Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM

Mitten im Felde - zaginione miejscowości, tragiczne polowania, możnowładne rody… 

Żołędowo to mała osada leśna, najbardziej wysunięta na południe miejscowość gminy Drawsko Pomorskie. Zamieszkuje ją jedynie kilka rodzin trudniących się głównie gospodarką leśną, w sumie około 50 osób. Wśród mieszkańców Drawska Żołędowo znane jest głównie z obfitujących w grzyby i jagody lasów. Jednak niewiele osób wie, że osada ta ma niezwykle ciekawą historię przeplataną czasami dobrobytu i prosperity, historią bogatych rodów szlacheckich i pięknych pałaców, tchórzliwych panów i dzielnych mężów stanu… ale wróćmy do początków.

Na początku XIV wieku Margrabiowie brandenburscy, którzy niedawno przyłączyli nasze tereny do swojego państwa rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję kolonizacyjną. W jej wyniku w krótkim  czasie powstała większość wsi, które znamy do dzisiaj. Wtedy też powstała wieś Dammen, która jak się okazuje była poprzedniczką, choć nie bezpośrednią, dzisiejszego Żołędowa.

Nie jesteśmy dziś w stanie w sposób jednoznaczny ustalić, gdzie znajdowało się owo Dammen. Biorąc pod uwagę znane fakty oraz dostępne materiały historyczne, w rachubę wchodzi kilka miejsc. Ważnym elementem przy identyfikacji jest znajomość niemieckich nazw miejscowych tych okolic z przeszłości. Dwa jeziora leżące na południe od Żołędowa nazywały się niegdyś Dammsee, zaś lasy otaczające Żołędowo Dammsche Heide. Dlatego też miejsca po dawnym Dammen należy szukać zapewne gdzieś nas jeziorami. Jednym z kandydatów może być grodzisko znajdujące się na południe od Żołędowa, w miejscu przesmyku łączącego jeziora Dębno Małe i Dębno Wielkie. Badania archeologiczne wykazały, iż miejsce to było zamieszkiwane w okresie średniowiecza. Dodatkowo znajdowało się ono w strategicznie ważnym punkcie. Drugim miejscem jest domniemane grodzisko położone na południowy-wschód od Żołędowa nad jez. Dębno Wielkie. Miejsce to było nazywane przed wojną Schlosswerder, czyli ostrów zamkowy. W rachubę może także wchodzić miejsce przy obecnym moście na trasie Kalisz-Drawsko. Bez gruntownych badań archeologicznych nie będziemy mieć jednak nigdy pewności, gdzie znajdowało się Dammen.

W każdym razie, 3 lutego 1320 roku Dammen już istniało, gdyż z tego dnia pochodzi pierwsza pisemna wzmianka o nim. Książę pomorski Warcisław nadał wówczas klasztorowi augustianek w Pyrzycach patronat nad kościołem w Drawsku i cały pas miejscowości leżących na południe do Drawska, wśród których znajdowało się również Dammen. Z nieznanych przyczyn dotacja jednak wkrótce ustała, a augustianki zniknęły bez śladu. 

Przyczyną tą mogły być zniszczenia dokonane przez łupieżczą polsko-litewską wyprawę pod dowództwem Władysława Łokietka. Skierowany przeciw Brandenburczykom atak z 1326 roku miał na celu zajęcie terenów Nowej Marchii przez Polskę i Pomorze. Mimo że Łokietek nie osiągnął zamierzonego celu, to wyprawa obróciła południowe tereny powiatu drawskiego w perzynę. Najazd był prawdziwą katastrofą dla nowo powstałych wsi, a jego skutki były odczuwalne jeszcze długo po nim, o czym świadczą zapisy Księgi Ziemskiej margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku. Według niej jeszcze 11 lat po najeździe wiele wsi było opustoszałych. Tak też było z Dammen. Wedle spisu opuszczona wieś Dammen należała do ziemi złocienieckiej będącej we władaniu najpotężniejszego z nowomarchijskich rodów von Wedlów. 

W opinii wielu historyków to właśnie był koniec naszej Dammen. Wydaje mi się jednak, iż są oni w błędzie. Wieś musiała zostać odbudowana, albo ponownie zasiedlona, gdyż w dokumencie z 1354 roku wymieniono Dammen. Zostało ono przekazane wraz z innymi dobrami przez margrabiego Ludwika krewniakom zmarłego Hassona „Czerwonego”. Wedlowie otrzymali wtedy również merica Dammen, czyli las wokół Żołędowa, którego granicą była Drawa.

Kolejne lata nie przynoszą żadnych wzmianek o osadzie. Dopiero w wykazie lennym Goltzów z 1486 roku pojawia się dorpstede Dammen wraz z lasami i łąkami leżącymi w puszczy przed rzeką Drawą. Określenie dorpstede wskazuje już raczej nie na wieś, ale bardziej na „miejsce po wsi”. Cóż się więc stało na przestrzeni 150 lat? Zapewne osada dzieliła w tym czasie losy innych miejscowości powiatu drawskiego, a więc w okresie władania Zakonu Krzyżackiego nękana była nieustającymi najazdami łupieżczymi Polaków i Pomorzan, w szczególności w latach 30-tych XV wieku. Wśród wykazów strat przedkładanych Wielkiemu Mistrzowi wielokrotnie wymieniane są miejscowości położone w sąsiedztwie Dammen: Nowy Łowicz, Karwice, Konotop. Dammen jednak w nich nie występuje, co może sugerować, że mogła to być mała osada zmieciona z powierzchni ziemi pierwszym najazdem. Miejsce to zmieniło też swojego właściciela – nie są nim już Wedlowie, a Goltzowie, którzy władali wówczas dość sporym dominium obejmującym Oleszno, Mielenko Drawskie, Konotop, Karwice oraz miasteczko Korytowo w ziemi choszczeńskiej. 

Herb rodziny von der Goltz w wersji ze srebrną krokwią.

Zagadkę zaniknięcia osady wyjaśnia pewne podanie zawarte w raporcie dotyczącym sporządzenia opisu topograficznego powiatu drawskiego w okresie wojny siedmioletniej (1756-1763), a zawartym w drawskiej kronice Karla Kuhna. Według raportu ziemia uprawna miała leżeć nad Drawą w okolicach dzisiejszego mostu na trasie Drawsko-Kalisz Pomorskie. Miejsce to nazywane Spiegelbruecke zamieszkiwało 7 zagrodników na ziemi rycerskiej. Ponieważ jednak Spiegelbruecke zostało całkowicie spalone podczas ostatniej wojny polskiej, ówczesny zarządca von der Goltzów, Andreas Giese, zbudował w 1458 roku chatę oraz stodołę w polu, nazywając je „Mitten im Felde” – w środku pola. Później wybudowano tu stajnie oraz dwór. W taki właśnie sposób miało powstać Żołędowo, niem. Mittelfelde. 

Opowieść ta wydaje się być prawdziwa, jednak moje wątpliwości wzbudził fakt, że w dokumentach lennych Goltzów z 1486 i 1503 roku nie występują nazwy Mittelfelde czy Spiegelbruck, lecz stale dorpstede Dammen. Podobnie przez cały wiek XVI. Jeszcze w 1653 roku mówi się o Dammen i Dammsche Heide. Dopiero zmarły w 1662 roku Georg von der Goltz tytułowany był panem na Żołędowie (Mittelfede). Biorąc pod uwagę, że w 1657 roku wojska polskie Stefana Czarnieckiego najechały ziemie Nowej Marchii i całkowicie zniszczyły m.in. wszystkie posiadłości Goltzów na naszym terenie, a więc Oleszno, Konotop, Mielenko Drawskie, folwark Kessel oraz wspomniany w opowieści Spiegelbruck, wydaję się być oczywiste, że Kuhn, cytując raport dopuścił się błędu pisarskiego, polegającego na zamianie daty z 1658 na 1458.  Jeżeli opowieść o powstaniu Żołędowa umiejscowimy w roku 1658, wszystko staje się o wiele bardziej klarowne.

Najazd Czarneckiego z 1657 roku nie oszczędził niczego - spłonęły szkoły, majątki rycerskie, folwarki, kościoły. Goltzowie zapewne szybko odbudowywali swoje siedziby. Głowa rodu Georg von der Goltz, odbudował dwór w Mielenku. To również on zatrudnił mistrza Daniela, który poprowadził dzieło budowy obecnego kościoła w Mielenku. Po jego śmierci w 1662 majątkiem zarządzali jego synowie Hans Ernst i Magnus Ernst.  Pierwszy otrzymał Oleszno i Mielenko, drugi zaś Konotop, Oleszno, , folwark Kessel, Spiegelbruck i Żołędowo. Zapewne to właśnie Magnus Ernst wybudował w Żołędowie siedzibę swojego rodu, która wedle opisu była drewnianą konstrukcją na kamiennej podbudowie. Wydaje się, że jej ślady zachowały się do dnia dzisiejszego.

Fragment kamiennej podmurówki. Stanowi ona części budowli o wymiarach ok. 20x30 metrów znajdującej się powyżej późniejszego pałacu von Brockhausenów.

Magnus Ernst von der Goltz był początkowo królewskim rotmistrzem hiszpańskim, następnie służył w armii brandenburskiej. Na stałe zamieszkiwał w Żołędowie i lubował się, co było wówczas bardzo popularne w polowaniach. 12 sierpnia 1684 roku w lasach żołędowskich podczas jednego z nich, został zabity przez czeladnika owczarskiego oraz własnego pasterza Christiana Mirlicza. Czeladnik został natychmiast pojmany, Mirlicz zaś zbiegł do Kłębowca, gdzie wkrótce i jego schwytano i skazano na brutalną śmierć poprzez rozerwanie końmi. Jak się późnij okaże nie był to jedyny przypadek śmierci dziedzica na Żołędowie w tych lasach.

Po tragicznej śmierci Magnusa Ernsta majątek przejął jego 5-letni syn Franz Ernst, a zarząd faktyczny sprawowała jego matka. W 1702 roku Franz Ernst prosił o tzw. venia aetatis, czyli uznanie pełnoletniości,. Prośbę rozpatrzono pozytywnie i przejął on już samodzielniena które składały się Mielenko, Konotop, Żołędowo, Oleszno, folwarki Kessel i Spiegelbruck oraz majatek rycerski w Drawsku - całość warta była wówczas 13 662 talary. Z tego okresu pochodzi także dość dokładny opis części żołędowskiej majątku. W jej skład wschodził folwark Kessel, który w 1717 roku był wydzierżawiony Martinowi Hartwichowi za 150 talarów do dowolnego wykorzystania bez prawa polowania. Przy moście w kierunku Kalisza znajdowała się karczma. W samym Żołędowie, poza zabudowaniami dworskimi, była owczarnia, 2 zagrodników oraz osiem mieszkań chłopów bezrolnych. Największą miejscowością dominium Franza Ernsta był Konotop zamieszkiwany przez 18 chłopów posiadających więcej niż 3 łany ziemi. Poza miejscowościami i folwarkami do dóbr von der Goltzów zaliczały się także lasy żołędowskie oraz liczne jeziora: Bucierz Wielki znany z wyśmienitej sielawy,  Mały i Duży Kocioł, Brzeźno, Jelenie, oraz inne.  Żołędowo nie posiadło samodzielnego kościoła i podlegało pod parafię Konotop, w którym to w 1717 roku Franz Ernst wybudował nową świątynię. 

Franz Ernst zmarł 1739 roku pozostawiając dziedzicem syna Georga Ernsta. Ten już od młodych lat zajmował się ekonomią. Zrobił karierę polityczną zostając w 1744 roku trzecim z kolei landratem powiatu drawskiego. Dzięki jego pierwszemu małżeństwu z Jadwigą Charlottą von der Goltz, córką Rudigera von der Goltza z Giżyna poszerzył on majątek o Karwice. Niestety nie miał on szczęścia w rodzinie; jego dwie żony zmarły podczas pierwszych porodów. Dopiero małżeństwo zawarte w 1736 roku z Julianą Philippiną von Blanckensee dało mu upragnionych dziedziców. Sama Juliana odegrała później dużą rolę w utrzymaniu posiadłości przy Goltzach. 

Po śmierci Georga Ernsta w 1755 roku majątek przypadł najstarszemu synowi Magnusowi Ernstowi. Już w 1752 roku ojciec zabrał go wraz z braćmi do Brandenburskiej Akademii Rycerskiej w Halle. W momencie przejmowania dóbr po ojcu wstępował do 3 Nowomarchijskiego Pułku dragonów dragonów i walczył na frontach wojny siedmioletniej zostając w 1758 roku porucznikiem. W czasie jego nieobecności majątki Żołędowo oraz Karwice odniosły wiele szkód  spowodowanych wrogimi najazdami w latach 1758-1760 wycenionych w sumie na 40 792 talary. W części majątku po ojcu ogłoszono bankructwo i wystawiono go na licytację. Na szczęście sąd w Świdwinie w 1764 roku przywrócił dobra Goltzowi.

Niespełna rok później Magnus Ernst podzielił tragiczny los swojego pradziada: 17 lutego 1765 roku wybrał się na polowanie do lasów dzikowskich. Niestety przez przypadek został postrzelony przez jednego ze swoich myśliwych. Po trzech godzinach od zdarzenia zmarł w kwiecie wieku. Zmarł jako bezdzietny kawaler pozostawiając zadłużony majątek. 

Żołędowo na mapie Schmettaua z 1780 roku.

Żołędowo zostało po raz kolejny wystawione na licytację. Sąd przyznał je w 1766 r. matce Magnusa Ernsta Julianie Philipinie von Blanckensee.  Jeszcze w 1768 roku otrzymała zwolnienie z wszelkich podatków na trzy lata ze względu na straty odniesione podczas wojny siedmioletniej. była wyłączną właścicielką kompleksu do 1774, kiedy to na mocy zawartej umowy przekazała go żyjącym jeszcze trzem synom. Jedynie przez rok cała trójka wspólnie zarządzała dobrami. W 1775 roku bracia dokonali podziału: Gotthilf otrzymał część karwicką, Gottlob i Gottlieb wspólnie zarządzali pozostałą częścią. Wspólną własnością całej trójki pozostał las żołędowski. Po śmierci Gottliebaw 1777 roku cała jego część przypadła Gottlobowi. Najstarszy z braci Gotthilf zmarł bezpotomnie 10 maja 1806 r, majątkiem zarządzała wdowa po nim, po której śmierci w 1813 roku wygasł karwicki dom Goltzów.

Jeszcze wcześniej bo już w 1789 r. umiera Gottlieb czyniąc swoją żonę Charlottę Luizę jedyną spadkobierczynią Żołędowa. W dwa lata później Charlotta wyszła za mąż za Georga von Unruh, pana dziedzicznego na Iłowcu. Tym samym skończyło się trwające ponad trzy wieki panowanie von der Goltzów w Żołędowie.

Ród von Unruh zarządzał Żołędowem jedynie przez 17 lat. O samym Georgu mówiono różnie: sam pisał o swojej ucieczce z majątku do Drawska podczas okupacji francuskiej, schlebianiu okupantowi, wspólnych ucztach, a nawet balach wyprawianych przez niego w Żołędowie na cześć francuskich generałów. Z drugiej strony ludzie  poddani w jego majątku przedstawiali go jako człowieka serdecznego, rzetelnego oraz pełnego wyrozumiałości i cierpliwości. Von Unruh zmarł 21 listopada 1808 r., a  Żołędowo ponownie było zarządzane przez Charlotte Luizę. Wraz ze ślubem Charlotty Wilhelminy -córki Charlotty i Georga von Unruh – z Heinrichem Ottonem von Brockhausenem w 1810 roku rozpoczął się prawie 150-letni okres panowania rodu von Brockhausenów w Żołędowie i okolicach.

Pałac von Brockhausenów w Żołędowie

Sam Heinrich Otto był wielkim patriotą. W momencie, gdy Prusy przystąpiły do koalicji antynapoleońskiej oraz rozpoczęły przygotowania do wojny wyzwoleńczej, Brockhausen był jednym z głównych i najbardziej energicznych organizatorów Landwehry w powiecie drawskim. Aby wyposażyć oddział w niezbędny sprzęt oddał do dyspozycji cały swój majątek. Po wojnach zakończonych w 1815 roku, Heinrich Otto zajął się swoimi dobrami. W 1818 do dominium składającego się z Żołędowa, Mielenka, Konotopu i Oleszna dokupił majątek karwicki. Jeszcze za swojego życia podzielił majątek pomiędzy swoich synów: w latach 30-tych Mielenko przejął Eugen, a w 1850 Otto otrzymał Karwice i Oleszno. Otto dokupił do niego kilka gospodarstw chłopskich oraz młyn i stworzył gigantyczny wręcz majątek o powierzchni 6500 mórg, z czego 3000 stanowiły lasy. W latach 1865-66  Otto wybudował w Karwicach swój pałac, który zachował się do dnia dzisiejszego.

W 1838 w Żołędowie znajdowało się 10 gospodarstw zamieszkiwanych przez 140 osób. Liczba ludności spowodowała, iż konieczne stało się uruchomienie szkoły, która powstała jeszcze w tym samym roku. Heinrich był już leciwy i zapewne Eugen zarządzał również Żołędowem. To za nich zbudowany został nowy folwark Luisenhain (Żurawno) znajdujący się pomiędzy Karwicami, a Żołędowem. Oni też wybudowany piękny pałac w Żołędowie, który stał się ich główną siedzibą rodową. 

W niespełna sześć miesięcy później, 1 lipca 1860 r. uruchomiona została ekspedycja pocztowa w Żołędowie. Przewozy osób w kierunku Drawska i Kalisza dokonywano trzy razy w tygodniu. Częściej, bo cztery razy w tygodniu nadawać można było przesyłki do Drawska. W 1872 ekspedycja została przekształcona w agencję pocztową, a jej szefem został dotychczasowy pracownik Becker.

Wnętrze pałacu w Żołędowie

Po śmierci Eugena w 1869 roku, majątki w Żołędowie i Mielenku zostały ponownie podzielone między jego synów. Karwice pozostały we władaniu Ottona von Brockhausena. Kiedy ten umiera w 1880 właścicielem majątku staje się niejaki von Lepel. Na uwagę zasługuje natomiast syn Ottona z Karwic Eugen Heinrich, który zrobił ogromną karierę polityczną. Od 1884 roku był landratem powiatu drawskiego, a w latach 1898-1918 deputowanym w Reichstagu i jednym z czołowych przywódców niemieckich konserwatystów.

Kaplica w Żołędowie na początku XX wieku.

W 1870 roku ukończono w Żołędowie budowę kaplicy, która stała naprzeciw pałacu von Brockhausenów. Jej budowę rozpoczął zapewne jeszcze Eugen, a dzieła dokończył jego syn Heinrich. Tymczasem Heinrich, pan na Żołędowie został powołany w 1873 roku na stanowisko landrata we Franzburgu na Pomorzu Przednim. Pozostawił więc Żołędowo w zarządzie niejakiemu Klugowi. Same dobra żołędowskie liczyły wówczas 1489 hektarów, z których  większość stanowiły lasy (990 ha) oraz pola uprawne (353 ha). W majątku hodowano 23 konie, 4sztuk 0 bydła, 506 owiec i 65 świń. Po zakończeniu sprawowania urzędu we Franzburgu w 1888 roku, Heinrich powrócił do rodzinnego Żołędowa. Niestety po raz kolejny dał o sobie znać duch lasów żołędowskich. Podczas jednego z polowań w 1903 roku, Heinrich został zaatakowany przez rozszalałego jelenia. Odniesione rany okazały się na tyle ciężkie, że wkrótce zmarł. Całej opowieści pewnego pieprzyka dodaje fakt, że ów jeleń miał być tym samym, którego Heinrich odnalazł bez matki w lesie i wychował w majątku. Po raz trzeci dziedzic Żołędowa znalazł swój koniec podczas polowanie w żołędowskich lasach. Do dziś w lesie w pobliżu osady znajduje się symboliczny krzyż upamiętniający to wydarzenie.

Krzyż upamiętniający miejsce śmierci Heinricha von Brockhausena w 1903 r. fot. Facebook: Żołędowo osada leśna

Następca Heinricha, Heinrich Eugen zaprosił w 1907 młodego architekta, przebywającego na dworze u swojego stryja w Jankowie, do pracy przy projekcie budowy tartaku, szopy, domu czterorodzinnego zabudowań gospodarczych przy pałacu w Żołędowie. Architekt, jeszcze młody i niedoświadczony, przyjął te zlecenie. Po wielu latach ów młodzieniec, Walter Gropius, stał się jednym z przodowników swojej branży na świecie. Założył nawet własną szkołę pod nazwą Bauhaus, wyznaczającą kierunki modernistycznej architektury. Do dziś możemy podziwiać jedynie zbudowany wówczas dom czterorodzinny i ruiny zabudowań gospodarczych pałacu.

Początek XX wieku był dobrym okresem dla Żołędowa. Wprawdzie majątek von Brockhausenów uległ znacznemu zmniejszeniu poprzez utracenie Karwic, Oleszna i Mielenka, jednak Żołędowo pozostało w rękach rodziny. Powstawały tu nowe zabudowania, liczba ludności rosła, osada i majątek rozwijały się. Złe czasy przyszły w momencie wybuchu I wojny światowej. Mężczyźni ruszyli na front, niektórzy z nich zginęli. Po wojnie przy kościele w Konotopie wystawiono pomnik upamiętniający poległych, na którym znalazły się nazwiska także z Żołędowa.

Von Brockhausen przed swoim pałacem w Żołędowie.

Po początkowych problemach związanych z wysokim bezrobociem i wysoką inflacją okres międzywojenny przebiegł w Żołędowie spokojnie. Dopiero 1945 rok przyniósł potężne zmiany dla tej miejscowości. Już  w lutym ówczesny właściciel majątku Heinrich von Brockhausem uciekł do Niemiec. W pałacu zorganizowano na krótko sztab 402 Dywizji Piechoty. Miejscowa ludność próbowała ucieczki, lecz było już za późno. Rankiem 3 marca Żołędowo zostało zdobyte przez oddziały Armii Czerwonej. Pałac miał wtedy zostać podpalony i splądrowany. Miała wtedy ulec zniszczeniu cenna biblioteka i rodzinne archiwum umieszczone w prawym skrzydle pałacu. Jeszcze w kwietniu skierowano do Żołędowa część niemieckiej ludności z Drawska, która nocowała w zabudowaniach gospodarczych pałacu. W samym pałacu były jeszcze naczynia i łóżka, które Niemcy wzięli na swój użytek.

Pozostałości zabudowań gospodarczy pałacu w Żołędowie.

Po wojnie teren ten na wiele lat zajęło wojsko. Większość obiektów była jeszcze w dobrym stanie, a całość chroniona przez strażników. Z relacji świadków wiadomo, że aż roiło się wtedy od szabrowników szukających skarbów. Nie do końca jasny jest też los żołędowskiej kaplicy von Brockhausenów. Według relacji po wojnie stała nienaruszona. Później miało na nią spać drzewo i zawalić dach. Kaplica pozostawiona sama sobie, z biegiem lat rozsypała się jak domek z kart.

Hałda gruzu – pozostałości po kaplicy w Żołędowie.

Szabrownicy nawiedzający Żołędowo w poszukiwaniu skarbów musieli mieć dobrego nosa, gdyż rzeczywiście w okolicach pałacu von Brockhausenowie ukryli skarb. Po kilkunastu latach, w 1959 roku w czasie polowania w żołędowskich lasach kilku naganiaczy znalazło srebrne naczynia, które wyryły poszukujące pożywienia dziki. Skarb składał się ze sreber w większości wykonanych w XIX w., niektóre z nich powstały jeszcze w XVIII. Były wśród nich: buliera srebrna z XIX w. wykonana prawdopodobnie w Berlinie, dwa czajniki do herbaty (jeden z rączką z kości słoniowej), waza do zupy, lichtarze, łyżki, widelce, noże i ciekawostka - sztućce do raków.  Całość miała zostać zarekwirowana przez milicję, jednak wiosna 1959 srebra zostały przekazane do Muzeum Regionalnego w Szczecinku przez Jednostkę Wojskową z Budowa. Okoliczności tego przekazania są równie tajemnicze, co niezwykłe.

Srebra odkryte w 1959 roku w Żołędowie. Fot. http://szczecinek.org

Z czasem wojsko ustąpiło z Żołędowa a w miejscowości zaczęli osiedlać się pracownicy leśni. Praktycznie cała infrastruktura we wsi, włącznie z wodociągiem, została przekazana Lasom Państwowym. W latach 90-tych część mieszkań została sprzedana na rzecz pracowników. Obecnie poza kilkoma domami i zachowanym czworakiem projektu Gropiusa w Żołędowie możemy zobaczyć ruiny kościoła, kilka nagrobków na dawnym cmentarzu, fundamenty pałacu i resztki zabudowań gospodarczych oraz przepiękny park dworki.

Więcej zdjęć z obecnego Żołędowa znajdziecie na moim profilu facebookowym Johann Friedrich Göhde

Powrót na górę

Moje konto

Współpracujemy

       https://www.ubezpieczeniemieszkania.pl/

Zostań promotorem

Więcej