazały grobowiec stoi do dziś na Starym Cmentarzu.
Jej dziadek Albert Wittchow założył rodzinną firmę w roku 1886. Jej ojciec Wilhelm, zdolny architekt, nie tylko projektował i budował liczne kamienice w Kaliszu Pomorskim i okolicy, ale też (podobnie jak wcześniej Albert) był wieloletnim przewodniczącym Rady Miejskiej. Po objęciu rządów w Niemczech przez faszystów w roku 1933, zrezygnował ze swojej funkcji gdyż nie był zwolennikiem partii NSDAP.

Kalisz Pomorski prezentuje historię rodziny Wittchow

Od szykan uchroniło go to, że walczył na frontach I wojny światowej i miał zasługi jako weteran.
Brat Ingeborg Wittchow – Joachim oraz jej narzeczony– Henryk Modrow (syn właściciela majątku Klarphul – Jasnopola) zginęli podczas walk w Normandii, w czerwcu 1944 roku. Jak dalej potoczyły się losy tej rodziny, kiedy uciekając w lutym 1945 roku z Kalisza Pomorskiego przed Rosjanami zdołali dotrzeć wozem konnym do Hanoweru? I jakim życiowym credo kieruje się licząca dziś 98 lat Ingeborg Wittchow? O tym także mówi kolejny film

Kalisz Pomorski prezentuje historię rodziny Wittchow
Kalisz Pomorski prezentuje historię rodziny Wittchow


Więcej na temat zasług rodziny Wittchow dla Kalisza Pomorskiego można przeczytać w bogato ilustrowanym opracowaniu, zamieszczonym na portalu „my-Kalisz Pomorski – okolice – świat”, w dziale „Nasz przewodnik”.

Dodatkowe informacje

  • Film
Dział: Kalisz Pomorski
środa, 28 marzec 2018 22:17

W podziemnej metropolii Królowej Luizy

JEZIORO TAJEMNIC. Kilka ekip eksploratorów, w tym Ekipa związana z Jeziorem Tajemnic, odbyło ekstremalną podróż w głąb Ziemi. Przy okazji promowali Akcję na Śląsku. Poszukiwali tajemniczej komnaty, której istnienie wskazywała stara mapa. A wszystko to w kopalni, w której rozgrywała się akcja… „Łyska z pokładu Idy”.

- Przygotowania do misji w „Sztolni Królowa Luiza” trwały kilka tygodni – relacjonuje Dariusz de Lorm, Ambasador Akcji Jezioro Tajemnic. - W lutym 2018 doszło do spotkania z dyrektorem Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, Bartłomiejem Szewczykiem. Wspólnie z dyrektorem uznaliśmy, że eksploracje zabrzańskich podziemi musimy wznowić. Rozpoczęło się więc ponowne prześwietlanie archiwów i bibliotek państwowych i prywatnych. Szukaliśmy wszelkich dokumentów mówiących o kopalnianych chodnikach i sztolniach pod Zabrzem. Na najciekawsze dokumenty i mapy natkną się Max - Michał Maksalon, który był pionierem eksploracji „Sztolni Królowa Luiza” (Sztolni Dziedzicznej). Max rozpoczął eksplorację sztolni ponad dwadzieścia lat temu i to, między innymi, dzięki niemu część tych podziemi można dziś zwiedzać. Wspólnie z Maxem eksplorowaliśmy inne kopalnie na Śląsku, między innymi podziemia Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach, Kopalnię Gipsu „Dzierżysław” i Szyb Maciej w Maciejowie.

Dokumenty i mapy, które zaprezentował mi dyrektor Szewczyk, zapowiadały super eksplorację w Sztolni. W dokumentach była wzmianka o „komnacie”, a na mapach było potwierdzenie owej „komnaty”. Stare mapy pokazywały dokładnie wszystkie korytarze - chodniki, którymi można dojść do „komnaty”. Co autor miał na myśli pisząc „komnata”? Tego właśnie chcieliśmy się dowiedzieć.

Na Śląsk wracałem wielokrotnie, aby ustalić szczegóły eksploracji i stworzyć odpowiednią ekipę, która weźmie udział w tej misji. Spotykałem się z przedstawicielami Stowarzyszeń i Grup Eksploracyjnych opisując co chcemy zrobić, co eksplorować i w jakim celu.

W piątek 09.03.2018 odbyło się ostatnie spotkanie robocze przed ekspedycją w głąb ziemi z eksploratorami i dyrektorem. Ustaliliśmy skład ekip pierwszej misji:

  1. Pierwsza ekipa to Członkowie Stowarzyszenia Historyczno Kulturalnego „TEMPELBURG” w skład której wchodzili - Mariusz Kapczuk, Sławomir Kolasiński, Jacek Nowakowski, Michał Rymarek, Marek Tomaszewski, Paweł Nowakowski, Andrzej Kurpiel-Towarnicki i Dariusz de Lorm - eksploratorzy, oraz Szymon Nowakowski, Aleksandra de Lorm, Kamila Majka jako wsparcie logistyczne. Ludzi tych połączyła Akcja Historyczno - Eksploracyjna „Jezioro Tajemnic” organizowana przez Starostę Drawskiego Stanisława Kuczyńskiego.
  2. Druga ekipa to eksploratorzy i redaktorzy z miesięcznika „Odkrywca” (Patrona Medialnego Akcji Jezioro Tajemnic) i Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca (GEMO), czyli Łukasz Orlicki, Magda Zając i Jerzy Sadowski.
  3. Trzecia ekipa to członkowie Akcji Eksploracyjno-Historycznej „JEZIORO TAJEMNIC”, niezrzeszeni w SHK „Tempelburg”: Piotr Makowski, Mariusz Makowski, Dariusz Janicki i Mariusz Foszcza.
  4. Czwarta ekipa to przedstawiciele Śląskich Grup Eksploracyjnych, którzy brali udział w ekspedycjach przed laty do innych śląskich kopalni: Małgorzata Poraj-Kobielska, Jerzy Gęborek, Beata Limańska-Nowak, Andrzej Nowak oraz Marek Henkelman.
  5. Piąta i najważniejsza grupa to przedstawiciele Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu: Bartłomiej Szewczyk i Michał Maksalon.

Łącznie dwudziestu pięciu eksploratorów i poszukiwaczy.

Całość wspierali pracownicy etatowi w/w muzeum oraz przewodnicy „Sztolni Królowa Luiza” i „Zabytkowej Kopalni Guido”.

Pierwsza eksploracja „Podziemnej Metropolii Królowej Luizy” rozpoczęła się w sobotę 24.03.2018.  Celem misji było sprawdzenie i potwierdzenie, czy mapy pokrywają się z rzeczywistością, czy chodniki są drożne, czy uda się dotrzeć do interesujących nas tam. Ważne też było sprawdzenie możliwości logistycznych dostępnych chodników. Podzieliliśmy się na dwie grupy, aby łatwiej i szybciej można było się poruszać w podziemiach. Oczywiście ustaliliśmy, co każda z grup ma zrobić pod ziemią.

Grupa pierwsza, roboczo nazwana „Grupą Ekstremalną”, miała zweryfikować zdobyte dokumenty. Mieli zejść sztolnią do podziemi i potwierdzić w terenie czy chodniki na mapach pokrywają się z dostępnymi już korytarzami, czego nie ma w realu, a jest na mapach oraz co jest pod ziemią, a nie jest udokumentowane. „Ekstremalni” mieli też zobaczyć, jaka jest szansa dotarcia do interesujących nas punktów oraz zwrócić uwagę na warunki panujące w podziemiach.

Jak się okazało, nie było tak łatwo pod ziemią. Mimo, iż na początku wydawało się wszystko proste i łatwe, korytarze były udrożnione i przyjemnie się szło w głąb ziemi, to z czasem trudności zaczęły się ujawniać. Pochylnie miło się zdobywało, ale podejście z powrotem po nie utwardzonym spągu nie było już takie łatwe i przyjemne. „Podniesiony” przez schodzących pochylnią „eksplorersów” pył węglowy w drodze powrotnej dał się we znaki wszystkim. Pył i zmęczenie dały nam w kość, a to nie był jeszcze koniec, doszliśmy dopiero do pierwszej interesującej nas tamy. Przejście do kolejnej zapory nie było już tak ekstremalne, ale kilu z nas szło już na czworaka. Chodnik, który musieliśmy przejść miał wysokości ok. 1 metra i ciągnął się ok. 100 metrów. Tak więc część ekipy, która dostała w kość na pochylni, teraz za „grzechy przeszłości”, chcąc czy nie, „pokutowała” na kolanach. Ekipa Ekstremalna z ulgą odetchnęła, gdy okazało się, że po przebyciu niskiego odcinka ukazały się interesujące nas grodzie. Wyczerpani, ale zadowoleni osiągnęliśmy ostatni cel tej misji. Można już było rozpocząć powolny i przyjemny marsz ku powierzchni.

Grupa druga, nazwana roboczo „Grupą Wycieczkową”, również zeszła sztolnią do podziemi, ale ich celem było zapoznanie się z istniejącą podziemną infrastrukturą. Mieli zapoznać się ze wszystkimi udostępnionymi „ogólnie” korytarzami, sprawdzić którędy będzie najlepiej znieść niezbędny sprzęt do podziemi. Mieli też sprawdzić czas, jaki zajmie dotarcie do zapór i chodników nas interesujących.

Obydwie grupy z powierzonych im zadań wywiązały się na medal. Korytarze naniesione na stare mapy potwierdziły się w stu procentach, oczywiście te które zaplanowaliśmy aby zweryfikować na tej misji. Dotarliśmy do trzech zapór, które mieliśmy w planach. Na mapach jest jeszcze sporo chodników i tam, do których chcemy w przyszłości dojść. Czas dojścia do punktów nas interesujących też został zmierzony. Obie grupy zostały zapoznane z historią górnictwa w Zabrzu. Całą trasę z obiema grupami szli etatowi przewodnicy z Muzeum - „Sztolni Królowa Luiza”, zapoznając nas z historią tego wspaniałego miejsca.

Po zakończeniu eksploracji, po krótkim odpoczynku, zjechaliśmy ponownie do podziemi, aby podsumować akcję i zaplanować kolejną. Na spotkanie na „poziomie 320” w Kopalni Guido przybyli przedstawicie mediów, którzy zainteresowali się naszą eksploracją (25.03.2018, dzień po akcji TVS wyemitowało w wiadomościach informację o eksploracji). W podziemiach Jerzy Sadowski poprowadził prezentację o Niemieckich Schronach i Bunkrach „MRU” - Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, pokazując podobieństwa podziemnych chodników kopalni i korytarzy MRU.

Podsumowując. Wykonaliśmy w 100% zaplanowaną eksplorację i wstępnie zaplanowaliśmy kolejną za półtora miesiąca. Prócz Eksploracji zwiedziliśmy Sztolnię Królowa Luiza. Co ważne i ciekawe przy okazji pobytu w Zabrzu zwiedziliśmy również Obiekt Prowokacji Hitlerowskiej (sierpień 1939 r.) w Gliwicach - Radiostację Gliwicką.

c.d.n.

Dział: Odkrywcy

14 marca w Dziennym Domu „Senior +” zostały przeprowadzone zajęcia reminiscencyjne, inspirowane artykułami prasowymi nt. wydarzeń w Kaliszu Pomorskim pochodzących z „Głosu Koszalińskiego” za lata 1972-1990 oraz fragmentami książek autorstwa Marcina Kuchty pt. „Początki polskości: wybrane wątki z historii powiatu drawskiego w latach 1945-1950” oraz „Dzieje polskiego Kalisza Pomorskiego w latach 1945-2010”.
Zajęcia poprowadziły bibliotekarki w oparciu o gromadzone i przechowywane zbiory regionalne. Odczytywane fragmenty były zachętą dla uczestników do wspomnień, przekazywanych nierzadko przez rodziców w przekazach słownych lub tych, poznanych z autopsji, i do refleksji nad minionym. Uczestniczki i uczestnicy zajęć wspominali, iż w latach czterdziestych dzielili z rodzicami jedną izbę, a w drugiej, sąsiedniej, zorganizowana była stajnia.

Wspominali także zabudowę Kalisza Pomorskiego i jego mieszkańców. Szczególnie Michała Widockiego i Aleksandra Petryka, wyjątkowych społeczników, zasłużonych i dla miasta, i dla kaliszan. Wspominali, w jaki sposób Koszalińskie Przedsiębiorstwo Produkcji Betonów „Prefabet” wspomogło budowę dwóch bloków mieszkalnych, Ośrodka Sportu i Rekreacji, a potem kaliskiej szkoły.

O wytworni wód gazowanych, napoju Florida, i produkcji piwa w Kaliszu Pomorskim podczas zajęć reminiscencyjnych

Ciekawe były wspomnienia anegdot. Jedna z nich dotyczyła działalności Wytwórni Wód Gazowanych Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” produkującej dziennie ponad 12 tys. butelek napojów: wody mineralnej „Herbavitu”, oranżady, napoju „Florida” oraz ponad 3,5 tys. butelek piwa, korzystającej, zwłaszcza w czasach kryzysu, z kapsli z tzw. „odzysku”, zbieranych przez sklepy GS. Inne anegdoty, przytaczane podczas zajęć, dotyczyły obostrzeń podczas używania sznurka od snopowiązałek, menu serwowanego w Restauracji Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Kaliszu Pomorskim i in. Niektóre z anegdot wzbudzały niemałe zdziwienie i konsternację wśród uczestników, inne entuzjastyczną reakcję.

O wytworni wód gazowanych, napoju Florida, i produkcji piwa w Kaliszu Pomorskim podczas zajęć reminiscencyjnych

Zajęcia zakończono wspólnymi, integrującymi zabawami. Układano puzzle, których podstawą były fotografie obiektów peerelowskiego Kalisza oraz przeprowadzono zabawy z kolorowymi chustkami.

Dział: Kalisz Pomorski
piątek, 09 marzec 2018 14:34

Stary pamiętnik i siostry starosty

Niezwykła pamiątka odnaleziona we wsi Karsibór. Pamiętnik z ponad stuletnimi wpisami leżał w jednym z tamtejszych domów. Wewnątrz znalazł się też wpis dwóch sióstr jednego z ówczesnych starostów drawskich.
To pamiętnik Marty Barshke, mieszkanki Karsiboru, wsi w obecnym powiecie świdwińskim. Wpisy obejmują okres od 1909 do 1921 roku. W tym okresie funkcję Landrata w powiecie drawskim pełnili Gunther von Hohnhorst (1898-1918), Paul von Hodenberg (1918-1920) oraz Arthur Ehlert (1920-1933).

Stary pamiętnik i siostry starosty


- To właśnie o starostę Ehlerta chodzi – wyjaśnia drawszczanin Wiesław Piotrowski, znalazca dziennika i Ambasador Akcji Jezioro Tajemnic. – Być może były przyjaciółkami i stąd wpis do dziennika.
Pomimo, że kartki zdobią kaligraficzne litery, nie udało nam się rozszyfrować ich znaczenia, m.in. z tego powodu, że ówczesny język niemiecki zawierał wiele dialektów. Jest on problematyczny również dla wielu współczesnych tłumaczy. Być może wpisy zawierają odniesienia do wydarzeń dziejących się w czasach, w których powstały?

Stary pamiętnik i siostry starosty
Stary pamiętnik i siostry starosty
Stary pamiętnik i siostry starosty
Stary pamiętnik i siostry starosty
Dział: Odkrywcy

Renifery nad Drawskiem? Czemu nie. A także garść informacji o znaleziskach z wyspy Bielawy i okolic jeziora. O tym jak artefakty prowadzą nas przez historię pisze regionalista z Czaplinka Zbigniew Januszaniec.

W końcowej fazie epoki lodowcowej (plejstocenu) stopniowe ocieplanie się klimatu sprawiło, że po ustąpieniu lodowca na obszarze Pojezierza Drawskiego pojawiła się roślinność tundrowa i zwierzęta klimatu subarktycznego, w tym renifery. Najstarsze znane badaczom ślady bytności człowieka na Pojezierzu Drawskim pochodzą ze schyłkowego okresu ostatniego zlodowacenia, z około 10000 p.n.e. Historycy są zgodni co do tego, że pierwszymi przybyszami na tym obszarze mogli być wędrowni łowcy zwierząt, którzy – jak można sądzić – docierali tutaj sporadycznie w okresie letnim w pogoni za zwierzyną i przed zimą ponownie wycofywali się na południe.

W środkowej epoce kamienia, zwanej mezolitem (od 8000 p.n.e. do 4200 p.n.e.) nastąpiło dalsze ocieplenie klimatu. Roślinność tundrowa została wyparta przez olbrzymie połacie lasów. Był to okres, w którym grupy ludzkie prowadziły koczowniczy lub na wpół osiadły tryb życia. Siedliska zakładane były z reguły w pobliżu jezior i rzek. Zajmowano się myślistwem, rybołówstwem i zbieractwem. Z tą epoką badacze wiążą znaleziska krzemiennych narzędzi odkrytych na wyspie Bielawie położonej na jeziorze Drawsko.

Najstarsze dzieje osadnictwa nad jeziorem Drawsko (cz.1)

Młodsza epoka kamienia (neolit) trwająca od 4200 p.n.e. do 1700 p.n.e. przyniosła ze sobą prawdziwy przełom gospodarczy. Zaczęła się rozpowszechniać uprawa roślin i hodowla zwierząt, co sprzyjało zakładaniu stałych osad. Z tego okresu pochodzi kamienny toporek znaleziony na polu ornym między Czaplinkiem a Niwką, a więc w niewielkiej odległości od jez. Drawsko. Kolejny przełom cywilizacyjny dokonał się w epoce brązu (1700 – 650 p.n.e.). Nastąpiła stabilizacja osadnictwa i wyraźny wzrost demograficzny. Z tego okresu pochodzą m.in. znaleziska archeologiczne odkryte w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora Drawsko: brązowa siekierka ze Starego Drawska i ozdobny naszyjnik z Siemczyna.

Na szczególną uwagę zasługują ślady działalności człowieka w rejonie jeziora Drawsko z epoki żelaza (650 p.n.e. - 1250 n.e.). Na stanowiskach archeologicznych na wyspie Bielawie oraz w rejonie Warniłęgu odkryto znaleziska kojarzone z kulturą łużycką i pomorską. Epoka żelaza – zwłaszcza jej ostatnie stulecia - przyniosła wiele radykalnych zmian gospodarczych i społecznych. Uprawa roli i hodowla stają się podstawą utrzymania ludności. Ważnym elementem życia gospodarczego ludności zamieszkującej rejon jeziora Drawsko od początku dziejów osadnictwa było rybołówstwo. W tamtej epoce oprócz osad otwartych zaczęły pojawiać się grody obronne otoczone wałami, fosami i palisadami. Przy zakładaniu takich grodów zwykle wykorzystywano naturalne warunki obronne wynikające z ukształtowania terenu.

Najstarsze dzieje osadnictwa nad jeziorem Drawsko (cz.1)

Jezioro Drawsko odegrało w tamtym okresie istotną rolę w rozwoju osadnictwa. Dzięki urozmaiconej linii brzegowej i bogatej rzeźbie terenów sąsiadujących z jeziorem, łatwo można było tu znaleźć miejsca o znakomitych naturalnych walorach obronnych. Przykładem są zachowane bardzo czytelne ślady nadbrzeżnego wczesnośredniowiecznego grodziska na Półwyspie Drawskim koło Starego Drawska. Na wznoszącej się nad jeziorem wyniosłości można tam zobaczyć nieźle zachowany wał ziemny z fosą, będący pozostałością po dawnym grodzie obronnym Pomorzan o metryce sięgającej – według ocen archeologów - VIII wieku. Grodzisko to zostało poddane badaniom archeologicznym w latach 1963 – 1967. (cdn.)

Dział: Odkrywcy

Dziś tak nietypowo. Kilka dni temu Błażej Antonowicz przesłał na skrzynkę DSI kilka zdjęć Drawska Pomorskiego wykonanych z drona. Dodał, że jest drawszczaninem i z racji sentymentu do miasta zaproponował ich udostępnienie na DSI. Za każdym razem kiedy pisze do nas osoba, która mieszka już wiele lat poza rodzinnym miejscem staramy się poznać historię człowieka. Podobnie było z Błażejem. Który postanowił się otworzyć i napisać kilka słów o sobie. Co do samych zdjęć Drawska Pomorskiego prezentujemy je poniżej, a sam autor obiecuje, że to nie koniec i przy najbliższej okazji zaprezentuje kolejne. Pozdrawiamy autora i oddajemy głos:

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 

Urodziłem się w 1983 roku w Drawsku Pomorskim. Tutaj też poznali się moi Rodzice, którzy razem do jednej klasy Szkoły Podstawowej oraz Liceum chodzili z gitarzystą zespołu Republika Zbyszkiem Krzywańskim.

Kiedy miałem rok, wraz z rodzicami wyjechałem do Torunia. Mama w tym czasie studiowała na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika historię, a Tata germanistykę.


Regularnie wracałem do Drawska na wakacje, święta gdzie spędzałem wiele czasu z moimi dziadkami na ulicy Zamkowej.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl


To lata, które kojarzą mi się z jeziorem Okra, nad którym spędzałem wiele czasu, a także z ogródkami działkowymi moich Dziadków, na które było bardzo blisko i mieściły się na wysokości ulicy Słowiańskiej. Mimo bliskości ogrodów działkowych zawsze jeździliśmy na działkę z Dziadkiem Feliksem rowerem. Bardzo lubiłem "śmigać" rowerem wąskimi ścieżkami terenów działek. Dojeżdżałem aż na małą łąkę nad Drawę. Albo jeździłem rowerem, albo delektowałem się pyszną kalarepą i poziomkami, które zawsze zbierał mi Dziadek.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl


Dziadek Feliks Szołtun to wieloletni dyrektor i wicedyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Drawsku Pomorskim, a także Zespołu Szkół Zawodowych. Był też również nauczycielem języka polskiego w Szkole Podstawowej i Liceum w Drawsku.
Myślę, że jego wykształcenie i zawód jaki wykonywał przyczyniło się do tego, że tak bardzo lubiłem i lubię pisać listy. On sam wysyłał do mnie regularnie listy okraszone pięknymi rysunkami, które sam wykonywał. Bardzo mu za to dziękuję i nigdy nie zapomnę.
Ważna dla mnie była także o osoba Babci Weroniki, która była główną księgową najważniejszego niegdyś Banku w Drawsku, a mianowicie Banku PKO, który mieścił się u zbiegu ulic Bolesława Chrobrego i Józefa Piłsudskiego. Budynek obecnie wystawiony jest na sprzedaż. Zawsze kiedy koło niego przejeżdżam, albo spaceruje przypominam sobie dźwięk maszyny do pisania, która tak bardzo interesowała mnie kiedy odwiedzałem Babcię w jej biurze.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl


Obok Banku na ulicy Bolesława Chrobrego mieszkała i nadal mieszka rodzina Poniatowskich, która również jest z nami mocno związana. Zefiryna Poniatowska to siostra mojej Babci Weroniki. Nie mogę również zapomnieć Eugeniusza Poniatowskiego jej męża. Nieraz ratował moje zabawki z opresji mając niesamowity zmysł majsterkowicza i człowieka niezwykle pomysłowego. Miło mi spoglądać na Ośrodek Kultury w Drawsku Pomorskim, któremu to nadano nazwę właśnie jego imienia. Warto zaznaczyć także fakt, iż Eugeniusz Poniatowski to również zasłużona postać dla miasta Drawska-dyrektor Szkoły Podstawowej, a także laureat Orderu Uśmiechu.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl


Nie mogę także nie wspomnieć o Dziadkach od strony mojego Taty, którzy również byli dość charakterystycznymi postaciami w mieście. Zwłaszcza Dziadek Stanisław Antonowicz.
To właśnie dzięki Dziadkowi Stanisławowi wzięło się u mnie zamiłowanie do samolotów, którymi zawsze się interesowałem, a odpowiednie kwalifikacje personelu lotniczego, które zdobyłem pozwoliły mi wykonać zdjęcia, które Państwo mają okazję oglądać.
Dziadek Stanisław, a dokładniej kpr. pil. Stanisław Antonowicz to pilot II/36 Plutonu.
W locie rozpoznawczym 11 września 1939 roku on i obserwator zostali ranni. Pomimo ran dzielny pilot Stanisław dostarczył meldunek do sztabu (Lotnictwo z Szachownicą nr 33).
Posiadam wiele zdjęć z tamtych czasów, odznaki tzw. gapy oraz jego legitymacje. Jestem z niego niezwykle dumny. Dziadek Stanisław był także prokuratorem w Sądzie Rejonowym w Drawsku.
Babcia Krystyna była drogerzystką pracowała w znanej niegdyś drogerii na Placu Konstytucji.
Życiorysy tych osób nie pozwalają mi zapominać o Drawsku Pomorskim i karzą traktować to miasto jako coś więcej niż tylko miejsce urodzenia, które zapisane jest w dowodzie osobistym.
Dla mnie to wiele wspomnień z którymi związane są poszczególne miejsca oraz osoby o których wyżej napisałem.
Zawsze chętnie tutaj wracam i będę wracał bo wszystkie te osoby o których wspomniałem czekają na mnie.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl


Babcia Weronika na ulicy Zamkowej. Dziadek Feliks, Dziadek Stanisław, Babcia Krystyna, a także Tata Stanisław niestety w innym miejscu w które mimo wszystko bardzo lubię przychodzić niezależnie od pory dnia u zbiegu ulic Wywiórskiego i 11 Pułku Piechoty.
Niestety Drawsko będzie też dla mnie oznaką nieubłaganie przemijającego czasu. Tak jak ludzie przemijają, zmienia się miasto. Nie ma już wielu miejsc, z którymi związana była moja rodzina. Mam także wrażenie, że w mieście jest coraz mniej młodych osób. Kiedyś wakacje wyglądały inaczej. W lato nad jeziorem ciężko było znaleźć dobre miejsce na plaży aby rozłożyć ręcznik. Zostawały tylko te pod mirabelkami pod płotem, gdzie zbierało się dużo os. Mimo wszystko zawsze lubię tu wracać bo zawsze coś się zmienia, zaskakuje.
Podczas mojej sentymentalnej podróży czas opuścić Drawsko Pomorskie. Wsiąść do samochodu i wybrać tylko trasę, którą dojadę do Torunia. Zawszę zastanawiam się czy jechać w stronę Kalisza Pomorskiego czy Złocieńca. W wyborze pomaga mi pora dnia. Po zmroku jeżdżę przez Kalisz Pomorski, a w dzień przez Złocieniec i Czaplinek bo lubię podziwiać krajobrazy Pojezierza Drawskiego, które zawsze też pozostanie jednym z moich ulubionych miejsc spędzania wolnego czasu. Obie drogi prowadzą do Drogi Krajowej nr 10, którą bezpośrednio dojeżdżam do Torunia.
W Toruniu od kilkunastu lat pracuję jako operator kamery i montażysta telewizyjny.

Błażej Antonowicz, operator i montażysta telewizyjny.
 
Błażej Antonowicz / www.focusart.com.pl
 


Mam własną działalność gospodarczą. Obecnie jestem związany na stałe z lokalną telewizją, dla której nagrywam materiały filmowe i montuje je aby powstał gotowy film, reportaż itd. Od prawie roku jestem także licencjonowanym pilotem powietrznych statków bezzałogowych. Świadectwo kwalifikacji które zdobyłem pozwala mi urozmaicać moje produkcje filmowe o ujęcia z lotu ptaka przy pomocy drona z kamerą.
W Toruniu mam rodzinę, pracę, przyjaciół. Swoje miejsce, swój stały port. Bardzo lubię to miasto. Ciężko mi przypomnieć czasy w których mieszkałem w Drawsku. Byłem zbyt mały, aby to pamiętać, więc praktycznie czuje się w pełni Torunianinem, ale sercem zawsze Drawszczaninem.

Błażej Antonowicz

Dodatkowe informacje

  • Film Jeden z filmów Błażeja
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM